Genna

58 8 3
                                    

- Dobra, ja wiem, że może nie jestem najlepszą osobą do takich rzeczy, ale jak Boga niestety kochać muszę - mam was dosyć. Mam was tak dosyć, jak nigdy nie miałam. 

Genna stała przed całą ekipą próbując opanować drżenie rąk związane z publicznymi wystąpieniami. Pozostali siedzieli przed nią, pochłonięci lustrowaniem trawy pod nimi.

- Od imprezy w tym obskurnym klubie nic nie jest tak, jak było. Spójrzcie na siebie. Cedric, Jensen - zwróciła się do nich - gdybyście mogli to właśnie teraz skoczylibyście sobie do gardeł. Bianca stanęłaby między wami, próbując nie obracać się w żadną stronę za bardzo, żeby nie być za którymś z was bardziej. Alex, ty wpadłabyś w histeryczny płac, bo przecież nikt nie umie pomóc ci z traumą przemocy, a sama sobie zamykasz drogę do tej pomocy. Nick, znając ciebie, nadskakiwałbyś Alex, próbując otrzeć każdą łzę, nawet tę, która jeszcze nie wypłynie, ale wiesz co? Ona patrzyłaby...

- Gens! - warknięcie Alex uspokoiło emocjonalny monolog dziewczyny. Jedno spojrzenie wystarczyło, by zrozumiała, że poszła o krok za daleko. 

- Nieważne - westchnęła najniższa z ekipy, przeczesując smukłymi palcami krótkie włosy. - Po prostu pogódźcie się jakoś.

- Wiesz, Genna, wybaczenie nie jest takie łatwe, jak ci się w tej twojej religii wydaje, bo wyobraź sobie, że mój przyjaciel sypia z moją dziewczyną - wyrzucił Cedric. Był wściekły, a tuż po swoich słowach zacisnął wąskie usta w cienką linię. 

- Cedric, proszę. - Głos Genny był delikatny, jak cała ona. - Musimy to wyjaśnić. Wszyscy. Wszystko. Znamy się od zawsze, dlaczego teraz wszystko się psuje? Dlaczego?

Cisza po tym pytaniu jeszcze długo wisiała między przyjaciółmi. To było jak domino. Każdy bał się dotknąć swoich klocków, bo te połączone były z zabawkami innej osoby. Ruszając którykolwiek temat, rozpętaliby burzę. Wiedzieli o tym. 

Pierwsza z ziemi podniosła się Alex. Zarzuciła sportową torbę na ramię, po czym wyciągnęła rękę do Nicka.

- Kto nocuje w szopie? - mruknęła do reszty.

Dłonie Bianci i Cedrica w tej samej chwili zawitały w powietrzu.

- O proszę, to chyba też wpadnę. Zrobi się ciekawy trójkąt. - Głos Jensa podniósł ciśnienie Ceda. Obrócił się w jego stronę, zaciskając szczękę.

- Zamknij pysk - wydusił.

- Chłopaki, ej, ej, spokojnie. - Genna powoli odciągnęła bruneta na bok, oglądając się w stronę reszty. - Idziecie?

Szopa zawsze oznaczała jedno: zakopanie toporu wojennego bez wyczyszczenia go.

Doskonali zdawali sobie sprawę z tego jak złe było nierozwiązanie sporów, ale z drugiej strony jeszcze lepiej wiedzieli o konsekwencjach chociażby próby uczynienia tego. Za dużo problemów narodziło się w ekipie, by ktokolwiek mógł je naprostować.

Nie wiedzieli jeszcze, jak wielki błąd popełnili nie rozmawiając o tym, o czym zdecydowanie powinni. 


W pomieszczeniu było siwo od dymu i duszno od ciężkich oddechów zgromadzonych. Alex chwiejnie wstała ze starego, wielokrotnie przypalanego papierosami fotela, próbując dostać się do torby w rogu szopy. 

- Pomóc Ci? - Zachrypnięty głos Nicka odwrócił jej uwagę od usilnego skupienia wzroku na jednym obiekcie.

Pokiwała niepewnie głową, a już chwilę później blondyn wyprowadził ją z szopy, biorąc ze sobą torbę dziewczyny. Reszta dawno posnęła po sporej ilości alkoholu i wypaleniu "trawy zgody", jak nazwali ją kilka lat wcześniej. Alex, mimo dużego otumanienia, zawsze wiedziała kiedy czas na zebranie się do domu.

- Zadzwoń do Erica - szepnęła, próbując ustać w miejscu.

Ciepłe, letnie powietrze otuliło jej chwiejące się ciało. Niebo błyszczało od gwiazd.

- Nie muszę, już napisał mi smsa, że tylne wejście gotowe, a mamie dosypał proszki - odparł spokojnie.

- Kocham go, Nick.

- Wiem, Nickie.

- Jest cudownym bratem, Nick.

- Mówiłaś, Nickie.

- Kochasz mnie, Nick?

Blondyn spojrzał na nią z niedowierzaniem. Odchrząknął niepewnie, szukając dobrej odpowiedzi.

- Kocham cię, Nickie.

- Wiem, Nick.

Kiedy już miał spytać ją o to samo, dziewczyna kaszlnęła cicho i mruknęła niewyraźnie w jego stronę:

- Ale jednej rzeczy nie wiem, Nick.

Zawsze kiedy brała jakiekolwiek używki, powtarzała imię przyjaciela jak mantrę. Cóż, uwielbiał to. Uwielbiał słyszeć to jedno słowo z jej pełnych ust.

- Jakiej?

- Nick. Czy Lea jest lepsza, Nick?

- Nie jest - odparł, zaciskając pięści w kieszeniach bluzy.

- Kłamiesz, Nick. Zawsze kłamiesz.

- Kocham cię, Nickie - spróbował po raz ostatni.

- Widzisz, Nick? Miałam rację. Zawsze kłamiesz.

ŚródmieścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz