Przez całą drogę trzymałem chłopaka za rękę, ale sam się cały trzęsłem ze zdenerwowania. Zamknąłem oczy i powoli zasypiałem. Nagle samochód zahamował i uderzyłem twarzą w siedzenie kierowcy.
-Co do...-przetarłem oczy zdezorientowany.
-Mamy chyba problem-powiedział Ashton i wszyscy spojrzeliśmy na niego.
-Mówisz, że jest jakaś epidemia martwych ludzi, którzy sobie przypomnieli, że nie skasowali historii w przeglądarce i wstali z grobu, my aktualnie uciekamy z nieprzytomnym chłopakiem, który nawet nie wiemy czy żyje, a ty mówisz, że mamy problem? Poważnie?-sarkastycznie skomentowałem.
-Przymknij się Luke. Chodzi mi o jego brata, mówiłeś, że został w domu. Sam.
-Cholera-powiedzieliśmy z Calumem w tej samej chwili i przybiliśmy sobie piątkę.
-Chłopaki!-zdenerwował się blondyn.
-Napisałem do niego esemesa, że Mike będzie jutro-powiedziałem spokojnie.
-No i super, szkoda tylko, że jednak jutro raczej go nie będzie-mruknął Hood.
Podrapałem się po głowie i westchnąłem. Byłem ostatnią osobą, która się z nim widziała, będę głównym podejrzanym, ale muszę wziąć winę na siebie. Ponownie wyciągnąłem telefon z kieszeni chłopaka i wybrałem numer Toma.
-Co robisz?-spytał Ash.
-Muszę mu powiedzieć prawdę, będą się o niego martwili.
-A ciebie wpakują do więzienia, kiedy dowiedzą się, że nie udzieliłeś mu pomocy i teoretycznie go porwałeś-powiedział chłopak mrużąc oczy.
-Ja? To wasz cholerny pomysł i jesteście w tym ze mną-warknąłem.
-Nieistotne-mruknął Calum.
Przewróciłem oczami i zadzwoniłem do Toma. Jeden sygnał... drugi...zero odpowiedzi. Już miałem przerwać połączenie, gdy usłyszałem głos. Nie był to jednak głos chłopca, był to głęboki, męski głos.
-Halo? Jest Tom?-spytałem przestraszony.
-Kim pan jest?-odezwał się nieznajomy.
-Ja...ee. Jestem znajomym i...Chciałem powiedzieć, że jego brat wróci za kilka dni.
-Nie!-krzyknął mężczyzna, na co prawie upuściłem telefon.-Tu nie jest bezpiecznie. Tom i jego mama są teraz w innym miejscu, jeśli jesteście bezpieczni, zostańcie tam gdzie jesteście. Nie martwcie się o nich.
Obcy facet mówi, że są w innym miejscu i mamy się o nich nie martwić, oczywiście, przecież to takie logiczne.
-Kurde-mruknąłem i oparłem głowę na siedzeniu.
-Co jest?
-Nie ma ich, odebrał jakiś mężczyzna i mówi, że są bezpieczni-jęknąłem bezsilnie.
-To dobrze, co nie? Jeden kłopot z głowy-powiedział spokojnie Ashton.
Nie miałem siły się z nim kłócić. Oparłem się na ramieniu Michaela i zasnąłem.
***
-Luke, wstawaj. Jesteśmy na miejscu.-Calum potrząsnął moim ramieniem.
Otworzyłem oczy zaspany i zdezorientowany. Nie wiedziałem, co tu robię, ale spojrzałem na nadal nieprzytomnego chłopaka i wszystkie wspomnienia wróciły. Jęknąłem, mając nadzieję, że to tylko sen. Niestety, wszystko działo się na prawdę. Wysiadłem z samochodu i ujrzałem dom jednego z chłopaków.

CZYTASZ
stitches | luke x michael
FanfictionKiedy wybucha epidemia ich uczucia pozostają pod znakiem zapytania. Czy miłość przetrwa apokalipsę zombie? lukexmichael