6.

2.3K 118 9
                                    


Przebudziłam się myśląc że jest dość wcześnie, na tyle że zdążę jeszcze wyjść pobiegać do pobliskiego parku, lecz gdy spojrzałam na zegarek okazało się ze jest 10. Momentalnie zgłodniałam, a że w lodówce motelu nie było nic wartego uwagi, obudziłam Meg, dałam jej 15 minut na ogarnięcie i sama poszłam do łazienki zrobić to samo. Zgadując ze dzisiaj nie będziemy mieli żadnej sprawy, przy dobrych wiatrach znajdziemy jedynie jakąś w gazecie a pracę nad nią zaczniemy dopiero za kilka dni postanowiłam ze ubiorę się luźno. Założyłam czarne rurki, bokserkę i na to flanelową koszulę w kratę, których w walizce mam na prawdę sporo. Przeczesałam włosy i pierwszy raz od dłuższego czasu pozostawiłam je rozpuszczone. Nie malowałam się, bo zwyczajnie nie miałam na to ochoty i po umyciu zębów wyszłam z łazienki. Wzięłam torbę z ciuchami, portfel i telefon wsadziłam do kieszeni kurtki i czekałam na Meg. Wyszła z łazienki po 5 minutach i obie skierowałyśmy się w stronę pokoju Winchesterów. Wparowałam tam jak burza, strasząc chłopców, Sam trzymał pistolet celując we mnie, a Dean właśnie wypluwał piwo. Zaczęłam się śmiać. Gdy przestałam, poważnie powiedziałam:
-Bar, jedzenie, my, teraz.
-Co? I co to w ogóle miało być?! Pukać nie umiesz? Kobieto!
-Spokojnie Dean, chciałam sprawdzić wasz refleks. Zbieramy się, raz raz.- Powiedziałam odwracając się na pięcie.
- Zobacz Sammy, jak się rządzi krasnal.
-Słyszałam!
15 minut po tym, wsiadaliśmy do swoich samochodów, ja jechałam z Meg moim Mustangiem, a za nami jechała Impala.
Gdy usiedliśmy przy stoliku, od razu pojawił się tam kelner.
-Co podać? - Powiedział patrząc na mnie, był nawet przystojny.
-Poproszę naleśniki, jajka z bekonem i kawę. - Uśmiechnęłam się szeroko.
-Juz się robi.- mrugnięcie. Chwilę potem usłyszeliśmy chrząknięcie. Dźwięk należał do Dean'a. Spojrzeliśmy na niego wszyscy a on siedział z niezadowoloną miną i założonymi rękami.
- Ach,przepraszam! - odezwał się kelner.- Co podać państwu?
- Owsiankę z suszonymi truskawkami i kawę. - uśmiechnęła się Meg.
-Naleśniki, jajka z bekonem i kawę. - Dean, no cóż nie powiem, gust ma niezły.
- Sałatkę z kurczakiem i kawę.
- Dobrze dziękuję. Zamówienia przyniosę w mniej więcej 10 minut. -powiedział zwracając się do mnie.
- Jasne, dzięki. - puściłam mu oczko.
Odszedł.
Przy stoliku zrobiło się cicho, Meg tak jak i Sam lekko się śmiali, a Dean nadal był w takiej samej pozie jak przed chwilą.
- Powiedz, Ivy...czy kelnerzy zawsze się tak wobec ciebie zachowują? - zaśmiał się Sam.
- Hę? A tak! No cóż...kelnerów nie ma zbyt wielu, ale gdy są to tak, tak właśnie się zachowują...w sumie czasem nawet kelnerki tez. - Zachichotałam.
- O Boże! Druga wersja Dean'a! - Sam odwrócił się w jego stronę, dźgając go łokciem w bok. A ten lekko się uśmiechnął.
- Ale on był akurat beznadziejny. - Powiedział starszy łowca.
- Wcale nie był taki zły. - Odezwała się Meg.
- Co nie? Cudem świata to on może nie jest jak się siedzi z takimi dwoma ale i tak. - Zaśmiałam się.
Chłopcy spojrzeli po sobie i nic nie powiedzieli. Widać było ze Deanowi spodobała się taka odpowiedź.
Przyszedł chłopak z naszym śniadaniem i rozłożył się między nas. Uśmiechnął się do nas i znów odszedł.
Na moim talerzu, dodatkiem do jedzenia był jeszcze numer chłopaka, miał na imię Mark. Zaśmiałam się delikatnie i zgniotłam kartkę będąc pewna że się z nim nie umówię.
Po zjedzeniu posiłku poszliśmy do samochodów, stanęliśmy przed nimi by ustalić gdzie jedziemy.
- Proponuję jechać na farmę Bobby'ego i tam ustalić gdzie szukać Eve. - odezwał się Dean.
- W sumie to niezły pomysł, ma wiele książek a z nowymi informacjami może ją znajdziemy. Poza tym...musimy znaleźć Feniksa.
- Zgadzam się, pojedziecie pierwsi a ja z Meg za wami.
-Tak właściwie Ivy...ja nie będę na razie się w to angażować, Dean i Sam z trudem się do mnie przekonali a i tak nie można tego nazwać w ten sposób, wolę ograniczyć się do dwóch nowopoznanych łowców i jednego anioła. Gdy będziecie mieli coś o Eve, wezwij mnie.
- W porządku Meg, do zobaczenia. Uważaj na siebie. -  uśmiechnęłam się i przytuliłam ją. Meg odeszła o krok, podniosła rękę do góry, w geście pożegnania i zniknęła.
- OK. Zbierajmy się, to jakieś 3 godziny drogi, jak się zepniemy zdążymy na 15, i zaczniemy pracować.
Nic nie mówiąc, otworzyłam drzwi swojego samochodu i czekałam aż Winchesterowie ruszą. Włączyłam radio szukając stacji, która by mi się spodobała. Zostawiłam na piosence Wolf in shepp's clothing. Jest na prawdę świetna. Chłopcy ruszyli, więc ja zrobiłam to samo.

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz