Rozdział I

62 13 10
                                    

"Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz?"

_

Luke

Od tamtego dnia minęły trzy miesiące. Trzy cholernie ciężkie miesiące. Za każdym razem, kiedy przychodziłem na korepetycje on tam był. Za każdym razem sprawiał, że mój puls wzrastał a na czole pojawiały się kropelki potu. Pierwszy raz jakiś chłopak tak na mnie działa, nie wiem co się ze mną dzieje. Ciągle chodzę rozkojarzony, a w głowie mam jego arogancką osobę. Mimo wszystko, nie zniechęca mnie to - wręcz przeciwnie. Ten dzień zmienił wszystko. Jak co dzień po szkole zebrałem swoje rzeczy i wsiadłem w autobus. Ta sama droga, którą już tyle razy jechałem, że pamiętam każdy jej centymetr. Dziś jest ostatni dzień korepetycji z Tomem. Mam mieszane uczucia, z jednej strony nie będę musiał narażać się na Michaela, a z drugiej bardzo zżyłem się z chłopcem... i tym czerwonowłosym idiotą, fakt. Byłem już na schodach i nie zdążyłem zapukać a drzwi otworzył mi mały brunet.

-Cześć, czekałem na ciebie od godziny!-był bardzo zdenerwowany.

-Jestem chyba na czas.-spojrzałem na zegarek.-Trzecia piętnaście, jak zawsze.

-Nie spóźniłeś się, ale nie mogłem się doczekać, dlatego nie odchodziłem od okna.-mówił bardzo szybko i wciągnął mnie do środka.

W domu było pusto więc od razu poszliśmy do pokoju. Tom kazał mi poczekać na łóżku a sam zaczął szperać między książkami, aż w końcu znalazł to, czego szukał. Bardzo zadowolony z siebie podał mi do ręki kilka złączonych kartek. Spojrzałem na niego pytająco, ale on kazał mi zobaczyć ostatnią stronę.

-Czwórka! Brawo młody, mówiłem, że ci się uda.-przybiłem mu piątkę i oddałem sprawdzian.

-Poprawiłem całą szóstą klasę z słabej dwójki na mocną czwórkę, a wszystko dzięki tobie, jesteś super! Szkoda, że już nie będziesz przychodził.-wyraźnie posmutniał.

-Ej, ej! Co to za mina? Chyba nie myślisz że nie będziemy już razem grać w koszykówkę?-zaśmiałem się a chłopiec się rozweselił.

I nastała ta niezręczna cisza, którą w końcu postanowiłem przerwać.

-A... twój brat jest w domu?-spytałem niepewnie.

-Ta...-zaczął.-Ciągle siedzi przed komputerem.-westchnął.

Michael

Właśnie wychodziłem spod prysznica, kiedy usłyszałem JEGO głos. Mimowolnie się uśmiechnąłem pod nosem i podszedłem bliżej drzwi. Zabawne, że mój młodszy brat ma lepiej ode mnie. Właśnie spędził ostatnie kilka miesięcy z chłopakiem, z którym próbuje spędzić chociaż pięć minut, gdy tu jest. Zachowuje się dziwnie, zgrywa niedostępnego, ale podoba mi się to. Mógłbym godzinami słuchać jego głosu, jest tak cholernie seksowny.

-A... twój brat jest w domu?-usłyszałem jak mówi i ponownie się uśmiechnąłem.

Pyta o mnie. A to znaczy, że mogę dziś zrealizować swój plan.

Luke

Miałem dzisiaj dużo nauki, więc postanowiłem powoli zbierać się do domu. Tom oznajmił, że nie może mnie odprowadzić, bo zaczyna się jego ulubiony serial i od razu zbiegł na dół. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Usłyszałem otwieranie się drzwi.

-Musiałeś zapomnieć czegoś ważnego, bo zaczyna się serial, nie możesz przegapić nawet reklam.-zaśmiałem się.

-Nie zupełnie.

Dobrze znałem ten lekko zachrypnięty głos. Odwróciłem się szybko w stronę chłopaka. Spojrzałem na niego pytająco.

-Wiesz, dość długo czekałem na ten dzień.-westchnął, ale zabrzmiało to groźnie.

-Nie wiem o co ci chodzi.-odsunąłem się do tyłu, kiedy zrobił krok w moją stronę.

Zaśmiał się sarkastycznie.

-Nie wiem o co ci chodzi.-powtórzył.-Nie udawaj, Luke. Obydwoje doskonale wiemy o co chodzi.

Tętno mi znacznie podskoczyło a ciało oblał zimny pot. Chciałem się cofnąć, ale trafiłem na ścianę. Czerwonowłosy tylko uśmiechał się podchodząc coraz bliżej. Nawet w obliczu psychopaty wygląda całkiem...Luke, do cholery! Co ty robisz.

-Od pieprzonych trzech miesięcy codziennie "przypadkowo" na siebie wpadamy i za każdym razem stresujesz się tak bardzo, że niespokojnie trzęsiesz nogami.-powiedział.

Nie prawda! Wcale nie trzęsę noga... no dobra, trzęsę nogami, ale co z tego? Taki... nawyk.

-Wydaje ci się.

-Czyżby? To też mi się wydaję?-powiedział i przejechał opuszkami palców po mojej szyi, w skutek czego przeszedł mnie dreszcz. Zaśmiał się.-Oh, Luke. Naprawę tak na ciebie działam?-podszedł jeszcze bliżej.

Zacząłem się niespokojnie wiercić a każdy kolejny krok podnosił mi puls.

-Wiem, że ci się podobam.-mruknął mi do ucha.

Był tak blisko, że doskonale czułem jego oddech na mojej szyi.

-Zwariowałeś? Jestem hetero i... i mam dziewczynę.-wypaliłem.

Oczywiście to nie była prawda, co do tej dziewczyny, ale co miałem zrobić w tamtej chwili. Chłopak wyraźnie zesztywniał.

-Też tak mówiłem.-mruknął.

Michael

Nigdy wcześniej nie bawiłem się tak dobrze, widząc jak blondyn reaguje na moje słowa. To było... strasznie podniecające a zarazem urocze. Wyglądał, jakby się mnie bał, co było jeszcze bardziej słodkie, jednak nie potrafiłem go złamać. Ciągle miał opory i było to strasznie widoczne. Mimo to się nie poddawałem. Luke Hemmings, kiedyś jeszcze będziesz mój.

Luke

-Mike, Luke! Chodźcie tu szybko.-zawołał Tom z dołu.

Było to wybawienie z tej niezręcznej sytuacji. Szybko zbiegłem na dół a za mną chłopak. Na ekranie były wiadomości.

-O co chodzi?-mruknął Michael.

-Oglądaj!-uciszył go chłopiec.

-Lekarze oficjalnie potwierdzają rozprzestrzenianie się wirusa. Ta oto bakteria jest zaraźliwą mutacją wścieklizny z bliżej nieokreśloną wiązką DNA. Policja apeluje, aby wszyscy mieszkańcy Sydney i okolic pozostali w domu na czas nieokreślony. Wirus jest przenoszony poprzez ugryzienie, a nieleczenie go może skutkować śmiercią. Obecnie lekarze pracują nad antidotum, jednak proces nie jest ukończony. Wojska ogłaszają stan gotowości. Prosimy być przygotowani na najgorsze. Madison Evans, wiadomości.

Nagle znieruchomiałem a Tom wpadł w lekką panikę.

-Wy chyba nie wierzycie w te bzdury, prawda?-spytał Michael.

Spojrzeliśmy na niego śmiertelnie poważnie. Jeśli wojsko ogłosiło stan gotowości, to nie mogą żartować.



stitches | luke x michaelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz