Rozdział 6

20 2 0
                                    

  Następnego dnia czułem się o niebo lepiej. Dziwne mrowienie ustąpiło, a ja czułem się jak nowo narodzony. To ta piękna dziewczyna o długich, brązowych włosach i zielonych oczach namotała mi w głowie. Przestałem myśleć o bólu, co było dla mnie niesamowitym uczuciem. Wstałem, ubrałem się, zjadłem śniadanie i pełen optymizmu wyszedłem z domu. Nie przejmowałem się nawet spóźnieniem przez korki na drodze. Kiedy tata wysadził mnie pod samą bramą do szkoły zauważyłem ją. Stała parę metrów przede mną, uśmiechnięta i jeszcze piękniejsza niż wczoraj. 

-Ile można na ciebie czekać?-krzyknęła z daleka.

-Czekałaś na mnie?-zrobiłem się czerwony.

-W innym przypadku dawno poszła bym na lekcje-szeroko się uśmiechnęła.

Podszedłem bliżej. Teraz doskonale widziałem jej oczy, piegi i duże czerwone usta.

-A więc dziękuję-szepnąłem.

-Nie ma za co, chodźmy już.

Pociągnęła mnie za rękaw kurtki i pobiegła w stronę szkoły. Goniliśmy się na parkingu dopóki woźny nie zaczął na nas krzyczeć, że mamy iść na lekcje. 

 Zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła je pani Barbara od matematyki. Nigdy nie lubiłem tego przedmiotu, a w szczególności tej baby. Miała siwe włosy, nigdy się nie malowała. Zawsze ubierała bardzo zwiewne sukienki lub koszule i przy jej bardzo chudej figurze wyglądała jak duch. Kiedy nas zobaczyła widziałem jak w jej oczach zapala się ogień. Przez następne piętnaście minut lekcji słuchaliśmy wykładu na temat spóźniania się na matematykę. Ostatecznie skończyło się tylko uwagą w dzienniku, choć straszyła nas nawet dyrektorem. Ostatnie minuty lekcji były najdłuższe. Robiliśmy jakieś nudne zadania z pierwiastków. Po dzwonku wyszliśmy pierwsi z klasy. W miedzy czasie osoby z naszej klasy przybijały nam piątki za zmarnowanie okropnej matmy. Przez chwilę poczułem się jak bohater. Kiedy tylko ja i Karolina wyszliśmy z sali wybuchnęliśmy wielkim śmiechem. Wszyscy się na nas patrzyli, a nasze wrzaski stawały się coraz głośniejsze. W końcu podszedł do nas nauczyciel niemieckiego i powiedział, żebyśmy się  uspokoili. Staraliśmy się być poważni ale od czasu do czasu któreś z nas na chwile przypominało sobie o tej wściekłej minie matematyczki.

Spędziliśmy ze sobą wspaniały dzień w szkole. Na każdej lekcji i przerwie czuliśmy się jak dobrzy przyjaciele.

Dla CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz