Gdy się obudziłam Derek'a już nie było.Zrobiłam sobie ranną rutynę i poszłam na dół coś zjeść.Po tym co zrobiłam ubrałam się w to:
Wsiadłam na mój motor i odjechałam wcześniej zamykając dom.Przy wejściu przywitała mnie Lydi'a z Kirą.Powiedziałam dziewczyną że zaraz wracam. Poszłam do łazienki przeglądałam się w lustrze i zobaczyłam pewną osobę.
-Clarie miło Cię widzieć.-powiedziałam sarkastycznie.
-Ciebie też Wera.
-Mam swoje imię jakbyś chciała wiedzieć.
-No dobra przejdźmy do rzeczy do miasta przybyło stado Wolwam.
-Jak??
-Gdy dowiedzieli się ,że się tu przeprowadziłaś odrazu wyruszyli.To dlatego Deucalion chciał mieć mnie w stadzie!?-pomyślałam.
-Okej dobra cześć bo musze iść na lekcje.
Po skończonych nudnych lekcjach był trening lacross'a. Poszłam tam z kijem do tego sportu ,bo Stiles mi go dał. Siadając na trybunach razem z dziewczynami zastanawiałam się czemu Clarie mi to powiedziała. Po chwili poczułam że coś leci w stronę nas wysunęłam w tamtą stronę kij i złapałam piłke.
-Jac'y odrzuć.-krzyknął trener.
Tak jak kazał tak zrobiłam.Po chwili trener zwijał się z bólu ,a ja patrzałam się na chłopaków i powiedziałam:
-No co!?
-Niech ją ktoś spyta czy w to grała.-powiedział trener.
Po treningu ruszyłam na parking. Zobaczyłam tam Derek'a. Podeszłam do niego uśmiechając się:
-Cześć!
-Cześć!
-Co tu robisz?
-Przyjechałem powiedzieć ,że dziś u mnie spotkanie.
-Aha to cześć bo musze jechać do pracy.-powiedziałam całując go w policzek.
-Cześć!
Wsiadłam na moją R1 i pojechałam do pracy.Poszłam do właścicielki ,ale to co tam zobaczyłam to był koszmar. Leżała na ziemi zakrwawiona. Zadzwoniłam do mojego wujka. Gdy przyjechał musiałam zeznawać.Potem z przerażeniem jechałam do domu.Odrobiłam lekcje i poszłam do lasu zmieniających buty na trampki w kolorze miętowym. Spacerowałam po lesie aż się zatrzymałam i powiedziaam odwracając się:
-Dzieńdobry John.
-Dzieńdobry Wero.
-Mam swoje imię i brzmi ono Julia.
-Wiem ,ale jesteś taka podobna do matki.
-Cicho bądź.
-No to sprawdzimy czy po tylu latach jesteś w formie.
John zaczął biec na mnie jako że ja byłam wilkołakiem a on wampirem 2w swoim stadzie to ja mogłam go zabić.Czy to miałam zamiar zrobić?NIE.On zaczął rzucać się na moją szyję.
Zadrapał mnie na twarzy i na ręce.Ale ze mną nie ma żartów.
Rzuciłam się na niego wpychając do jego ust werbene dla niego szkodliwą.Po tym urwałam gałązke i wbiłam mu poniżej serca.Potem powiedziałam uśmiechając się:
-No i jak?O mało włos nie w serce.-po tym odeszłam z uśmiechem na twarzy w stronę spotkania z innymi.Doszłam miejsca otworzyłam drzwi a wszystkie pary oczu wzróciły się na mnie.
-Co się stało?-zapytały dziewczyny.
-To nic mała sprzeczka.
-Ale rany się nie goją.
-Ciosy zadane przez wampira goją się znacznie dłużej.
-Chwila...wampira?-powiedzieli chórem.
-Tak dokładniej przez mojego byłego.
-Chwila...byłego?
-Tak-powiedziałam z załamaniem.-Dobra koniec tematu.
-Okej.
Nie było dla mnie miejsca więc usiadłam na kolanach Derek'a.A tamci się na nas patrzyli jakby zobaczyli ducha.
-No co jest moją dziewczyną-powiedział Pan grzejnika.
-Nie zapytałeś mnie o to!-skarciłam go.A tamci wybuchneli śmiechem.
-Jesteście siebie warci-powiedział Stiles ,a ja z Derek'iem zgromiliśmy go wzrokiem.
-O i jakbyście chcieli go zabić to uprzedzam będzie trudno.
-Wbije mu kołek w serce.-powiedział mój kuzyn
-To nic nie da, zabić go mogę tylko ja.
-Czemu?
-On jest pierworodnym ,a ja alfą.
-Czyli Scott też może go zabić?I co to znaczy ten pierwniczony czy jak tam!?
-Pierworodny... to znaczy najstarszy wampir ma ponad 500lat.O i twój przyjaciel prędzej zginie niż go zabije.
-Nadal nie kumamy.
-Może go zabić wilkołak ale tylko prawdziwy alfa nad alfami.
-Czyli ty też nie mo....Ohhh.Co?!-powiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Noo tak.-Po tych słowach ruszyłam do wyjścia.
Zadzwoniłam do Deucalion'a.
-Tak zgadzam się.
-Świetnie.Dobranoc kotku.
Szłam gdy ktoś stanął mi na drodze.
-Witaj Julio.
-Cześć Dante.Tylko ty wzróciłeś się do mnie tak jak wszyscy powinni.-po tym go przytuliłam
-Wyrosłaś.Słyszałem że pokonałaś John'a.
-Tak i wogóle chce się do was przyłączyć.
-Dobrze.
-Do widzenia przyjacielu.
-Do widzenia.
Wróciłm do domu wyczerpana. Nie dość że za niedługo bal jesienny a ja mam zorganizować zespół i mam tam śpiewać.O jezu.Po tym poszłam spać.
Rano zrobiłam rutynę ubrałam się w przed ostatni obrazek:ponieważ dzisiaj mam spotkania. Wyszłam z domu łapiąc kluczyki od auta i jabłko.Wjechałam na teren szkoły.Stanęłam obok auta Stilińskiego i nwm.Wyszłam z auta kierując się do dyrektora.
Po szkolnych korytarzach szłam z gracją.Niektórzy chłopacy gwizdali ,a ja na to się uśmiechałam.Weszłam do gabinetu derektora.
-Dzieńdobry
-Dzieńdobry
-A więc załatwiłaś zespół?
-Po szkole się z nimi spotykam.
-Aha więc masz tu mój numer telefonu po spotkaniu zadzwoń dobrze?!
-Dobrze to dowidzenia panie derektorze.
-Dowidzenia.
Po wyjściu z gabinetu zauważyłam kto siedział na krzesłch przed gabinetem.
-Hejjj co wy tu robicie?
-Pokłóciliśmy się z jednym takim -Aha to idźcie ,a ja na was poczekam.
-Ok
Gdy mój kuzyn i jego przyjaciel weszli ja usiadłam na krześle. Czekałam i czekałam ,aż wreszcie wyszli.
-I co?
-Nie możemy iść na bal.
-Co?O nie chodźcie.
Wtargnęłam do pokoju derektora.Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:
-Pozwolisz tej dwójce Pacanów iść na bal.
-Pozwole im iść na bal.
-Zapomnisz o tym wszystkim.
-Zapomne o tym.
-Dobra chłopcy wychodzimy.
Wyszliśmy ,a oni do mnie z pytaniami:
-Jak to zrobiłaś?
-No moje nowe moce.
Po nudnych lekcjach wyszłam ze szkoły i to co tam zobaczyłam...to był koszmar...*************
Hej kochani zrobiłam sobie krutką przerwe.Oto na stępny rozdział który liczy 900słów.Jak myślicie zo zobaczyła Julia ,a może lepiej co zobaczyła
.
.
.
.
.
.
.
Wera???
Pozdrawiam was wasza ukochanaloversJulii513
CZYTASZ
TEEN WOLF:Nastoletnia wilczyca i alfa!!!//D.H//
FanfictionJest to dziewczynie która ma problemy z różnych dziedzin. Jednak coś i ktoś zmieni jej całe życie.Zapraszam do czytania loversJulii513!!!