eicśanmedeiS

951 104 4
                                    

Utwór powyżej jest zatytułowany "I Promise"
Ogarniecie o co chodzi xd

~




Wiatr rozwiewał twoje włosy, a kapelusz dawno gdzieś zniknął. Starałaś się przygotować fizycznie oraz psychicznie na zderzenie z lodowatą wodą. Zacisnęłaś powieki, wsłuchując się w świst powietrza. Wzięłaś głęboki oddech i...

- Koteczku? - usłyszałaś tuż przy swoim uchu, jego ciepły oddech drażnił twoją skórę. Jej powierzchnię pokryła gęsia skórka. - Możesz już otworzyć oczy.

Zastosowałaś się do polecenia i przed tobą ukazał się ogromny pokój w ciemnych barwach. Podłoga była błyszcząca, a czerwono-czarne kafelki ułożone niczym szachownica. Ściany pozasłaniane szkarłatnymi kotarami, dodawały pomieszczeniu groźnego i nieprzewidywalnego wyglądu. Na środku znajdywał się czarny, okrągły stolik, a obok pojedynczy fotel w tym samym kolorze. Dokładnie naprzeciwko stał ogromny kominek, nad którym wisiało lustro. W nim dostrzegłaś swoje odbicie, którego się nie spodziewałaś. Po raz kolejny miałaś na sobie sukienkę, która nie należała do ciebie. Ubranie zaczynało się na wysokości obojczyków, a kończyło tuż przy kostkach. Sukienka miała wysokie wcięcia po dwóch stronach, poczynając od końca aż do połowy uda i miała czarną barwę. Tylko krwista wstążka zawiązana na kokardę oplatała cię w pasie i dodawała specyficznego uroku twojej figurze. Całość dopełniały czarne szpilki oraz rękawiczki sięgające za łokieć.

Pokręciłaś głową, starając się zbytnio nie okazywać jak bardzo spodobał ci się twój wygląd. Odwróciłaś się, mając nadzieję stanąć twarzą w twarz z Billem, lecz nigdzie go nie było. Dziwne...Słyszałaś jego głos bardzo blisko siebie zaledwie kilka sekund temu.

Nagle do twoich uszu doleciała delikatna melodia. Dźwięk pianina wypełnił całe pomieszczenie, odbijając się lekkim echem. Przed tobą jedna z kotar się uniosła, ukazując czarny, lśniący instrument i po chwili grającego na nim. Bill siedział przy klawiaturze i z nadzwyczajną gracją poruszał palcami po klawiszach. Podeszłaś bliżej zachwycona i zauroczona piękną muzyką. Cipher miał zamknięte oko, jakby poświęcił się cały wspaniałej melodii. Przyglądałaś mu się przez chwilę; wyglądał nieprzyzwoicie elegancko i przystojnie w czarnym fraku. Zdziwił cię brak lewitującego cylindra nad blond czupryną. W końcu spojrzał na ciebie swoim złotym ślepiem, wciąż wodząc dłońmi po klawiszach. Trwaliście tak przez chwilę, wymieniając spojrzenia, gdy nagle demon się odezwał.

- I Promise. - rzekł śpiewnym głosem, a na jego ustach zagościł lekki uśmieszek. Po chwili wstał, lecz instrument dalej grał pod wpływem jego magii. Wygładził nieskazitelnie białą koszulę i pstryknął palcami, a w kieszonce przy lewej piersi pojawiła się szkarłatna róża. Zbliżył się do ciebie, a w jego obu rękach pojawiły się kieliszki. Ciemnoczerwony płyn wypełniał je do połowy i po chwili jeden z nich znajdywał się w twojej dłoni.

- Co mi obiecujesz? - zapytałaś, gdy muzyka ucichła. Odstawiłaś lampkę wina na stolik pośrodku pokoju i oparłaś się o zagłówek fotela. Po ostatnim incydencie z alkoholem, jednak postanowiłaś go unikać. Cipher pociągnął łyk trunku i poszedł w twoje ślady.

- Obiecuję...wykonać nasz układ. - odpowiedział po chwili zastanowienia i wyciągnął w twoją stronę otwartą dłoń w rękawiczce. - Zatańczymy?

Delikatnie oplotłaś jego palce swoimi i po chwili zniknął stolik oraz fotel, o który się opierałaś. Bill objął cię mocno w pasie i przyciągnął blisko, trzymając twoją prawą rękę delikatnie w górze. Położyłaś drugą dłoń na jego barku i dałaś się mu prowadzić. Nigdy nie tańczyłaś; zazwyczaj tylko przyglądałaś się tańczącym parom.

Pomieszczenie ponownie wypełniła muzyka, a wy zaczęliście krążyć po sali. Wpatrywałaś się w intensywnie złote oko Cipher'a i poczułaś dziwne ciepło w okolicy brzucha.

- To za mało. - wyszeptałaś nagle i spuściłaś wzrok na lśniącą posadzkę.

- A czego jeszcze oczekujesz? - szept blondyna wypełnił twoje ucho, a ciałem wstrząsnął lekki dreszcz. Twoje policzki oblał intensywny rumieniec.

- Bardzo dobrze wiesz...

Zatrzymaliście się i poczułaś jak jego palec unosi twój podbródek do góry. Napotkałaś spojrzenie przepełnione fascynacją.

- Chciałabyś mnie zatrzymać tylko dla siebie? Mam ci obiecać coś co jest niemożliwe? - zapytał, a twoje oczy zaszły łzami. Tak bardzo chciałabyś móc go mieć...a jednocześnie nienawidziłaś go. Nienawidziłaś go za mętlik w głowie, który ci robił. Uzależnienie wkraczało z dnia na dzień na coraz wyższy poziom.

- To skłam! - krzyknęłaś, a po twoim policzku spłynęła łza. - Skłam. Zrób raz coś co potrafisz najlepiej w dobrej intencji...!

Skrzyżowaliście spojrzenia; ledwo wytrzymałaś jego przenikliwy wzrok.

- Nie rozumiem cię, Cipher...Raz jesteś niezwykle irytujący i niedelikatny, a potem stajesz się kompletnie inną osobą - jesteś nieprzyzwoicie ostrożny i czuły. Co jest z tobą nie tak?

- Jestem demonem. Nigdy nie będę stabilny emocjonalnie. To samo tyczy się ciebie - raz jesteś introwertyczką, zamkniętą w sobie, a potem stajesz się śmiała, wygadana, wesoła.

- To wszystko twoja wina! - wykrzyknęłaś, wyrywając się od jego dotyku. Miałaś ochotę uciec...Chociaż nie, ucieczka też nie byłaby dobrym wyjściem - zapewne wróciłabyś do niego. Demony nie mają uczuć, kto wymyślił takie brednie? Demony potrafią nawet czuć niektóre rzeczy ze wzmożoną siłą!

- W takim razie mój stan psychiczny też jest twoją winą. - odpowiedział, a ty ponownie na niego spojrzałaś.

- Co? - wyszeptałaś, lecz nigdy niedoczekałaś się odpowiedzi. Otrzymałaś tylko jego kpiący uśmieszek, a po chwili widziałaś już tylko świecące ślepie w ciemności. Ogień w kominku powoli przygasał pogrążając cię w ciemności. Parę sekund później pokój ogarnął całkowity mrok i tylko złota tęczówka dodawała ci otuchy. Jedyne "światełko", którego się uczepiłaś zaczęło się cofać i nagle zniknęło całkowicie.

Zaczęłaś obracać się wokół własnej osi, szukając jakiegokolwiek wyjścia, a z każdym obrotem wzrastał twój strach. Tym razem pomieszczenie wypełniał twój głośny, przyspieszony oddech i stukanie obcasów.

Coś złapało cię za ramiona. Zamarłaś, nie śmiąc nawet pomyśleć o możliwości odwrócenia się. Zostałaś zakręcona przymusowo i coś musnęło twoje wargi. Znajoma miękkość...Złapałaś impulsywnie za tył jego głowy i stanęłaś na palcach. Chciwie odnalazłaś jego usta i wpiłaś się w nie. Smakowały czerwonym, wytrawnym winem. Miałaś wrażenie, że zaraz się rozpłyniesz pod wpływem tego dotyku. Jego ręka powędrowała na twoje plecy i zaczęła kreślić niezrozumiałe kształty, druga zaś złapała cię ostrożnie za brodę.

W końcu pod wpływem jego siły, cofnęłaś twarz, a chwilę potem coś łaskotało cię w szyję.

- Czas się obudzić, koteczku. - szepnął Bill, a ty zamknęłaś oczy.

𝐓𝐨𝐱𝐢𝐜.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz