Chen

1.6K 106 17
                                    

DINO: Uwolnij swojego wewnętrznego kangura.

Cleo: Że co mam uwolnić?

DINO: No kangura.

Cleo: Przecież my mamy robić przysiady...

DINO: I o to mi chodzi, przypatrz się.

I zaczął skakać po całej sali jak ten zwierzak. A że wydawał przy tym dziwne odgłosy nie wytrzymałam, wybuchłam śmiechem.
Dzięki Niemu te męczące ćwiczenia stają się trochę bardziej znośne.
Mam wrażenie, że więcej kalorii spale śmiejąc się z niego, niż jakbym ćwiczyła.

DINO: Ziemia do Cleo, nie siedź skacz.
I tak o to skakaliśmy goniąc się między sobą.

Cleo: Daj żyć, dalej nie mogę. Wymyśl coś innego.

DINO: Jaki słabiak, no dobra, to może...

I zaczął mnie gilgotać. Mówiłam, że mam straszne gilgotki? Nie to wiedzcie, że mam straszne.

Płakała. Turlałam się ze śmiechu. Błagałam by przestał.

Powiecie mi jakim cudem wylądowałem na Chenie, dosłownie na nim leżąc.
Spaliłam buraka i szybko z niego zeszłam.

Cleo: Przepraszam, to tak samo jakoś.

DINO: Nic się nie stało - zmierzwił mi włosy.

Cleo: Nie.. Wiesz, że tego nie cierpię! Zaraz oberwiesz.

DINO: TO NAJPIERW MNIE ZŁAP!!

Cleo: Czekaj niech cię dorwę w swoje ręce.

Cleo: Chono tu!

DINO: Jesteś za wolna.

Goniłam go chyba już z pięć minut i miałam dość, więc zgarnęłam butelkę wody z krzesła, odkręciłam zakrętkę i wycelowałam w chłopaka.
Dziś mam chyba jakieś szczęście, bo trafiłam prosto w twarz. T-shirt stawał się coraz bardziej mokry, co spowodowało, że było widać zarys mięśni pod nią.
Z pustą butelką zaczęłam się cofać.

DINO: Co powiesz na to, że sobie jeszcze pobiegamy?

DINO: Uciekaj. - powiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

Mam przechlapane.
Uciekłam z piskiem z sali, a za sobą usłyszałam głośny śmiech.

EXO #oneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz