heloł, itz mi~
~
Szybkim krokiem udałaś się do namiotu, wciąż przeklinając Cipher'a za jego nagłe najście. Gdy znalazłaś się na progu wejścia, demon już tam był. Jak zwykle analizował cię tym swoim złotym ślepiem i doprowadzało cię to do białej gorączki. Zdążyłaś chyba naliczyć do 120 w momencie, kiedy odwrócił się do ciebie plecami i zajął czymś w kuchni.
Nie wytrzymałaś. Złość, którą trzymałaś cały dzień w końcu musiała znaleźć swoje ujście. Podeszłaś szybkim krokiem do blondyna i wyrwałaś mu akurat trzymany w dłoni nóż. Wbiłaś go z całej siły blat i spojrzałaś na chłopaka z furią.
- Przestań! - krzyknęłaś, łapiąc go za kołnierz. Nie wykonał żadnego ruchu, tylko uporczywie wpatrywał się w twoje oczy, co rozzłościło cię jeszcze bardziej, o ile to było możliwe u kogoś równie wściekłego co ty.
- Puść mnie. - odrzekł wciąż się nie ruszając, jedynie jego niski ton głosu zdradził zdenerwowanie. Rozluźniłaś uścisk na jego koszuli i twoje dłonie zaczęły niekontrolowanie drżeć. - Mam już dość tych scenek. Pomagam ci, ale pamiętaj, że są też pewne granice! Nie jestem twoim popychadłem i nie możesz robić co ci się żywnie podoba! Zrozumiałaś?! - ostatnie słowa wypowiedział w taki sposób, że twoja cała pewność siebie wyparowała. Spuściłaś głowę, a gorące łzy wściekłości zaczęły spływać po policzkach. - Weź się w garść! Dlaczego WY, Niższe Demony zawsze macie jakieś problemy ze zrozumieniem czegoś?! Naprawdę jesteście takie głu-...!
Nagle prowizoryczne pokoje wypełnił głośny odgłos policzkowania.
Oddychałaś szybko, całe twoje ciało drżało, a oczy piekły od płaczu. Twoja widoczność była ograniczona i rozmazana, lecz dokładnie widziałaś co zrobiłaś. Czerwony ślad na policzku Cipher'a kształtem przypominał dłoń, ale czego innego można się spodziewać po przyłożeniu z całej siły otwartą ręką komuś w twarz. Po raz pierwszy udało ci się go uderzyć i jednocześnie sprawiało ci to satysfkację oraz wprawiało w pewnego rodzaju niepokój, szczególnie gdy zobaczyłaś minę demona.
- Powiem ci coś, Cyferko... - zaczęłaś, ciężko dysząc. - Jesteś...toksyczny. Wcale nie chcesz mi pomóc. Jedyne na czym ci zależy to na swoich korzyściach, niewiadomo jak podłych. Robisz sobie co chcesz, nie zważając na mnie i tylko starając się jak najczęściej mną manipulować. Jesteś dla mnie niczym trucizna - w końcu doprowadzisz mnie do zguby. Nie wiem co będziesz z tego miał...ale ja nie dam rady tak dłużej. Jeśli nie mogę zerwać układu to zabij mnie. - wyrzucałaś z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. Ostatni raz posłałaś demonowi rozczarowane spojrzenie i odwróciłaś się z zamiarem wyjścia...jednakże coś ci przeszkodziło. Była tylko jedna osoba, która mogła ci to utrudnić. Przeniosłaś wzrok gniewnie na swoje przedramię trzymane w żelaznym uścisku przez dłoń w czarnej rękawiczce. Nie miałaś zamiaru patrzeć na właściciela. Poczułaś tylko jak osoba naprzeciwko ciebie podchodzi niebezpiecznie blisko.
- Gdzie uciekasz? Chyba prosiłaś żebym cię zabił. - odezwał się tuż przy twoim uchu. Przełknęłaś głośno ślinę i pokiwałaś ostrożnie głową. Wnet straciłaś grunt pod nogami i na chwilę zawisłaś w powietrzu do góry nogami, twarzą zwrócona w stronę Billa. Stał oparty jedną ręką o stół, a druga zaś przygotowana była do pstryknięcia palcami. Na jego ustach gościł kpiący uśmieszek.
- Hmmm...czujesz się zmanipulowana? Wykorzystana? - zapytał, wyraźnie znając już odpowiedź. Obserwowałaś jego ruchy jak obchodził cię parę razy dookoła. Krew z całego twojego ciała zaczęła spływać do mózgu, wprawiając cię w zawroty głowy. - Mówisz, że i tak zrobię to co chcę...i tu masz rację. Jestem demonem! Czego oczekiwałaś? Z resztą ty też, więc nie rozumiem dlaczego wcześniej na to nie wpadłaś...ale już niedługo. - twoje ciało oplótł niebieski, iluminujący łańcuch, na chwilę pozbawiając cię oddechu. Zostałaś usadzona na stole, kompletnie unieruchomiona.
- Jesteś obłąkany, Cipher. - warknęłaś, starając się wyrwać z bolesnego uścisku. Twarz demona wyrażała rozkosz i zachwyt.
- Oczywiście, że jestem. Tego też wcześniej nie zauważyłaś? - indagował, zbliżając się wolnym krokiem. W końcu sięgnął ręką do twojej twarzy, delikatnie masując kciukiem policzek, jednocześnie wycierając pozostałości łez. - Jestem toksyczny? Uzależniłaś się ode mnie?
Odwróciłaś głowę w bok, wyrywając się od jego dotyku. Tak bardzo nienawidziłaś się w tamtej chwili. Cipher miał rację, był toksyczny, ale tylko dlatego, ponieważ stałaś się od niego zależna, całkowicie go potrzebowałaś. Coś nieokreślonego przyciągało cię do niego i wiedziałaś, że próba ucieczki jest niemożliwa. Niezmiernie chciałaś nim gardzić, nienawidzić go, drwić z niego, tak jak zawsze robiłaś...ale teraz? Jedyne co potrafiłaś to nie patrzeć mu w oczy i kpić z siebie samej.
Usłyszałaś melodyjny śmiech tuż obok twojego ucha. Nawet nie zauważyłaś kiedy, ale Bill opierał się obiema rękami po obu stronach twoich bioder i wpatrywał się w ciebie z fascynacją. Szybkie pstryknięcie przerwało chwilową ciszę i chwilę później łańcuch zaczął zaciskać się coraz bardziej, dusząc cię. Próbowałaś złapać ostatnie, płytkie wdechy i czekałaś na śmierć, o którą sama poprosiłaś. Przymknęłaś oczy i zaczęłaś się krztusić. Histeryczny rechot rozniósł się wokół ciebie, wypełniając całe wnętrze namiotu.
Czekałaś...czekałaś...i czekałaś.
Odważyłaś się otworzyć powieki i ze zdziwieniem doszłaś do wniosku, że nic się nie zmieniło, nawet wlepione ślepię Billa prosto w twoje własne kocie źrenice było tak samo irytujące.
- Gdybyś tylko widziała swój wyraz twarzy...ból jest taki...afektywny. - szepnął, a jego słowa brzmiały jakby mówił o czymś bardzo erotycznym. Złapał cię za boki i przyciągnął bliżej krawędzi stołu i rozszerzył kolanem twoje uda. Wzdrygnęłaś się, gdy stanął pomiędzy nimi i swoimi długimi palcami oplótł twoją twarz. Toczyłaś wewnętrzną walkę - jednocześnie chciałaś jego bliskości, a z drugiej strony chciałaś uciec stamtąd jak najdalej. Na dodatek nie mogłaś ukryć wkradającego się na twoje policzki rumieńca.
- Z-Zostaw mnie, psychopato... - odezwałaś się w końcu, a twój głos niepotrzebnie się łamał, zdradzając cię i twoje emocje.
- Naprawdę tego chcesz, koteczku? - znowu się z tobą bawił, a ty po raz kolejny byłaś bezradna.
- T-...N-Nie... - przyznałaś mimowolnie i od razu miałaś ochotę sama się spoliczkować. Na usta demona wkradł się figlarny uśmieszek. Wplótł palce w twoje włosy i zbliżył twarz tak, że czułaś jego gorący oddech na wargach.
- Jesteś taka przewidywalna, [T/I]. - mruknął i musnął twoje wargi jak zwykle przenosząc cię na kompletnie inny świat pod wpływem jego dotyku.
Bill miał rację...byłaś przewidywalna.
Niestety żaden narkoman nie da rady długo wytrzymać bez swoich toksycznych narkotyków.
CZYTASZ
𝐓𝐨𝐱𝐢𝐜.
Fanfiction《 Bill Cipher x Reader {Czytelnik} 》PL Jak to jest być demonem w Świecie Snów? Jak to jest musieć prosić o pomoc osobę, którą gardzisz? Jak to jest żyć ze świadomością, że możliwość powrotu jest znikoma...? Na te pytania zna odpowiedź tylko jedna os...