10.

6.4K 404 37
                                    

Czarna, rozkloszowana sukienka opinała moje małe ciało. Wyglądałam, hmm. Dobrze. Można to, tak powiedzieć.
Włosy, które wczoraj po wizycie u fryzjera są czarno-szare, ułożyłam w kucyk.
Mój makijaż nie był robiony dość długo.
Mam tylko maskarę na rzęsach, poprawione lekko brwi oraz bordową szminkę.
Dodatkowo miałam na stopach czarne baleriny ze złotym paskiem i zwykłą, białą torebkę.

Zbiegłam na dół, informując siedzącego tatę w salonie, że wychodzę i przyjdę od razu na kolację, na którą zostałam zaproszona wczoraj. Nałożyłam na siebie jeszcze kurtkę skórzaną i poszłam na przystanek autobusowy.

***

Zielony, wielki szyld z Starbucksa został oświetlony, tak abym mogła go zobaczyć. Zawsze lubiłam chodzić do tej kawiarni, ale dziś nie byłam w stanie zatrzymać moich emocji, ciągnących się po moim ciele. Nie byłam w stanie dowiedzieć się, co się stanie w następnych chwilach. Może i będą to złe rzeczy, a może dobre. Nie wiem.

Moje nozdrza wyczuły zapach świeżo mielonej kawy. Podeszłam do lady zamawiając latte karmelowe, od razu płacąc. Schowałam portfel do torebki szukając osoby, z którą byłam niechętnie umówiona.

Blond włosy było widać już z daleka. Westchnęłam cicho, ruszając do stolika i próbując zatrzymać chęć ucieczki.
Jej wzrok był utkwiony na telefonie na którym zapewne przeglądała jakieś zdjęcia. Była zdenerwowana, to było widać po trzęsących się palcach, poruszających się po ekranie. Odchrząknęłam i ściągając kurtkę usiadłam na przeciwko.

Cloe, od razu schowała telefon do niebieskiej torebki i uśmiechnęła się smutno, zakładając nogę na nogę. Na początku nic nie mówiła, patrząc na swoje nogi, a gdy otrzymałam swoje zamówienie, popatrzyła na mnie i ciężko westchnęła.

—Przepraszam, tak bardzo mi głupio. — zaczęła, pocierając czoło. —Poprosił mnie o to, bo wie, że zawalił. Nie trzymam jego strony, zawsze jestem za tobą, ale poszedł do Caluma, zadzwonił do Harry'ego, a nawet gadał z Niallem. Wiedział o twoim przyjeździe, wiedział o twoim narzeczonym. Dlatego tu jest.

—Nie winię cię za nic. Tylko mi przykro, że to ty brałaś w tym udział. — powiedziałam biorąc łyk kawy.

—Wiem. Nie wiedziałam, że wyjdzie coś takiego.

—Nikt nie wie, bo nie jesteśmy jakimiś wróżbitami. — zaśmiałam się, a ona zaraz mi zawtórowała.

Gadałybyśmy jeszcze dość długo, gdyby nie to, że miałam umówioną kolację rodzinną.
Czy jej wybaczyłam? Tak. Kocham ją, jak moją rodziną siostrę i jedna sprzeczka nie przeszkodzi mi w tym, żeby się ciągle obrażać. W życiu ja także popełniłam pełno błędów, za których nie otrzymałam kary od Cloe.

Mijający mnie srebrny samochód zatrzymał się, powodując u mnie szybsze przyśpieszenie serca. Przyśpieszyłam kroku, wiedząc, że za chwilę będę w rodzinnym domu.
Samochód zgasł i zaraz można było usłyszeć zamykające się drzwi. Rozglądnęłam się, patrząc czy nie ma nikogo gdzieś z boku.

Dlaczego się boję, chociaż nie wiem czy ktoś idzie za mną, czy do jakiegoś bliskiego domu?
Ciemno, które było spowodowane już późną godziną, straszyło mnie jeszcze bardziej. Złapałam mocniej za moją torebkę, wyciągając dzwoniący telefon.
Imię wyświetlające się na wyświetlaczu spowodowało u mnie ciarki.
Przejechałam kciukiem po zielonej słuchawce, przykładając aparat do ucha.

—Mogłabyś się obrócić? — zapytał, a ja wciągnęłam bardziej powietrze. Lekko zamykając oczy, odwróciłam się i otwierając powieki zobaczyłam go z wielkim bukietem róż.


✍Zawsze twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz