Rozdział 24

3.7K 139 28
                                    


Obudziłam się równo z budzikiem. Byłam tak podniecona dzisiejszym wyjazdem, że nie umiałam o niczym innym myśleć. Udałam się do łazienki z wcześniejszymi przygotowanymi ciuchami na dzisiaj i poszłam się przyszykować do szkoły. Ubrałam białe rurki i granatowa koszulę, a włosy spięłam w wysokiego kucyka. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i już byłam gotowa. Kosmetyczkę i wiele innych rzeczy spakowałam jeszcze do walizki, którą potem zapięłam i postawiłam obok drzwi. Spakowałam jeszcze nie cały bagaż podręczny, ponieważ dużo rzeczy spakuje dopiero jak wrócę ze szkoły i nie zapięta walizkę zostawiłam na łóżku. Sprawdziłam jeszcze czy na pewno mam wszystko do szkoły i udałam się do kuchni zjeść szybkie śniadanie.
Nie byłam jakoś bardzo głodna, wiec stwierdziłam że zrobię sobie smoothie z banana, truskawek i borówek.
Po wypitym śniadaniu zabrałam kluczyki od samochodu i mieszkania.

W drodze do szkoły wstąpiłam jeszcze po kawę do mojej ulubionej kawiarni, bo dzień bez kawy jest dniem straconym. Zaśmiałam się na to co powiedziałam sobie pod nosem i nie przestając patrzeć w drogę zajechałam szczęśliwa na parking szkolny.

-A co ty taka szczęśliwa ?- Zaczepił mnie Alex kiedy wysiadałam z samochodu 
-Jak to czemu, cieszy się bo my musimy siedzieć w szkole, a ten kujon jedzie już sobie na wakacje- zaśmiał się Nathan, na co ja go walnęłam w ramie i zaczęłam się śmiać razem z Alexem który przybił mi piątkę.
-A co ja worek treningowy- dodał łapiąc się w miejsce które go uderzyłam Nathan, ale po chwili tez zaczął się z nami śmiać.

***
Lekcje minęły mi bardzo szybko.
Siedziałam właśnie na długiej przerwie w stołówce, aż zjawił się Chris ze swoją ukochaną. Kiedy go zobaczyłam serce zaczęło mi mocniej bić, a ukucie w brzuchu nie pozwalało mi nic więcej przełknąć, dlatego przeprosiłam znajomych i opuściłam stolik. Szłam w stronę wyjścia, aż usłyszałam bardzo znany mi głos który przyśpieszał mój rytm serca.
-Alice proszę Cię daj mi się wytłumaczyć- Powiedział za mną Chris
-Boże Chris czego ty ode mnie chcesz! Jesteś oszustem i kłamcą ! Pierw bardzo zakochany, a potem zapominasz kim jestem! - Krzyknęłam do niego i zaraz potem uciekłam w stronę toalety. Czułam na sobie spojrzenie wszystkich uczniów i pracowników szkoły, ale jakoś się już tym nie przejmowałam.
Siedziałam zamknięta w toalecie do czasu kiedy zaczął dzwonić dzwonek na lekcję. Przemyłam twarz zimną wodą i udałam się w stronę klasy gdzie czekała mnie ostatnia lekcja Języka Angielskiego.
Weszłam do klasy trochę spóźniona, na co nauczycielka machnęła tylko ręką i dalej sprawdzała obecność
-Chris Dowell - krzyknęła rozglądając się po klasie
-Jestem!- Odpowiedział
No nie, zapomniałam że chodzę z nim na Angielski- powiedziałam w myślach

-Okej dzieci- Powiedziała pani profesor zamykając dziennik i sięgając po kredę- Jacy są ludzie?- zapytała pisząc coś na tablicy.

-Zazdrośni-rzuciłam patrząc w stronę Chrisa

-Obrażalscy-syknął chamsko się uśmiechając

-Nieufni- dodał

-Zapatrzeni w siebie- wyszeptałam cicho

-Uparci-patrzył na mnie aroganckim wzrokiem

-Kłamliwi-wymamrotałam

-Mimo iż, udają, że mają wszystko gdzieś to im zależy- powiedział

-I kochają tych, których nie powinni-syknęłam

-Tęsknią udając, że tak nie jest- odparł cicho wpatrując się we mnie tymi brązowymi tęczówkami. Nie wytrzymałam i wstałam patrząc się na niego i powiedziałam 

-Kocham Cię i zależny mi na Tobie, czy Ty tego nie widzisz? powiedziałam i wyszłam z klasy.
Oczy miałam napełnione łzami, udałam się jak najszybciej do samochodu by tylko nikogo nie spotkać. Odpalając silnik w wejściu do szkoły stał Chris wołając coś, ale włączyłam głośno radio i opuściłam teren szkolny, jadąc prosto do domu. 
Po półgodzinnym powrocie ze szkoły udało mi się trochę uspokoić i przestać myśleć o Chrisie. Jedyną rzeczą jaka teraz nie dawała mi spokoju to myśl, że za kilka godzin będę w samolocie z dala od tego przeklętego miejsca.
Otwierając drzwi od mieszkania trochę się zaniepokoiłam, ponieważ byłam pewna że je zamykałam. Weszłam po cichutku do domu łapiąc za parasol który stał obok drzwi i udałam się do kuchni w której dochodziły dziwne dźwięki.
Wyskoczyłam z za ściany, a moja mama która stała do mnie tyłem podskoczyła.
-Jejku, mamo co ty tu robisz? - Zapytałam odkładając parasol - Przecież miałaś wrócić za kilka dni- dodałam
- No ty chyba nie myślałaś, ze polecisz na drugi koniec świata bez pożegnania- Powiedziała podchodząc do mnie i zaraz potem tuląc się, a ja odwzajemniłam uścisk- O no popatrz zapomniałabym powiedziała odklejając się ode mnie i znikając w salonie.
Po pięciu minutach wróciła z malutkim pudełeczkiem, który mi wręczyła.
-A co to jest? - Zapytałam
-Jak nie otworzysz to się nie dowiesz- odpowiedziała przygryzając wargę. Zawsze tak robiła, kiedy bała się czy mi się spodoba. Na pudełeczku widniał napis Pandora, który zepsuł całą niespodziankę, bo przeczuwałam już co mogłam dostać. Otworzyłam pudełeczko i zobaczyłam przepięknego charmsa do mojej bransoletki, którą już tez kiedyś dostałam od mamy. Były to dwie sowy przytulone do siebie, jedna duża czyli pewnie mama, a druga malutka czyli dziecko. Bardzo mi się ten prezent spodobał.

- I jak? - zapytała -Jejku mamuś to jest prześliczne- odpowiedziałam tuląc się do niej -Ciesze się ,że ci się podoba- powiedziała całując mnie w czółko - pomożesz mi ją przypiąć- zapytałam wyciągając nadgarstek na którym wisiała bransoletka i poda...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- I jak? - zapytała
-Jejku mamuś to jest prześliczne- odpowiedziałam tuląc się do niej
-Ciesze się ,że ci się podoba- powiedziała całując mnie w czółko
- pomożesz mi ją przypiąć- zapytałam wyciągając nadgarstek na którym wisiała bransoletka i podając pudełeczko w którym był charms. - Śliczny- dodałam po tym jak przypięła mi go.
Rozmawiałam jeszcze przez kilka minut z rodzicielką i zaraz potem udałam się do pokoju spakować resztę rzeczy i sprawdzić czy na pewno wszytko mam.

-Ładowarka√
-Telefon √
-Aparat  √
-Portfel √
-Paszport √
-Bilety √

Okej najważniejsze rzeczy mam- Powiedziałam pod nosem i spojrzałam na zegarek który wskazywał 4:30 popołudniu. Lot miałam o 8 wieczorem, a na lotnisko jedzie się z dwie godziny, do tego mogły mnie złapać korki, więc stwierdziłam że po woli zacznę jechać.

Spakowałam walizki do bagażnika i poszłam się pożegnać z mamą.
-Przepraszam skarbie, że nie mogę cię odwieść na lotnisko, ale zaraz muszę być w biurze- Odpowiedziała przygnębiona
-No coś ty mamo, nie przepraszaj i tak dużo dzisiaj dla mnie zrobiłaś, ponieważ mogłam cie chociaż na chwilkę zobaczyć- powiedziałam tuląc ją mocniej do siebie
- Moje kochanie- powiedziała a zaraz potem odsunęła się ode mnie i złapała mnie za ramiona i powiedziała - Ale pamiętaj jak dojedziesz na lotnisko zadzwoń, jak wylądujesz zadzwoń, jak dojedziesz do hotelu zadzwoń..
-Mamo, spokojnie, będę dzwonić do ciebie co 5 minut, jak wstanę, jak zjem śniadanie i będę też dzwonić z wiadomością że zrobiłam poranną kupcie- powiedziałam, na co Ona się zaśmiała i dodała
-Po prostu uważaj na siebie
-Dobrze mamo, a teraz mogę już jechać?- Zapytałam patrząc się na zegarek
-Tak, tak, jedź już bo się spóźnisz- Odpowiedziała ostatni raz tuląc mnie do siebie i zaraz zamykając drzwi od samochodu i machając kiedy już wyjechałam z podjazdu.


Droga na lotnisko minęła mi bardzo przyjemnie i dosyć szybko, może dla tego że prawie całą trasę przejechałam na autostradzie.
Auto zaparkowałam na strzeżonym parkingu. Trochę się bałam zostawić tutaj samochód, ale ochroniarz zapewniał mnie, że nic mu się nie stanie.

Kocham podróżować samolotem, ale najgorsze w tym wszystkim jest odprawa, której nienawidzę i wydaje się że trwa ona wieczność.

***

Siedziałam już na pokładzie samolotu, na swoim piętnastogodzinnym miejscu, zapięłam pasy i czekałam aż wystartujemy.




Przyjaźń??Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz