Rozdział 6

1.2K 91 19
                                    

SKY

Andy patrzył na mnie badawczo od kilku minut po wyjściu Briana i zaczynało mnie to irytować.

- Nie patrz tak, bo się zakochasz, a za trzy dni się żenisz - mruknęłam.

Uśmiechnął się lekko na ten przytyk.

- Sky.. - zaczął, ale mu przerwałam.

- Przestań, Andy. To stare dzieje, jesteśmy innymi ludźmi, każdy ma swoje życie - powiedziałam poważnie.

- Więc... Między wami wszystko gra? - spytał niepewnie.

Cóż, tak naprawdę to teraz się nie znamy... Nie wiem jaki jest dorosły Brian Young. Ale dla świętego spokoju pokiwałam głową.

- Tato, wujek zostawił jajecznicę! - wrzasnęła Sophie - Mama mówi, że nie zdrowo jest wychodzić z domu bez śniadania - dodała przemądrzałym tonem.

Andy popatrzył na nią porozumiewawczo.

- Jemy?

- Tak!

Sophie miała urodę Amandy, jednak charakter zdecydowanie po Andym.

- Sky, chcesz trochę? Brian robi najlepsza jajecznicę na świecie - zapytał Andy wyciągając talerze.

Wiem...

- Nie, dzięki. Dzisiaj już nic nie przełknę.. Ale mam wodę z cytryną! - podniosłam szklankę na dowód - Amanda jeszcze nie wstała?

- Wstała, ale nie ma siły się podnieść, nieźle wczoraj zabalowałyście - mruknął z uśmiechem.

- Nigdy więcej. A co z wieczorem kawalerskim, jak to możliwe, że byłeś w stanie nas odwieźć? Szczerze mówiąc, myślałam, że zastanę cię w stanie podobnym albo gorszym od nas.

- Cóż.. Chase miał wielkie nadzieje, ale Simon miał dzisiaj jakąś ważna sprawę i nie wyszło, a ja coś czułem, że będę musiał odwozić do domu wasze pijackie dupy.

- Poprosze ciasteczko - pod jego twarzą znalazła się wyczekująca mała dłoń. Popatrzył pytająco na swoją córkę.

- Powiedziałeś słowo na d. - wyjaśniła.
Przewrócił oczami i poszedł do szafki po ciastko.

- Jaka jest kara innych brzydkich słów? - zachichotałam. Andy popatrzył na mnie spod byka.

- Za ciężki kaliber płacę batonikiem

BRIAN

- Jesteś nienormalna.

Meghan popatrzyła na mnie rozbawiona.

- Spowiadasz się swojej byłej narzeczonej, co jest bardziej nienormalne? - prychnęła popijając tą swoją niedobrą kawę karmelową.
Zadzwoniłem do niej zaraz po wyjściu od Andyego, obydwoje mieliśmy sobie coś do opowiedzenia.

- Meghan! Takich rzeczy nie planuje się w godzinę, ty nawet nie znasz Włoskiego. Co to w ogóle jest za pomysł?

- Oh, daj spokój, Brian. Nauczę się, poza tym zawsze marzyłam o zamieszkaniu w Neapolu. I nie wymyśliłam tego w godzinę, myślałam nad tym naprawdę długo, wyjeżdżam za dwa miesiące, kiedy już pozałatwiam wszystkie sprawy - tłumaczyła podekscytowana miętoląc w dłoniach serwetkę.

Przypatrzyłem jej się uważnie, pomalowała się inaczej niż zwykle, zupełnie inaczej. I musiałem przyznać, że naprawdę było jej ładniej, ciemną szminke zastąpił lekki błyszczyk, zniknęła kreska na oku, włosy też miała inaczej spięte. Wyglądała dużo delikatniej delikatniej. Kiedy byliśmy razem, przypatrywałem jej się dokładnie tak samo jak dziś, jednak nigdy na jej twarzy nie było widać tego wyrazu jaki zobaczyłem teraz. Błogość. Meghan była zamknięta w sobie, kiedy przeszliśmy na etap przyjaźni, po zerwaniu nie mówiła mi wszystkiego, wolała słuchać moich opowieści. Ale teraz, jej zachowanie, plany... Otrząsnąłem się z tych rozmyślań i zauważyłem, że ona przygląda mi się tak samo.

- Poznałaś kogoś.

- Spotkałeś Sky.

Powiedzieliśmy w tym samym momencie.

- Co? - wykrztusiłem.

- Brian, znam cię lepiej niż samą siebie. Od razu po tobie widać. Skąd wiesz, że kogoś poznałam?

- Inaczej wyglądasz, inaczej się zachowujesz no i oczywiście ten twój absurdalny pomysł przeprowadzki, to z nim się przeprowadzasz? Ile go znasz w ogóle? Kim on jest?

- Oho, ktoś tu jest zazdrosny, czy po prostu zgrywa starszego brata? - zapytała z ironicznym uśmiechem przechylając głowę na bok - Urocze.

- Nie Meghan, ktoś tu się po prostu martwi, co to za jeden? Ile go znasz?

Spuściła wzrok i roześmiała się.

- Właściwie to... Całe życie. Jest moim sąsiadem. W dzieciństwie spędzaliśmy razem dużo czasu i teraz przerodziło się to w coś więcej. Ale przeprowadzam się sama, chociaż w sumie to dzięki niemu, bo załatwił mi tam pracę. On przyjedzie tam dopiero na święta.

Wtedy zrozumiałem, że to nie był słomiany zapał, ona naprawdę zamierzała się wyprowadzić. Zrodziło się we mnie idiotyczne uczucie. Coś mnie ukłuło, egoistyczna myśl.
Co zrobię bez Meghan? Była mi bliższa niż Andy. Przez sześć lat była mi najbliższą osobą, wiedziała o mnie wszystko. Była pierwsza osobą, o której pomyślałem kiedy coś mi się przytrafiło, wiedziałem że mogłem na niej polegać, zresztą z wzajemnością. Meghan układała sobie życie, kiedy moje było w rozsypce. Wyjeżdżał ktoś kto pomagał mi utrzymać je w kupie.
Egoistyczny dupek.

Później opowiedziałem jej o spotkaniu ze Sky. Co jakiś czas rzucała obelga w moją stronę komentując tym moje "nieporadne zachowania". Po tym nastąpiła rzecz, której się zupełnie nie spodziewałem. Już druga tego dnia.

- Brian? Stary co ty tu robisz z moją dziewczyną?

Przed naszym stolikiem pojawił się Matt, facet, z którym walczę kiedy idę się wyżyć w klubie u Keitha. Walczę to za dużo powiedziane, gdyby chciał mógłby mnie spokojnie zmiażdzyć w walce. Był wyższy i bardziej umięśniony. Może dlatego, że ćwiczył od dzieciaka. Wyglądem jednak w ogóle nie przypominał gościa, który ćwiczy sztuki walki, a przynajmniej nie teraz. Miał na sobie szary nudny sweter, okulary - widocznie zazwyczaj nosił soczewki, był ogolony, a jego brązowe włosy też wyglądały jakoś nie tak jak zwykle. Za bardzo się stara.

- Nie wierzę, pieprzony Matt Bowden? Zmieniłaś mnie na tego tępego osiłka? Myślałem, że stać cię na więcej, Meghan. - łapiąc się za serce pokręciłem głową że smutkiem.
- Co jest, Bowden zmieniłeś zawód na bibliotekarza?

- Uważaj, Young bo zarobisz w pysk poza ringiem - powiedział z uśmiechem i podał mi rękę.

- Zaraz, zaraz. Wy dwoje się znacie? - zapytała zszokowana Meghan.

- Czasem się bijemy - odpowiedziałem uśmiechnięty.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 12, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wróć Do Mnie SkyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz