Rozdział 9

8 1 1
                                    

P.O.V. Marco

Jedziemy właśnie na zlecenie do jakiejś bogatej dzielnicy. Pewnie znowu jakiś mozny patafian zamówił sobie malowanki w domu. Jakby nie mógł sobie tego samemu zrobić. Dojechaliśmy na miejsce. Naszym oczom ukazała się dwupiętrowa biała Willa aż mi szczena opadła tak jak moim towarzyszom.
- Boże kto tutaj mieszka- powiedziała Jessica
- Pewnie jakaś bogata pinda lub rasowy narkoman. - Grey
- No weź nie przesadzaj zrobimy swoje i wracamy.- zagadnąłem
- Będziecie nadal tutaj tak sterczeć czy idziecie?- warknął Patric.

Zadzwoniliśmy lecz nikt nam nie otworzył. Spróbowaliśmy jeszcze ze trzy razy lecz uzyskaliśmy tej sam efekt.
- Choćmy stąd- odezwała się Jessica.
Nie zważając na jej słowa weszłem bez pozwolenia do środka. Poszłem przed siebie i natrafiłem na kuchnię. W niej znalazłem krzątającą się po pomieszczeniu piękna, długo nogą brunetkę. Przywitałem się .
-=-(to było w poprzednim rozdziale)
- Ona mi się w cale nie podoba- rzekła Jessica.
- Ale ostra laska - powiedział Patric nie zważając na jej słowa.
- No zgadzam się z tobą - Grey.
- Dobra nie gadej tylko rób. - Marco.
Zabraliśmy się do roboty. Rozdzieliliśmy się pokojami
Jessica zabrała się za kuchnię i pokój gościnny, Grey za wszystkie trzy łazienki, Patric - salon i przedpokój, Bart - piwnicę i taras, a ja wziąłem się za Jej pokój i garaż. Nie rozmawialiśmy  podczas pracy, była naprawdę napięta atmosfera. Ale jak widać nikomu to nie przeszkadzało. Naprawdę się dziwilem jaki ta dziewczyna ma wypasiony dom. Ale największe moje zdziwienie było w garażu , miała tam takie cacka że głowa mała. Rozplakalem się serio mówię to piękne Suzuki Ach wyobrażam juz siebie na tej maszynie pędząc przez ulicę naszego miasta. Floryda to piękny kraj ale również niebezpieczny. Pełno gangów, nierozszyfrowanych morderstw aż ciarki przechodzą. Na szczęście nie jestem w tym za bardzo. Jedyne co robię nie legalnego to sprzedaje dragi ale nie jest to nic bardzo złego. Gdy skończyliśmy rozsiadlismy się na nowej czarnej że skóry sofy. Po 30 minutach usłyszeliśmy otwieranie drzwi wejściowych. Wstalismy wszyscy chociaż Jessice nie zabardzo to się podobało. Gdy robilismy nasza pracę cały czas do mnie przylazila by zobaczyć jej szafę a gdy zobaczyła że tam nic nie ma oburzyła się że wszystko schowalem przed nią. Ach moja kochana siostrzyczka zawsze o mnie zazdrosna. Takie uroki bycia starszym i ładniejszy z rodzeństwa. Hah i ta skromność.
-=-( w tamtym rozdziale)

Już wychodzilismy a ja nadal nie mogę zapomnieć o tej dziewczynie. Jej piękne białe włosy( Chłopcy są daltonistami więc nie rozróżniają kolorów ps. Nie zapijcie) i blada cera wciąż krążą wokół mojego umysłu. No wylaz, nawet nie wiedziałem że powiedziałem tak głośno iż stałem się sensacją według moich najlepszych przyjaciół.
- Dobrze się czujesz?- Bart
Nie zdążyłem odpowiedzieć ponieważ na naszej drodze spotkaliśmy Alex nawet nie wiecie jak jej nie cierpię. Ale najbardziej z nią miał przesrane Bart. Uczepila się go jak kleszcz który wyssysa wszystko co dobre na Ziemi.
- Benius Boże kiedy ją cię widziałam cukiereczku - zaszczebiotala. Zaraz zygne serio.
- Po pierwsze Bart a nie Benius a po drugie jaki cukiereczek?!!- wrzasnął. Oj jeszcze mi popkornu brakuje, no cóż Bart z charakteru jest miły i potulny ale gdy mu zajdziesz za skórę to nogi za pas.
- Już się nie gniewaj. O nawet was nie zauważylam- Ups przypomniała sobie że nie tylko ona i "Burus" oddychają tym samym powietrzem co oni. Ach ta miłość.
- Wiesz my będziemy się zbierać, już ciemno a niektórzy boją się cuemnosci- gdy skończył zdanie dźgnął Jessice w zebra co miało znaczyć by się przyznała.
- Ał to bolało.
- No widzisz jeszcze się tak boji że nawet odczuwa ból fizyczny Ach jakie nieszczescie- udawał zalamanego stanem dziewczyny zwanej mojej siostry.
- No dobrze skoro tak mamy się pożegnać to buziaczek imozesz isc z tą suką.- warknela.
- Ej.
- Nie nazywaj tak mojej siostry bo może ci ten botoks w złą dziurę wyplunac.- nikt oprócz mnie nie będzie obrażał Jessici.
Myślałem że się rozplacze i będzie wrzeszczeć jaki jestem okrony, brzydki lecz szybko otarła łzy i odwróciła się i pobiegła w sobie tylko znana stronę. Patrzylem na to jak zaczarowany zawsze łzy mnie rozklejaly a yeraznie napawa, takie cudowne uczucie gdy komuś robisz krzywdę. Nie stp Marco co ty mówisz jesteś miłym cudownym chłopcem który dobrze się uczy a nie rozpuszczonym gowniazem który cpa i bije wszystkich.
- Stary żyjesz?- zapytał Patric
- Tak, tak tyle zamyslilem się.- odpowiedziałem.
- No dzięki wielkie gdyby nie ty to by mnie się uczepila na dobre- zagadał Bart.
- Nie ma sprawy, pomaga się kumplom w potrzebie nie mała?- zwróciłem się końcówka do dziewczyny.
- I wraca Stary Marco.
Nawet nie wiedziałem że te słowa będą ostatnim co usłyszę od mojej siostry. Malo istotne szczegóły stają się prawdziwą przyczyną tragedii.

P.O.V. Lou
Naprawdę Odwaliliscie kawal dobrej roboty. Więc wygląd zewnętrzny mam dostosowany do nowej osobowości. Jeszcze wnętrze ale z tym pójdzie o wiele lepiej. Chyba że zrobię również zmianę imienia i nazwiska. Ciekawe czy mnie przyjmą ot tak do pracy jak wcześniej. Postanowione pójdę do pracy jako... Hm nie mam pomysłu na imię. Może Ana nie zabardzo dziecinne już wiem Rosi dobry pomysł to teraz nazwisko np.  Mayson? Tak może być. Więc trzeba iść do urzędu. Zapowiada się ciekawa no.

O 23 wróciłam dopiero do domu. Ta baba nie miała serca wypytywał mnie o wszystko dosłownie. Czy obca wam kobieta pyta się czy jesteś dziewicą?! No nie. To było zrozumiałe że chciała dowiedzieć się dlaczego zmieniam nazwisko ale Halo to moja sprawa. No cóż po wykanczajacej rozmowie stałam się Roksi Mayour. Jutro pójdę do Tom'a i jestem ciekawa czy mnie rozpoznają. Jeśli nie to znak że nie byliśmy tak blisko siebie niż myślałam że jesteśmy no cóż nadzieją matka głupich.  Poszłam wziąść gorący prysznic i zjeść coś bo od rana zjadłam ledwie kanapkę. Po wykonanych cszynnościach poszłam spać. Naprawdę byłam zmęczona tym całym bieganiem i jeszcze ten debil z klubu ale ten Marco też niczego sobie. Z takimi myślami odeszłaś w krainę Morfeusza.
Sen"__''
Jestem w lesie. Biegnę nie wiem dlaczego. Jestem cała w błocie, gałązkach lisviech. Cały czas odwracam się za siebie w obawie że cos mnie goni i w każdej chwili może mnie zabić. Przystaje bo usłyszałam szelesty liści. Jestem otoczona. Wychodzą z ciemności. Mężczyźni lub kobiety wyciągają broń. I słyszę wystrzał. Boom...

Dzięki za uwagę i pomoc Panimilik07

PorzuconaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz