medeiS

1.2K 126 31
                                    

Podczas drogi ani razu nie zamieniliście słowa - Bill zastanawiał się nad bóg jedyny wie czym, a ty wciąż wahałaś się czy tamto potrząśnięcie dłoni było słuszne. W końcu z twoich refleksji wyrwało cię zderzenie z plecami Cipher'a, który cały czas prowadził. Rozejrzałaś się dookoła i dopiero teraz zauważyłaś, że znajdujecie się w środku lasu.

- Dlaczego tu jesteśmy? - zapytałaś nieufnie.

- Spokojnie koteczku, pomagam ci. - odpowiedział, podchodząc bliżej do krawędzi niewielkiej przepaści. Aż cisnęło ci się na usta słowo "skacz!".

- Pomagasz mi...umrzeć w ciemnym lesie? - chciałaś zadać tyle pytań, gdy obserwowałaś jak krążył wokół ciebie, bacznie przypatrując się każdemu zakątkowi tego terenu. Właściwie to znajdywaliście przy szerokiej ścieżce, otoczonej z obydwu stron sosnami, która kończyła się niewielką przepaścią, zabezpieczona przez drewniane resztki niegdysiejszej bramki. Gdy Bill kompletnie zignorował twoje pytanie i dalej analizował teren, postanowiłaś zobaczyć co jest za barierką. Oparłaś się o nią ostrożnie i twoim oczom ukazała się polana, nad którą unosiła się niezliczona ilość małych, złotawych światełek. Z zaciekawieniem wychyliłaś się lekko i wytężyłaś wzrok. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałaś.

- Uważaj, bo spadniesz! - krzyknął blondwłosy demon prosto do twojego ucha, chwytając cię za ramiona i hamując twoje ciało przed upadkiem. Mało brakowało, a twoje życie zakończyłby zawał serca. Odwróciłaś się gwałtownie i zamachnęłaś celując w twarz, lecz Bill był szybszy i złapał cię za nadgarstek.

- Co ty w ogóle sobie wyobrażasz, idioto?! Mogłam zginąć! - wykrzyknęłaś ciężko dysząc. On w odpowiedzi posłał ci kpiący uśmieszek i odwrócił w lewą stronę, wyciągając rękę przed siebie jak ktoś kto prezentuje swoje najlepsze dzieło. Spojrzałaś we wskazaną stronę i aż opuściłaś rękę.

- C-Co to jest? - zapytałaś i ruszyłaś wolnym krokiem, zaskoczona i jednocześnie zafascynowana tym co się przed tobą znajdywało.

- Powiedziałem, że zaspokoję twoje ludzkie potrzeby, a ja zawsze dotrzymuję słowa. - odpowiedział najwyraźniej usatysfakcjonowany twoją reakcją. Gdy przemierzyłaś odległość dzielącą cię z dużym, ciemnoczerwonym namiotem mimowolnie się uśmiechnęłaś.

- Ja...ja...dziękuję... - mruknęłaś, lekko odwracając się do złotookiego demona.

- Ależ nie ma za co, koteczku. - powiedział z szerokim uśmiechem i machając swoją czarną laską podszedł do namiotu. - Zapraszam. - mówiąc to pstryknął, a materiał zakrywający wejście rozsunął się. Weszłaś pewnie, ale gdy przeszłaś "próg" stanęłaś jak wryta. Czy to możliwe, żeby tutaj było tyle miejsca?!

Od zewnątrz wyglądało to jak przeciętnej wielkości pomieszczenie dla dwóch osób, ale wnętrze przechodziło twoje najśmielsze oczekiwania. Stałaś przodem do dużej sali; po prawej stronie stał długi, drewniany stół oraz typowe sprzęty kuchenne, po lewej stronie zaś stała kanapa, na stoliku stał gramofon, a...o nie. Czy to możliwe i w ogóle bezpieczne, żeby w namiocie stał kominek?

Za prowizorycznym salonem znajdywały się drzwi. Przeniosłaś wzrok na drugi koniec sali, a twoim oczom ukazał się podest poprzedzony trzema schodkami, na którym stało ogromne dwuosobowe łózko.
Dwuosobowe...Zmarszczyłaś brwi i zaczęłaś rozglądać się po pokoju jeszcze raz. Szybkim krokiem przeszłaś do drzwi i zajrzałaś do środka, lecz oddzielne pomieszczenie okazało się być tylko łazienką z TYLKO ogromną wanną. Złapałaś się za głowę i przeczesałaś nerwowo palcami włosy.

- Wszystko w porządku? - dźwięczny głos Billa wyrwał cię z odległego świata myśli, na co spojrzałaś na niego zażenowana. Wskazałaś podbródkiem w stronę łóżka.

- Co to ma być?

- Łóżko. - przechylił głowę lekko w bok niczym zdziwiony szczeniak. Westchnęłaś zniecierpliwiona.

