Obudziłam się na łóżku w swoim motelowym pokoju. Pierwszą moją rekcją było sprawdzenie ran. Nie było ich, zdziwiłam się, ale przypomniałam sobie kogo przywołali Winchesterowie. Byłam im wdzięczna. Przeniosłam wzrok na pokój i zauważyłam Castiela siedzącego przy stole. Obserwował mnie. Wstałam i usiadłam na krześle obok.
-Co się stało jak straciłam przytomność?
-Pojawiłem się, po tym jak Dean mnie zawołał, zobaczyłem Ciebie w ramionach dem...Meg. Zabrałem Cię tutaj i uzdrowiłem.
-A gdzie Meg? Dean i Sam? - spytałam. -Och, i dziękuję ci Castiel, umarłabym gdyby nie Ty. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Tak Iveline, byłaś bliska śmierci nóż rozciął Ci wątrobę i jelito, zahaczył też o kręgosłup. Jeśli chodzi o twoje pytanie. Sam, Dean i Megan poszli dokończyć zadanie oraz załatwić sprawę z Peterem.
-To dobrze, spieprzyłam to.
-Właściwie...nie wiem co się działo, może powiesz mi?
-Byłam zagrożona więc wbiłam nóż rugaru w plecy, i podeszłam pod ścianę gdy potwór był w panice. Wtedy też niestety wbiegł Peter, właściwie nie wiem co on tam robił. Nim się obejrzałam miałam nóż w plecach, i nadgryzione ramię, zginęłabym już tam, gdyby nie Meg. - pokręciłam głową ze łzami wściekłości w oczach.- podcięła gardło potworowi i związała go, potem powiedziała Peterowi co ma robić i zajęła się mną. Resztę już wiesz.
-Ten demon...ona naprawdę się zmieniła.- powiedział zamyślony Cas.
-Tak, nie masz pojęcia jak bardzo.
Anioł pokiwał głową, potem siedzieliśmy w ciszy bo kompletnie nie miałam pojęcia o czym rozmawiać z aniołem. Po pół godziny pojawiła się cała trójka. Pierwszą osobą była Meg, Podbiegła do mnie i przytuliła. Potem nie myśląc co robi odwróciła się w stronę Casa.
-Dziękuję Ci Castiel. - powiedziała.
Anioł zamarł. Dosłownie.
-Ja...ja...-odchrząknął.- nie ma za co.
Dean i Sam byli w szoku, oczywiście Cas też, a ja się uśmiechałam.
-Jak się czujesz? - odezwał się Dean z troską w głosie.
-Dobrze, bardzo.
-Nigdy więcej czegoś podobnego! Nie możesz tak ryzykować. - twardym głosem powiedział Dean.
-Dokładnie. - poparła go Meg.
-Wiem...nie mam pojęcia co mi strzeliło, najpierw nóź, potem bałam się tak o tego chłopaka...-pokręciłam głową. -zabiliście go? Co z Peterem?
Wszyscy usiedli, ja zajrzałam do lodówki i rozdałam piwa. Wszystkim, poza aniołem który swoją drogą cały czas obserwował Meg.
-Zabiliśmy go, był taki wkurwiający. Chciał nawet ugryźć Sama! - zaśmiał się Dean siedzący obok mnie na łóżku.
Sam wywrócił oczami i dokończył.
-Z Peterem w porządku, wmówiliśmy mu po prostu że jego wujek był kanibalem, który był psychicznie chory i po ranie od noża zmarł. On w to uwierzył i to też powiedział matce. Odjechaliśmy jak najszybciej się da no i...jesteśmy tu.
Pokiwałam głową i spojrzałam na Deana, on także patrzył na mnie. Uśmiechnęłam się do niego ale on nie odwzajemnił gestu tylko skanował moją twarz jakby chciał ją zapamiętać.
-Czemu cały czas obserwujesz Meg? - odezwał się Sam, kierując te słowa do Castiela.
-Jest...interesująca, nigdy nie widziałem takiej twarzy.
Ona się spłoniła i opuściła głowę, a ja zachichotałam, przez co Dean się uśmiechnął.
-W sensie że jest ładna czy co? - zapytałam.
-Tak jest bardzo ładna ale...jej prawdziwa twarz. - mówił poważnie.
-Co z nią? - odezwała się Meg, zawstydzona patrząc na Castiela.
-Jest ludzka. Jedynie oczy...właściwie oko, tylko jedno jest czarne. Wyczuwam Twoją energię i ona nie jest...kompletnie mroczna. Ty się uzdrawiasz. - powiedział zaskoczony.
Meg pojawiły się w oczach łzy i zakryła usta ręką.
-Naprawdę? - powiedziałam zszokowana.
-Tak, czemu miał bym kłamać?- bracia zachichotali.
Podeszłam do Megan i uścisnęłam ją.
-Będziesz człowiekiem! - powiedziałam zachwycona, a moja przyjaciółka pokiwała głową z entuzjazmem.
Winchesterowie uśmiechali się delikatnie co do nich nie podobne, a Castiel nie spuszczał oczu z Meg. Do czasu, po chwili spojrzał w dół a my podążyliśmy za jego wzrokiem. WSZYSCY. O boże...Castiel miał wzwód. ANIOŁ MIAŁ WZWÓD. Czy to w ogóle możliwe?
-Cas...-odezwał się Dean wesoło. - o czym przed chwilą myślałeś?
-Ja...a właściwie o co chodzi?
-Po prostu co miałeś w głowie przed chwilą? - zapytałam zawstydzona.
-Megan...ma rozpiętą koszulę i...- zaczęłam się śmiać jak opętana, a moja przyjaciółka zawstydziła się i zapięła guzik. Winchesterowie śmiali się razem ze mną, szczególnie Dean a Cas wyglądał na skonsternowanego.
-Co się stało?
-Castielu, Meg Cię podnieciła. - powiedział Sam.
-Anioła podniecił demon...świat się kończy.- powiedziałam.
Cas nadal zastanawiał się nad Meg, ale jego sytuacja w spodniach uspokoiła się.
-Muszę iść, chcę dowiedzieć się więcej na temat uzdrawiania demonów. Żegnajcie.
I zniknął. A my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili uspokoiliśmy się i Sam odezwał się.
-Ja i Dean...powinniśmy się już zbierać. Wrócić do Bobby'ego i pracować nad Eve. Dobrze się z Tobą pracowało Ivy, naprawdę mimo tego wypadku...- spojrzał na Meg.- z Tobą też, tak właściwie to Ty złapałaś rugaru. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś będzie okazja. Gdybyś czegoś potrzebowała daj znać.
Wstałam i westchnęłam.
-Wy też dajcie znać czasem, było ciekawie, serio. - powiedziałam patrząc na Deana.
-Właściwie...-zaczął Dean. - czemu nie zaczniesz pracować z nami jeśli chodzi o Eve? Dzięki tobie wiemy jak ją zabić, wiesz więcej niż my, poza tym Cas jest ciekawy Meg, kto wie może coś się w nim poruszy. - zachichotał.
-Hej! Nie jestem przedmiotem i to słyszę! - powiedziała moja przyjaciółka mrużąc oczy, mimo tego czerwień znów wpłynęła na jej policzki.
-Dlaczego nie...ta współpraca mogła by się udać. - powiedział Sam, przenosząc swoje spojrzenie z Deana na mnie.
-Tak szczerze, nie mam pomysłu na siebie, a z wami pracowało się dobrze, więc jestem jak najbardziej za. I wiecie że Meg zostaje prawda? - odezwałam się.
-Tak. - skinął głową Sam.
-Więc zgadzam się. - powiedziałam zadowolona, odwróciłam się się w stronę Deana.-ale to nie znaczy że Cię lubię ośle! - wskazałam na niego palcem a on uniósł ręce do góry. Sam zachichotał, tak jak i Meg.
-Jasne, jasne. - powiedział Dean a ja prychnęłam.
-Co wy na to żeby zacząć od jutra? Przydał by nam się sen a nie ma sensu szukać innego motelu.
-Jestem za. - odezwał się Sam. Zaraz potem wyszli.
Zapowiada się ciekawie.
CZYTASZ
I'll always have your back. | SPN
FanficIveline Mikealson to łowczyni z przypadku, w wieku 14 lat straciła rodzinę i została wychowana przez łowcę który uratował jej życie, 16 lat spędziła na jego farmie zajmując się polowaniem na kreatury wokół, oraz trenując by być coraz lepszą. Kilka t...