Zapraszam na kolejny rozdział po długiej przerwie !
Kiedy Harry ściągnął koszulkę jego oczy były jak talerze. Będąc Śmierciożercą widział wiele i sam torturował, ale na Merlina nigdy nie skrzywdził dziecka. Przynajmniej nie celowo, to co zobaczył było straszne. Rodzaj ran świadczył o tym, że ktoś zabawił się batem. Plecy chłopca były praktycznie posiekane, wszędzie były jakieś nacięcia.
- Od kiedy to masz i kto ci to zrobił? - zapytał Severus. Niestety chłopak nic nie powiedział tylko wpatrywał się w swoje ręce.
Mistrz Eliksirów przywołał bandaże, eliksiry i inne rzeczy do leczenia. Podczas przemywania ran zobaczył, że całe plecy pokrywała siatka nacięć. Jedna ranę trzeba było szyć, bo była zbyt głęboka, aby ja zostawić. Niestety nie posiadał eliksiry przeciwbólowego, bo się skończył i musiał zrobić.
- Muszę zszyć ranę, będzie bolało. Skończył się eliksir przeciwbólowy. Chłopak tylko skinął głowa na to. Zabrał się wiec za szycie rany. Zdziwił się, ponieważ spodziewał się chociaż cichego syknięcia, ale jego uszu nie doszedł żaden taki dźwięk. Kiedy skończył zabandażował mu plecy i podał eliksiry uzupełniający krew i inne lecznicze.
Wszyscy siedzieli w ciszy i obserwowali chłopaka.
- Co będzie ze mną teraz? - zapytał Harry przerywając ta długa ciszę.
- Zostaniesz tutaj, ale nie będziesz więźniem.- odpowiedział mu Lucjusz po chwili namysłu.
- Kto tak zmasakrował ci plecy, Potter? - Severus był rozdrażniony trochę, bo chłopak nie odpowiadał mu na pytanie. Po dłuższej przerwie chłopak westchnął i odezwał się.
- Podejrzewam, że jeżeli nie odpowiem nie dacie mi spokoju. Powiem wam tylko, że jest to tylko i wyłącznie moja sprawa...
Nie dokończył, ponieważ Postrach Hogwartu mu przerwał
- Potter! Nie baw się z nami tylko powiedz kto!
Jest to NASZA sprawa!
Harry milczał i się nie odzywał.
- Potter, albo mówisz lub sam się dowiem.
Nikt mu nie przerwał, bo wszyscy zgadzali się z nim.
- Nie
- Potter
- Nie
- Legilimens
Wszedł do głowy chłopaka i zaczął przeglądać jego ostatnie wspomnienia. Znalazł się w domu na Privet Drive 4 i był właśnie świadkiem karania chłopaka przez jego wuja... Patrzył jak Harry zostaje zaciągnięty do piwnicy i zrzucony ze schodów. Usłyszał jak zostaje złamana kość u chłopaka. Jego wuj zaczął kopać go po brzuchu, plecach, uderzenie w twarz, w klatkę piersiowa. Jedno, drugie, trzecie... Po jakiś 20 minutach wyciąga bat. Severus nie dowierzał własnym oczom. Kiedy wuj skończył okładać plecy batem wziął worek na, którym pisało SÓL DROGOWA i zaczął posypywać nią rany. Chłopak skomlał jedynie cicho o koniec i żeby zostawił go. Niestety to nie był koniec... Wuj zdarł z niego spodnie i wszedł w niego brutalnie. Po twarzy Harrego spływały łzy.Wyszedł ze wspomnień Harrego. Wszyscy patrzyli na niego wyczekująco. Chłopak popatrzył na niego. W jego oczach widoczny był ból, strach, wstyd.
- Proszę nie mów, nie mów...- była to cicha prośba chłopaka, która usłyszał tylko on.
- Chodź Harry zaprowadzę ciebie do pokoju, musisz odpocząć.- powiedziała Narcyza.
Chłopak zniknął za drzwiami z kobieta...
W pokoju zapanowała cisza, której nikt nie zamierzał przerywać. Była jak spokojne morze przed sztormem, spokojna jak niebo przed burzą.
- Severusie co zobaczyłeś w jego wspomnieniach? - zapytał Rudolfus
- To było straszne... - nikt mu nie przerywał, o nic nie pytano - Byłem w domu jego wujostwa, chłopak został zaciągnięty do piwnicy. Wuj go popchnął i spadł z schodów. Najpierw bił go, następnie układał batem, a rany posypał solą drogową... pózniej on... on go,.... Oo Merlinie co to było...
- Co mu zrobił? - zapytał Lucjusz
- został Zgwałcony brutalnie...
Po tych słowach cisza stała się nie możliwa jak to, że piekło zamarzło...Uwaga!
Dajecie 20 gwiazdek pod tym rozdziałem i kolejny 5 rozdział dla was! Mała motywacja jeżeli chcecie zobaczyć jak potoczą się losy Harrego...
CZYTASZ
Harry Potter i Bolesna Prawda
Fanfiction"Mowa jest srebrem, a milczenie złotem" "Czasem lepiej nic nie mówić, niż opowiadać kłamstwa" Kłamstwa zawsze mają krótkie nogi. Są rozwiązaniem na pewien czas, ale potrafią zadać ból... "Żyjemy w czasach kiedy, przyjaciółmi stają się wrogowie, a p...