- Posiadam coś takiego jak zmysł wzroku, ale dlaczego jest tylko jedno? Będziesz robił wyliczankę czy spać na podłodze czy na kanapie? - zapytałaś, zamykając drzwi od łazienki i przeszywając go zabójczym spojrzeniem.

- Skąd, będę spał w łóżku. W tej formie też potrzebuję snu. - odpowiedział teatralnie się przeciągając i podążając za tobą wzrokiem, gdy skierowałaś się do kuchni.

- Ha! A ja gdzie? - parsknęłaś, otwierając lodówkę. Jej zawartość wyglądała zachęcająco, lecz sama nie wiedziałaś czemu.

- Ze mną, a niby gdzie? - odpowiedział pytaniem i ruchem ręki nakazał ci się przesunąć, aby ułatwić mu także dostęp do "chłodziarki". Zaczął się przebierać w różnych produktach, aż w końcu ledwo trzymając parę nieznajomo wyglądających, zamknął drzwiczki nogą. - Lubisz spaghetti?

- O nie! Nie ma mowy, nie będę spała z TOBĄ w JEDNYM łóżku! - krzyknęłaś zniecierpliwiona.

- Cóż, nie masz zbytnio wyboru. - mruknął, a cień uśmiechu przebiegł po jego wargach. - Lubisz czy nie?

- Lubię co? - burknęłaś, zaplatając ramiona na piersi i obserwując jego ruchy, gdy nalewał wody do dużego garnka i stawiał na gazie. Pomimo nieznajomości 1/4 nazw na rzeczy w ludzkim świecie, 3/4 zdążyłaś już opanować. Jednak zawsze znalazło się coś, co się szokowało.

- Spaghetti. - odpowiedział używając jakiegoś dziwnego akcentu. Po jego słowach wnętrze wypełniło głośne burczenie wydobywające się z twojego brzucha.

- Muszę pochłonąć jakieś pozytywne myśli... - szepnęłaś do siebie.

- Siadaj. - usłyszałaś nagle po chwili wpatrywania się w swój brzuch jakby coś miało za chwilę z niego wyskoczyć. - Usiądź przy stole. - rozkazał Cipher-kucharz tonem nieznoszącym sprzeciwu. Niechętnie odsunęłaś krzesło i usiadłaś. Po chwili czekania przed tobą na stole pojawiła się miska wypełniona czymś żółtym i czerwonym i na dodatek parującym. Cofnęłaś się unikając pary. Po drugiej stronie stołu usłyszałaś ten sam brzdęk talerza o drewno. Podniosłaś wzrok i ujrzałaś jak blondwłosy demon bierze do ręki widelec i nakłada na niego trochę tej dziwnej brei. Uniósł go do ust, jednocześnie wlepiając w ciebie swoje złote ślepię.

- Dlaczego nie jesz?

- Jeść...mam TO jeść? - zapytałaś, wskazując ręką na miskę.

- TO jest właśnie spaghetti. - odpowiedział z uśmiechem i wsadził widelec do ust. Postanowiłaś zrobić to samo, pierwszy raz kosztując ludzkiego jedzenia. Gdy czerwony "sos", jak to nazwał Bill rozplał ci się po języku, uznałaś to za nawet trochę lepsze od pozytywnych myśli. Po skończonym posiłku, odstawiłaś miskę do zlewu i ziewnęłaś przeciągle. Ziewanie przypomniało ci o tym nieszczęsnym dwuosobowym łóżku. Jęknęłaś i ruszyłaś do łazienki. Zatrzaskując drzwi usłyszałaś jak gosposia-Bill zmywa, cicho gwiżdżąc. Ściągnęłaś ogrodniczki i niewielką ilością mocy, która powróciła po posiłku wyczarowałaś sobie luźne krótkie spodenki, które prędko wciągnęłaś i zawiązałaś sznurkiem na biodrach. Umyłaś szybko zęby, dumając nad ilością ludzkich czynności, których się już nauczyłaś. Uchyliłaś drzwi, lecz nie otworzyłaś ich na oścież, bo w między czasie schyliłaś się po ogrodniczki. Gdy wstałaś zobaczyłaś postać Cipher'a, który rozpinał swój żółty żakiet. Wygrana z pokusą obserwowania jego ruchów była zbyt potężna, więc stałaś w miejscu i obserwowałaś co się dalej stanie. W następnej kolejności zaczął odpinać powoli i ostrożnie guziki koszuli i mankiety. Ściągnął koszulę z ramion i zarzucił na oparcie kanapy. Odwrócił się niemal przodem do ciebie ukazując chudy brzuch z lekkim zarysem mięśni i "V", które zaczynało się od wystających kości biodrowych, a znikało w spodniach. Przez chwilę mocował się z paskiem, na co zacisnęłaś mocno wargi w prostą linię. Gdy w końcu sięgnął do rozporka, jego złociste oko powędrowało w górę i spojrzało prosto na ciebie. Czułaś jak rozbawione spojrzenie przeszywa cię na wylot.

𝐓𝐨𝐱𝐢𝐜.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz