Cedric

116 14 5
                                    



 - Yoo, stary! Kopę lat! - wykrzyknął, łącząc swoją silną rękę z dłonią Dylana.
Zaśmiał się głośno, ukazując trochę nierówne zęby. Wilgotne włosy przykleiły mu się do czoła, więc szybko odgarnął je dłonią do tyłu. Za plecami usłyszał kolejne osoby.
- Genna, Cedric! - przeciągał ich imiona, skacząc wysoko.
- Brał? - wysoki chłopak zerknął na kolegę, stojącego za Jensem pytając go bezgłośnie.
Jedno kiwnięcie głową mu wystarczyło.
- Idziemy, chodź. – Chwycił stojącą obok krótkowłosą nastolatkę, próbując się odwrócić.
Usłyszał za sobą głośny sprzeciw, a raczej głośny śmiech, przepełniony zawodem. Jensen znowu brał jakieś chore leki, które niby miały mu pomóc w walce z odwieczną migreną, a w rzeczywistości przyprawiały o nią resztę ekipy.
- Ced, gdzie ty idziesz? No stary, zostań. Będzie zabawa! Gens, wyglądasz dzisiaj tak pięknie, jak pięknie łączą się nasze imiona. Przyznajcie! Dylan! - wykrzykiwał.
Brunet próbował oddychać miarowo, w jakikolwiek sposób opanować nerwy, jednak kiedy niziutka dziewczyna obok pisnęła z bólu, jaki sprawiał jej silnym uściskiem na szczupłym ramieniu zrozumiał, że nic go już nie uspokoi. Posłał Gennie przepraszające spojrzenie, po czym szybko obrócił się w stronę szatyna. Chwycił Jensa za koszulę, niemal kipiąc ze złości. Chwilę później patrzył jak ciało jego kolegi zsuwa się po ścianie, na którą został rzucony.
- Ty pierdolony egoisto! Kurwa, zawsze tylko ty się liczysz, ty i twoja nikogo nieobchodząca nic dupa! Miałeś nie brać, przynajmniej dzisiaj. Kurwa! - krzyczał, co chwilę przygniatając chłopaka do muru.
- Głowa mnie bolała! - warknął tamten.
- Wszystkich nas bolą głowy od tego ciągłego pierdolenia! Gówno prawda! Nic cię nie boli. Ćpiesz! Ćpiesz jak ci, z których jeszcze kiedyś się, kurwa, śmialiśmy!
- Cedric? - Nagle usłyszał za sobą zdziwiony głos Alex.
Obejrzał się przez ramię. Nick obejmował ją ramieniem, próbując uspokoić. Wszyscy wiedzieli, że dziewczyna źle reaguje na krzyk czy jakąkolwiek formę przemocy. Trauma. Widok zmartwionych jasnobrązowych oczu i drżące ręce jego przyjaciółki pomogły mu się uspokoić. Chciał odwrócić się i pomóc Jensowi wstać, jednak kiedy znowu na niego spojrzał wcześniejsze opanowanie zniknęło.
- Z czego ty się znowu śmiejesz – wrzasnął.
Siedział tam. Siedział i śmiał się jak szaleniec.
- Jesteś żałosny, Ced. – Spoważniał nagle. Tylko on go tak nazywał. - Jestem chory, nie obchodzi cię to. To wokół twojej dupy wszystko się kręci, wszyscy nad tobą skaczą jakbyś był dzieckiem...
- O czym ty gadasz, Jens? - Nick wtrącił się do rozmowy, stojąc na równi z Cedricem. Sięgał mu do ramienia mimo swojego metra osiemdziesięciu.
- Boli cię to, co? Boli cię, że nie jesteś wystarczający? - chłopak pod murem kontynuował swoją przemowę, co chwilę zaciskając oczy, by móc skupić spojrzenie na jednym punkcie.
Dylan, Genna, Nick i Alex przysunęli się do nich, próbując zrozumieć sens słów swojego przyjaciela. Był jak opętany. Leki zasłaniały mu już absolutnie wszystko. Pierwsze dziwne zachowania zignorowali, mówiąc między sobą, że pewnie organizm musi się przyzwyczaić, że to nowość. Następne tłumaczyli usposobieniem chłopaka. Teraz przerastało to ich najśmielsze oczekiwania. Zachowywał się, jakby zjadł wszystkie rozumy razem z lekami. Przerażał ich.
- Hej? - Bianca zjawiła się znikąd, spoglądając na wszystkich z boku. - Sorry za spóźnienie. Coś się stało? Wszystko dobrze? - Na każde pytanie odpowiadała jej cisza. - Czy ktoś mógłby mi odpowiedzieć o co tu chodzi? Cedric!
Chłopak stał, zaciskając pięści. Tak długo jej nie widział. Minął tydzień od ostatniej imprezy, czekał aż wszystkie malinki znikną. Tęsknił.
- Porozmawiaj ze swoją dziewczyną, no dalej, stary, czego się boisz? - Jens uśmiechnął się szaleńczo. - Ouu, chyba wiem czego... przyznasz się swojej ukochanej dziewczynie do zdrady, a tej nawet to nie zaboli. Ucieszy się, że w końcu ma pretekst, by z tobą skończyć i wskoczyć mi do łózka, co? Ostatnim razem wiła się i jęczała moje imię jak żadna inna, wyglądała tak... - silne uderzenie z pięści stłumiło koniec zdania. Krew popłynęła z wargi Jensena. Chłopak wytarł ją niedbale o wierzch dłoni, spoglądając na przyjaciela spode łba.
- To ty jesteś żałosny, Jensen – rzucił wyższy chłopak.
Odchodząc, poczuł na ręce dłoń swojej dziewczyny, jednak wyszarpnął się i splunął przez ramię. Na odchodne krzyknął to, co pierwsze przyszło mu do głowy, widząc zupełnie niewzruszone miny przyjaciół na wieść o romansie Bianci z Jensem:
- Wszyscy jesteście, kurwa, żałośni.


ŚródmieścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz