Rozdział X-"Przestań"

533 30 30
                                    

*w Alexandrii*

Ostatnie dni i tygodnie w Alexandrii były bardzo napięte. Carl stał się zamknięty w sobie. Czasami zdarzało mu się nawet wydrzeć na ojca czy inne osoby.

Tej nocy Carl nie mógł spać, więc postanowił, że wyjdzie na dwór. Była to już prawie północ. Chłopak usiadł na trawie i zaczął wpatrywać się w gwiazdy. Było to jedyne zajęcie, które go chociaż trochę uspokajało. Mimo, że minęły 3 lata od kąd porwali Louise, on nadal miał nadzieję, że uda mu się ją znaleźć. Kochał ją i to bardzo mocno. Te 3 lata...były to najgorsze lata w jego życiu. Nagle chłopak usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Obrócił głowę w stronę domu i zobaczył, że jego ojciec szedł w kierunku niego. Rick usiadł koło syna i odezwał się.

-Carl. To nie ma sensu, żebyś tak się zamartwiał. Ja doskonale rozumiem, że Ci na niej zależy, ale odpuść sobie. Przestań jej szukać...

-Ale ty nic nie rozumiesz! Będę jej szukać dopóki ją znajdę! Chociaż miałbym to robić do końca swoich dni!- wykrzyknął chłopak.

*w siedzibie Zbawców*

Louise nie mogła zasnąć, więc wyszła na dwór. Pojedyncze łzy spływały po jej policzkach. Zauważył ją Jason. Patrzył na nią dłuższą chwilę. Wiedział, że to w jakim jest stanie to jest tylko i wyłącznie jego wina, gdyż w końcu to on zainicjował porwanie. Stwierdził, że już ma dość tej chorej sytuacji i postanowił pomóc jej uciec.

-Louise?- Jason podszedł do niej.

-Czego chcesz? Jeszcze Ci mało?- spytała dziewczyna.

-To teraz...to nie jest tak jak myślisz. Ja sam mam już dość tej chorej sytuacji. Mam dość widzenia Ciebie w takim stanie.- chłopak powiedział zdecydowanym głosem.

-Co masz na myśli?- Louise spojrzała na niego.

-Pomogę Ci uciec.- odpowiedział.

Louise w mgnieniu oka zerwała się na równe nogi. Jason gestem dłoni pokazał, aby poszła za nim. Oboje udali się do bramy. Jason otworzył ją po cichu, a następnie oboje wyszli z obozu i ruszyli w drogę do Alexandrii.

*Godzinę później* *w Alexandrii*

-Ale Carl...-powiedział zrozpaczony Rick, gdy nagle oboje z synem usłyszeli walenie w bramę.- Pójdę zobaczyć kto to.  Mężczyzna wstał i udał się do bramy. Otworzył ją. A jego oczom ukazała się...Louise. -Carl nie uwierzysz kto przyszedł....

-No kto?- spytał chłopak.

-Chodź to sam się przekonasz.- powiedział Rick.

Carl wstał z ziemi i powolnym krokiem podszedł do bramy. Spojrzał na osobę stojąca dosłownie metr od niego i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jego ukochana...się odnalazła. Louise rzuciła mu się na szyję, a on objął ją najmocniej jak tylko umiał.

-Louise!-Carl powiedział, podczas gdy mnóstwo łez spływało mu po policzkach- Jesteś cała i zdrowa! Już traciłem nadzieję, że wogóle Cię kiedyś zobaczę...

-Carl, proszę Cię, nie myśl teraz o tym. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram.- powiedziała Louise złączając ich usta w długim i pełnym uczuć pocałunku.

Młodzi jeszcze nigdy nie byli aż tak szczęśliwi. Rozmawiali ze sobą całą noc. Wróciła do nich nadzieja....Nadzieja na lepsze jutro.

_______________________________________

I tak oto zakończyła się druga część opowiadania. Jak widać miłość przetrwała długą rozłąkę. Przed młodymi jeszcze wiele przygód, które nie zawsze będą miłe. Ale najważniejsze jest to...że są znowu razem.

Pozdrawiam

L.Grimes (00WalkerStalker00)

After All We Go OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz