3

1.1K 60 22
                                    

* Następnego dnia, rano * 

Wstałem wraz z budzikiem. Od razu poszedłem wsiąść prysznic. Ogarnąłem się i ubrałem. Po chwili byłem już gotowy. Spojrzałem na zegarek. 8.54. O 9:00 miał ktoś po mnie przyjechać. Schowałem telefon tak, żeby nikt go nie zauważył. Nie było opcji, żebym pojechał bez niego. Przejrzałem się w lustrze. Było ok. Nie zależało mi jakoś na wyglądzie, bo wiedziałem te czuby i tak będą wyglądały gorzej niż ja, a poza tym będą miały w to wyjebane. 

Po chwili usłyszałem jak ktoś wali w drzwi. Od razu otworzyłem je. 

- Pan Nathan Roberts?- zapytał jakiś facet w garniaku, a za nim stało dwóch strażników. 

- Tak. 

- Wie pan w jakiejś sprawie tu jesteśmy?- spojrzał na mnie poważnie. 

- Tak.- mruknąłem i założyłem szybko buty i wyszedłem z domu. 

Jeden z mężczyzn zapiął mi kajdanki. I pociągnął mnie za nie, a drugi zamknął drzwi. 

- Kurwa! Delikatniej!- wrzasnąłem. 

- Idź nie marudź.- pchnął mnie. 

Miałem ochotę wyjebać temu ochroniarzowi, ale powstrzymałem się. Doszliśmy do konwoju. Posadzili mnie z tylu i do tego weszła jakaś starsza babka ok. 50. Uśmiechnęła się i zaczęła zapisywać coś w swoim notesie. Zamknęli drzwi na ileś zamków (przynajmniej tak było słychać). 

- Witaj.- uśmiechnęła się kobieta. 

- Co pani chce?!- warknąłem. 

- "Pacjent kontaktuje"- zaczęła coś notować w swoim notesie. 

- Co pani robi?- zmarszczyłem brwi. 

- Sprawdzam tylko twój stan psychiczny. 

- To niech sobie pani odpuści, bo to kurwa nie ma sensu. 

- "Pacjent ma przejawy agresji"- ponownie zaczęła pisać. 

- Ma pani wszystko w papierach więc to jest kurwa bez sensu.

Przez resztę drogi ignorowałem kobietę. Kiedy dotarliśmy na miejsce, strażnicy wyciągnęli mnie z pojazdu. Przed nami był ogromny biały budynek ogrodzony murem. Ruszyliśmy do jego wnętrza. Wszystko to było białe. 

I weź człowieku czuj się normalnie. Czuć się normalnie w takim miejscu i tak się nie da.. 

Wsiedliśmy do windy. Wjechaliśmy na drugie piętro. Winda była jedynym środkiem poruszania się miedzy piętrami i były na jakieś karty. Kiedy winda dotarła na odpowiednie piętro, wysiedliśmy z niej i zaczęliśmy iść jakimś długim, białym korytarzem. 

Po chwili byliśmy przed jakimiś metalowymi drzwiami gdzie stał strażnik. Miał na oko tyle lat co ja. Był brunetem o niebieskich oczach i umięśnionej posturze. 

- Nicolas, tu masz swojego podopiecznego.- warknął jeden ze strażników, którzy mnie tu prowadzili i popchnął mnie w kierunku bruneta. 

- No i teraz kurwa pożałujesz.- powiedziałem i ruszyłem w jego kierunku, ale po kilku sekundach poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. 

- Dzięki. Dalej się nim zajmę. Możecie już iść.- powiedział ten gość, który stał wcześniej przy drzwiach. 

Strażnicy odeszli. 

- Nie zwracaj na nich uwagi.- powiedział i puścił moje ramie. 

- Ja mu kurwie nie daruje.- warknąłem. 

- Ej, bo serio tu wylądujesz. Tylko tym razem na stałe.- powiedział otwierając drzwi do mojej celi. 

- To ty wiesz?- zdziwiłem się. 

- Myślisz, że szef by mi nie powiedział Nate? No proszę cie.- prychnął.- Oprócz mnie kilka osób tylko wie o tym, że jesteś zdrowy.- rozkuł mnie z kajdanek. 

- To pojebane.- wszedłem do tej celi. 

Nie był to niestety pięciogwiazdkowy hotel.. Była to mała klitka. Miała 2m x 3m i wysokość z 2,5 m (oczywiści wszystko na oko ) wielkości z jednym małym oknem. Była cała biała. Jedyną rzeczą, która tu była to było łóżko i mała żarówka na suficie. 

- Pojebane to jest to, że dałeś się tu zamknąć. - podał mi jakiś kombinezon w kolorze szarym i zwykle trampki w kolorze czarnym. 

- Wiem.- wziąłem od niego ubrania.- Mam to ubrać?- uniosłem jedną brew do góry. 

- Tak. Ja wyjdę, a ty się przebierz i zaraz oddasz mi swoje ciuchy. Przechowam ci je. 

- Ok. 

Wyszedł, a ja przebrałem się w to co mi dał i szybko schowałem telefon pod poduszkę. 

- Już.- mruknąłem, a chłopak wszedł do celi. 

- Dzięki.- wziął ode mnie moje rzeczy.- W ogóle to jestem Nicolas, ale mów mi Nick.- wyciągnął rękę w moim kierunku. 

- Nathan, dla znajomych Nate.- uścisnąłem jego rękę. 

- Miło mi. 

- Mi też. 

- A teraz chodź. Poznasz towarzystwo z którym będziesz, żył przez najbliższy miesiąc.- zaśmiał się. 

Wyszliśmy z celi. Ruszyliśmy w jakimś kierunku. Okazało się, że jesteśmy przed jakimś pokojem. Weszliśmy do niego. Okazało się to szatnia dla strażników. Nick schował moje rzeczy do swojej szafki, zamknął ja i wyszliśmy. 

Ruszyliśmy białymi korytarzami w jakimś kierunku. 

Po chwili dotarliśmy do jakiś drzwi gdzie widniał napis "Świetlica". 

- Gotowy?- zapytał brunet poprawiając swój pas, gdzie miał przypięty paralizator i kajdanki oraz pistolet. Za chwilę łapał za klamkę. 

- Tak.- powiedziałem. 

"Czas poznać tych świrusów"- pomyślałem gdy drzwi się otwierały.

---

Jak wam się podoba to opowiadanie? Chyba na razie ma nie duże zainteresowanie XD Może kiedyś się to zmieni :P

Przepraszam za błędy :P

Inne opowiadania:

► Hooligans || Z.M.

► Hooligans: Life is Brutal || Z.M. *

► Hooligans: Life is Hard || Z.M (sequel Hooligans) **

►Random Knowladge || Z.M.

* Sequel Hooligans Epilog 2 (Dodatek XD)

** Sequel Hooligans Epilog 1 (Oficjalna kontynuacja)  

Wyzwanie: PsychiatrykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz