- Dwunasty maja. Jest naprawdę bardzo dobrze, dawno nie czułam się lepiej. Wyglądam dzisiaj pięknie, kocham i jestem kochana. Dziękuję za ten dzień – mówiła do siebie, stojąc przed wysokim lustrem, stojącym w rogu jej uporządkowanego pokoju. Zatrzymała nagrywanie dźwięku, po czym odrzuciła telefon na idealnie zaścielone łóżko. - Gówno prawda.
Wsunęła na zmarznięte stopy ulubione trampki, szybko przecierając ich gumowe czubki. Musiała zachować przynajmniej pozory czystości. Pod jasną sukienkę z kolorowym wzorem wciągnęła krótkie, poszarpane w niektórych miejscach spodenki, wkładając w nie fioletowy crop top. Zadbanymi dłońmi zakryła uwypuklenie. Jej odbicie w lustrze prezentowało się dziesięć razy lepiej, niż sama je postrzegała. Zawsze wyglądała lepiej, niż myślała. Samokrytyka byłaby jej drugim imieniem, gdyby nie to, że już je miała. Alexandra Nicole. Brzmiało dumnie. Może nie powinno? Gdyby tylko ludzie wiedzieli, co kryło się pod wysoko postawionym nazwiskiem...Dźwięk nowej wiadomości odwrócił jej uwagę od odbicie w lustrze.
Nick: gdzie jesteś, Al?
Me: w friendzonie z Dylanem
Nick: Al
Nick: pospiesz się
Me: skłanianie do szybszego samobójstwa?
Me: to nie brzmi jak najlepsza próba pomocy
Me: wiesz, Nickie?
Nick: Alex, czekamy
Me: cierpliwości
Me: jeszcze chwilę się ze mną pomęczycie
Nick: żarty o samobójstwie?
Nick: to nie brzmi jak najlepsza próba bycia zabawną
Nick: wiesz, Nickie?*
Uśmiechnęła się szeroko do telefonu. Ze wszystkimi z ekipy miała dobry kontakt, jednak z nikim nie potrafiła dogadać się tak dobrze, jak z tym blondynem. Wiele razy leżeli u niego w pokoju całymi nocami albo rozmawiając, albo po prostu milcząc, następnego dnia nie mówiąc o tym ani słowa. Nie chcieli, by reszta wiedziała. Wszyscy mieli być równi, taka była zasada.
Me: wiem jakim tonem byś to powiedział
Nick: wiem jakim tonem nie odezwę się do ciebie
Nick: jeśli nie pojawisz się tu w ciągu pięciu minutMe: poczekaj
Me: pamiętałam ten żart
Me: jakimkolwiek?
Nick: 3 minuty, Alex.
Nick: i tak, jakimkolwiek
Odczytała jego ostatnią wiadomość, włożyła telefon do stanika tak, by był niewidoczny i ostatni raz spróbowała wygładzić włosy. Wyszła z pokoju.
- Alex? - Aksamitny głos jej mamy postawił niewidzialną blokadę przed drzwiami wyjściowymi tuż przed tym, jak chciała je otworzyć. Cholera. - Alexandra.
Brunetka przewróciła oczami na dźwięk swojego pełnego imienia, jednak posłusznie cofnęła się do kuchni, wymuszając delikatny uśmiech.
- Gdzie idziesz? Anastasia będzie za chwilę. – Wysoka, szczupła kobieta zerknęła na swoją córkę zza okularów z białą oprawką. Elegancja ukryta była w każdym szczególe, składającym się na czterdziestolatkę. Nawet jej smukłe palce, przyozdobione drogą biżuterią wydawały się emanować perfekcją.
- Słucham? - wydusiła nastolatka niedowierzająco.
- Nie powinnaś być tak zdziwiona, zapisałam jej przyjazd w kalendarzu na naszej rodzinnej ścianie, skarbie. Nie sprawdzałaś go dzisiaj rano?- Pozwolę sobie sprawdzić jeszcze raz...
Kurwa mać.
Wzrok brunetki szybko powędrował na ścianę korytarza pełną rodzinnych zdjęć, laurek, tworzonych przez Alex i jej braci, gdy byli jeszcze dziećmi, dyplomów i wszystkiego, co wywoływało w dziewczynie obrzydzenie. Cała ta urocza atmosfera nijak miała się do relacji między nimi a rodzicami. Zero rozmów. Zero uczuć. Zero czegokolwiek, co nie było wpisane w wielki kalendarz, zajmujący honorowe miejsce. Było zapisane w nim absolutnie wszystko, niektóre wydarzenia miały przy sobie dopisane nawet dokładne godziny z minutami. Porządek w życiu to klucz to sukcesu, jak mawiała mama. Faktycznie, dwunasty maja podkreślony był czerwonym długopisem, a starannie zapisane imię kuzynki wyglądało tak, jakby ktoś poprawiał je przynajmniej dwa razy.
- Cholera – mruknęła brunetka, zaciskając dłonie w pięści.
- Ou, wiecznie poukładana Alex przeklęła, czyżby kończył się świat? - Niski głos zabrzmiał tuż za plecami nastolatki.
Eric stał oparty o przeciwległą ścianę pod schodami z ciepłym uśmiechem przyglądając się swojej młodszej o dwa lata siostrze.
- Wiedziałeś o tym? - szepnęła, wskazując na zapis przy dacie.
- Oczywiście, Braian gadał o tym cały wczorajszy wieczór. Chciałem cię uprzedzić, ale byłem zmęczony po pracy i za szybko zasnąłem, wybacz.
- Jasne, rozumiem – westchnęła ciężko. Po chwili namysłu podeszła do brata, położyła dłoń na jego ramieniu i powiedziała: Eric, ja naprawdę muszę dzisiaj wyjść. Nick mnie zabije, czeka tam już o wiele za długo. Mógłbyś mi...
- Okno? - zaśmiał się cicho.
- Kocham cię jak nikogo innego.
- Wiem, młoda.
Alex posłała mu jeszcze szybki uśmiech, po czym poszła do swojego pokoju. Sprawnie spakowała w torbę wszystkie potrzebne rzeczy i wsunęła ją pod łóżko. Starała się ignorować telefon, zwiastujący przychodzenie kolejnych wiadomości. Ledwo zdążyła usiąść przy biurku pełnym książek, a drzwi do pomieszczenia otworzyły się.
- Twój brat skarżył się, że masz teraz trudny okres w szkole językowej i nie chcesz pojechać na jego mecz, bo musisz wiele powtarzać. Nic mi nie mówiłaś. Jestem urażona, skarbie. – Czoło matki zmarszczyło się, ukazując sztuczne zmartwienie kobiety.
Tyle lat na deskach teatru uczy, co?
- Och, mamo, nie chciałam ci przeszkadzać, jednak skoro już wiesz... czy nie mogłabym spędzić tego dnia na nauce? Uwielbiam Anastasię, to niesamowita dziewczyna, jednak wiesz jak ważny jest dla mnie ten wyjazd, a egzaminy już za tydzień.
Jasnobrązowe oczy dziewczyny błysnęły ładnie w promieniach słońca, padających na jej twarzy. Stanęła przed czterdziestolatką, łapiąc ją za dłonie. Delikatnie ścisnęła palce, posyłając kobiecie przekonujący uśmiech.
- Dobrze, skarbie. Wierzę, że twoja kuzynka to zrozumie. Następnym razem spędzicie ze sobą czas, wiele mogłabyś się od niej nauczyć – rzuciła z przekąsem.
- Z pewnością.
Chwilę później mama Alex zamknęła za sobą drzwi. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, jednocześnie sięgając telefon. Musiała go schować, w końcu jej własna rodzicielka nie wiedziała o jego istnieniu. Zabraniała swoim dzieciom posiadania wszelkich urządzeń, które mogłyby rozpraszać je podczas nauki lub wspólnie spędzanych rodzinnych momentów.Nick: Alex?
Nick: Al, odezwij się
Nick: nie mogę już czekać
Nick: spieszy nam się!
Nick: odbierz do cholery
Nick: kurwa, Alex!Me: matka.
Nick: jest okej?
Me: okno
Nick: już idęZa to go uwielbiała. Znali się tak długo i tak dobrze, że rozumiał ją po jednym słowie i zawsze wiedział, co zrobić. Poczekała jeszcze chwilę, aż Eric włączy muzykę w pokoju obok. Wysunęła spod łóżka torbę, po czym podeszła do okna. Podłoga z desek skrzypiała w najmniej odpowiednich momentach, dlatego po kilku wpadkach z tym związanych razem z bratem znaleźli na to sposób - głośne słuchanie Beethovena zagłuszało wszelkie niepożądane przez nich dźwięki. Nick czekał już w ogrodzie, wyglądając swojej przyjaciółki.
- Gotowy? - spytała cicho.
Blondyn pokiwał głową i szybko złapał torbę. Reszta należała do Alex – wychyliła się na tyle, by stanąć na krawędzi balkonu, należącego do pokoju jej brata. Za szklanymi drzwiami mignęła jej postać Erica. Posłał jej szeroki uśmiech, który szybko odwzajemniła. Pod podłogą balkonu kryła się zwinięta drabinka. Odwiązała ją tak, by swobodnie zwisała, a już chwilę później wpadła w ramiona swojego blond przyjaciela. Wychodząc na ulicę zauważyła jeszcze, jak dziewiętnastoletni brat zwija ich odwieczną drogę ucieczki z tego domu tak, by nikt jej nie zauważył. To była ich tajemnica. Mieli mnóstwo tajemnic. Kochała go za to, że to zawsze zostawało między nimi. W końcu dorośli do tej chwili, w której rozumieli się bez słów, a razem mogli pokonać świat. Dlatego właśnie na jej lewym biodrze widniał kontur jednej połowy Ziemi, a na prawej łopatce Erica drugi. Po tym, jak matka rozwiodła się z ich biologicznym ojcem i wyszła za jakiegoś dzieciatego bogacza, który wiecznie był w delegacji, zrozumieli, że mają tylko siebie. Oni kontra świat. I nic więcej.*Nickie - specjalnie utworzony przez Nicka taki sam skrót od drugiego imienia Alex - Nicole.
CZYTASZ
Śródmieście
Genç KurguAlex, Genna, Bianca, Dylan, Jensen, Cedric, Nick. Każdy chciał stać się jednym z nich. Wieczne zabawy, ryzyko, alkohol - z boku wyglądali jak paczka dobrze bawiących się znajomych, ale to byłoby zbyt płytkie. Byli przyjaciółmi. Na śmierć i życie. To...