Date

1.5K 102 21
                                    

Pół godziny później zatrzymaliśmy się na prowizorycznym parkingu.

- Okej - powiedziałam i rzuciłam na niego okiem bo nie miałam cholernego pojęcia gdzie jesteśmy - Co to za miejsce?

- Charlie, już mówiłem, że to niespodzianka, a jak ci powiem to nie będzie już niespodzianka - powiedział i uniósł brwi

Westchnęłam tylko i wysiadłam z samochodu, a Percie podążył za mną.

- Madamme - powiedział gdy do mnie podszedł i podał mi ramię

- Jesteś chory - zaśmiałam się, ale skorzystałam z jego oferty

- A teraz podążymy w miejsce, w którym ma odbyć się nasza pierwsza randka, miejmy nadzieję, że na długo ją panna zapamięta - powiedział teatralnie i zaczął prowadzić mnie wzdłuż pomostu

Byłam tak zajęta patrzeniem na niego, że nawet nie zauważyłam jeziora. Chyba czas coś z tym zrobić.

- A teraz - powiedział i zatrzymał się przy barierkach - proszę podziwiać piękny zachód, a ja wrócę lada chwila - ukłonił się i wzniósł w powietrze

Super. Pewnie zwiał i mnie zostawił, a za chwilę wyskoczą jakieś rekiny i mnie zjedzą.

Co jest ze mną nie tak?

Otrząsnęłam się i zaczęłam robić to co mi polecił. I rzeczywiście zachód słońca był tu wyjatkowo piękny. Na poczatku był żółtawy potem wpadał w pomarańcz a na końcu mienił się różnymi odcieniami czerwieni i chował się gdzieś na horyzoncie. Chociaż z mojej perspektywy wyglądało jakby powoli tonął w wodzie.

Chwilę później usłyszałam warkot silnika więc odwróciłam się w stronę skąd pochodził dźwięk.

I co zobaczyłam?

Perciego, który stał na motorówce a w zasadzie ją prowadził. 

Czyli jednak nie ma zamiaru zostawić mnie na pożarcie rekinom, tylko wypłynie na sam środek wody i sprawi że łódka pójdzie na dno a sam odleci.

Jeszcze gorzej.

- Czemu masz taką przerażoną minę - spytał niepewnie i zeskoczył z pokładu - Coś nie tak? Masz chorobę morską?

- Nie, nie, jestem po prostu - no jaka? - zaskoczona.

Boże Charlie przestań histeryzować, chłopak się stara, a ty po prostu nie jesteś przyzwyczajona.

Percie stoi z wyciągnięta ręką w moją stronę. Dlaczego to robi?

- Charlie, podaj mi rękę pomogę ci wejść - a wszystko jasne

- Tak, oczywiście - sam już stał na łodzi więc podałam mu rękę i chwilę później już płynęliśmy.

- Odpręż się i niczym się nie martw, łódka nie pójdzie na dno regularnie ja sprawdzam i używam - powiedział jakbym miała wszystkie obawy wypisane na twarzy.

Chwilę później zatrzymał się kilkaset metrów od pomostu, wyłączył silnik i pozwolił łódce spokojnie dryfować.

Odwrócił się do mnie i klasnął w dłonie.

- No to co, zaczynamy - uśmiechnął się, a ja od razu poczułam jak się odprężam

Wyjął koszyk spod jednego z foteli i postawił między nami. Otworzył go i zaczął wyjmować przeróżne pyszności. Owoce w czekoladzie, paluszki z ciasta francuskiego, tortille, tarta czekoladowa, wino(przecież miał mnie nie rozpijać), i jakiś sok. Do tego sztućce, szklanki, lampki i talerze.

- Wow - przyglądałam się wszystkiemu z zachwytem

- To taki piknik na łodzi, wszystko przygotował Paul z moją małą pomocą - powiedział i zarumienił się lekko. Zerknął na mnie obserwując moją reakcję.

- To wszystko wygląda cudownie i przepysznie, dziękuję - uśmiechnęłam się do niego, a on jakby rozluźnił się pod wpływem moich słów. Nie mogłam uwierzyć, że tak bardzo się postarał żeby wynagrodzić mi tamtą kolację.

- Zanim jednak zaczniemy chciałbym powiedzieć, że naprawdę mi przykro z powodu Tawny, nie chciałem żebyś to tak odebrała naprawdę nic do niej nie czuję - już chciałam otworzyć usta i powiedzieć, ze tamta sprawa jest już nieważna - Nie, jeszcze jedno - zatrzymał mnie i westchnął - Tak naprawdę jestem beznadziejny w tych sprawach, miałem tylko kilka dziewczyn, które nie były na poważnie, ale z tobą - pokręcił głową - Przy tobie czuję, że to coś więcej, rozumiesz? Nigdy nie czułem czegoś takiego, nawet nie potrafię tego opisać, ten tydzień w którym się do mnie nie odzywałaś to była męczarnia nie rób mi tego więcej. Dziewczyno naprawdę mi na tobie zależy - powiedział na jednym tchu i podszedł do mnie na tyle szybko, na ile pozwała mu łódź i przycisnął do swojej piersi
Nie wiedziałam czy byłam bardziej zszokowana czy szczęśliwa z powodu tych słów. Percie nidgy nie mówił takich rzeczy, zazwyczaj ograniczał się do krótkich zdań, więc cała jego wypowiedź kompletnie mnie zaskoczyła.

- Dobrze - powiedziałam nadal nie mogąc dojść do siebie po jego słowach i objęłam go w pasie - Obiecuję. 

- To dobrze - powiedział jakby mu ulżyło i odsunął mnie na długość ramienia - Przepraszam, mogłem cię wystraszyć tym potokiem słów, ale nie mogłem dłużej czekać - założył mi kosmyk włosów za ucho i jeszcze przez chwilę błądził swoimi niebieskimi chłodnymi oczami po mojej twarzy, jakby chciał zapamiętać każdy jej cal.

- Możemy zacząć randkę? - spytałam niepewnie - Przyznaję się bez bicia, że nie jadłam nic od wczorajszej kolacji

Roześmiał się na moje słowa, złożył pocałunek na czubku mojej głowy i wrócił na swoje miejsce.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że to powiedziałaś - powiedział podając mi lampkę wina - A co do twojej diety to wrócimy do tego później, potrzebujesz dużo energii podczas treningu, ułożę ci specjalny jadłospis - położył na talerzach kawałki tortilli - No to zaczynajmy - podał mi jeden z talerzy i uniósł lampkę do góry, a ja podążyłam w ślad za nim - Za nas - wzniósł toast czym oficjalnie rozpoczął naszą randkę.

____________________

Witajcie znowu!
Dawno mnie tu nie było za co naprawdę bardzo przepraszam.
Podczas mojej nieobecności nabiliście ponad 50 k wyświetleń i wow jestem naprawdę zszokowana, a jednocześnie się cieszę i bardzo dziękuję!
W końcu wzięłam się do roboty i może rozdział nie jest idealny bo długo nie pisałam, ale jest.
Miłego czytania.
Sharkl

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 05, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TodayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz