* Następnego dnia, rano *
Wstałem wraz z budzikiem. Od razu poszedłem wsiąść prysznic. Ogarnąłem się i ubrałem. Po chwili byłem już gotowy. Spojrzałem na zegarek. 8.54. O 9:00 miał ktoś po mnie przyjechać. Schowałem telefon tak, żeby nikt go nie zauważył. Nie było opcji, żebym pojechał bez niego. Przejrzałem się w lustrze. Było ok. Nie zależało mi jakoś na wyglądzie, bo wiedziałem te czuby i tak będą wyglądały gorzej niż ja, a poza tym będą miały w to wyjebane.
Po chwili usłyszałem jak ktoś wali w drzwi. Od razu otworzyłem je.
- Pan Nathan Roberts?- zapytał jakiś facet w garniaku, a za nim stało dwóch strażników.
- Tak.
- Wie pan w jakiejś sprawie tu jesteśmy?- spojrzał na mnie poważnie.
- Tak.- mruknąłem i założyłem szybko buty i wyszedłem z domu.
Jeden z mężczyzn zapiął mi kajdanki. I pociągnął mnie za nie, a drugi zamknął drzwi.
- Kurwa! Delikatniej!- wrzasnąłem.
- Idź nie marudź.- pchnął mnie.
Miałem ochotę wyjebać temu ochroniarzowi, ale powstrzymałem się. Doszliśmy do konwoju. Posadzili mnie z tylu i do tego weszła jakaś starsza babka ok. 50. Uśmiechnęła się i zaczęła zapisywać coś w swoim notesie. Zamknęli drzwi na ileś zamków (przynajmniej tak było słychać).
- Witaj.- uśmiechnęła się kobieta.
- Co pani chce?!- warknąłem.
- "Pacjent kontaktuje"- zaczęła coś notować w swoim notesie.
- Co pani robi?- zmarszczyłem brwi.
- Sprawdzam tylko twój stan psychiczny.
- To niech sobie pani odpuści, bo to kurwa nie ma sensu.
- "Pacjent ma przejawy agresji"- ponownie zaczęła pisać.
- Ma pani wszystko w papierach więc to jest kurwa bez sensu.
Przez resztę drogi ignorowałem kobietę. Kiedy dotarliśmy na miejsce, strażnicy wyciągnęli mnie z pojazdu. Przed nami był ogromny biały budynek ogrodzony murem. Ruszyliśmy do jego wnętrza. Wszystko to było białe.
I weź człowieku czuj się normalnie. Czuć się normalnie w takim miejscu i tak się nie da..
Wsiedliśmy do windy. Wjechaliśmy na drugie piętro. Winda była jedynym środkiem poruszania się miedzy piętrami i były na jakieś karty. Kiedy winda dotarła na odpowiednie piętro, wysiedliśmy z niej i zaczęliśmy iść jakimś długim, białym korytarzem.
Po chwili byliśmy przed jakimiś metalowymi drzwiami gdzie stał strażnik. Miał na oko tyle lat co ja. Był brunetem o niebieskich oczach i umięśnionej posturze.
- Nicolas, tu masz swojego podopiecznego.- warknął jeden ze strażników, którzy mnie tu prowadzili i popchnął mnie w kierunku bruneta.
- No i teraz kurwa pożałujesz.- powiedziałem i ruszyłem w jego kierunku, ale po kilku sekundach poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
- Dzięki. Dalej się nim zajmę. Możecie już iść.- powiedział ten gość, który stał wcześniej przy drzwiach.
Strażnicy odeszli.
- Nie zwracaj na nich uwagi.- powiedział i puścił moje ramie.
- Ja mu kurwie nie daruje.- warknąłem.
- Ej, bo serio tu wylądujesz. Tylko tym razem na stałe.- powiedział otwierając drzwi do mojej celi.
- To ty wiesz?- zdziwiłem się.
- Myślisz, że szef by mi nie powiedział Nate? No proszę cie.- prychnął.- Oprócz mnie kilka osób tylko wie o tym, że jesteś zdrowy.- rozkuł mnie z kajdanek.
- To pojebane.- wszedłem do tej celi.
Nie był to niestety pięciogwiazdkowy hotel.. Była to mała klitka. Miała 2m x 3m i wysokość z 2,5 m (oczywiści wszystko na oko ) wielkości z jednym małym oknem. Była cała biała. Jedyną rzeczą, która tu była to było łóżko i mała żarówka na suficie.
- Pojebane to jest to, że dałeś się tu zamknąć. - podał mi jakiś kombinezon w kolorze szarym i zwykle trampki w kolorze czarnym.
- Wiem.- wziąłem od niego ubrania.- Mam to ubrać?- uniosłem jedną brew do góry.
- Tak. Ja wyjdę, a ty się przebierz i zaraz oddasz mi swoje ciuchy. Przechowam ci je.
- Ok.
Wyszedł, a ja przebrałem się w to co mi dał i szybko schowałem telefon pod poduszkę.
- Już.- mruknąłem, a chłopak wszedł do celi.
- Dzięki.- wziął ode mnie moje rzeczy.- W ogóle to jestem Nicolas, ale mów mi Nick.- wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Nathan, dla znajomych Nate.- uścisnąłem jego rękę.
- Miło mi.
- Mi też.
- A teraz chodź. Poznasz towarzystwo z którym będziesz, żył przez najbliższy miesiąc.- zaśmiał się.
Wyszliśmy z celi. Ruszyliśmy w jakimś kierunku. Okazało się, że jesteśmy przed jakimś pokojem. Weszliśmy do niego. Okazało się to szatnia dla strażników. Nick schował moje rzeczy do swojej szafki, zamknął ja i wyszliśmy.
Ruszyliśmy białymi korytarzami w jakimś kierunku.
Po chwili dotarliśmy do jakiś drzwi gdzie widniał napis "Świetlica".
- Gotowy?- zapytał brunet poprawiając swój pas, gdzie miał przypięty paralizator i kajdanki oraz pistolet. Za chwilę łapał za klamkę.
- Tak.- powiedziałem.
"Czas poznać tych świrusów"- pomyślałem gdy drzwi się otwierały.
---
Jak wam się podoba to opowiadanie? Chyba na razie ma nie duże zainteresowanie XD Może kiedyś się to zmieni :P
Przepraszam za błędy :P
Inne opowiadania:
► Hooligans || Z.M.
► Hooligans: Life is Brutal || Z.M. *
► Hooligans: Life is Hard || Z.M (sequel Hooligans) **
►Random Knowladge || Z.M.
* Sequel Hooligans Epilog 2 (Dodatek XD)
** Sequel Hooligans Epilog 1 (Oficjalna kontynuacja)
CZYTASZ
Wyzwanie: Psychiatryk
Short StoryCzy zastanawiałeś/zastanawiałaś się jak to jest trafić do psychiatryka? Ty zdrowy człowiek w takim miejscu? Przecież to nie dorzeczne! Taa... Szkoda tylko, że ja byłem takim idiotą, że przez przegrany głupi zakład po pijanemu, pozwoliłem się tam zam...