Rozdział 5

147 11 3
                                    

***Rivendel***
    Rozpoczęła się rozmowa pomiędzy: Gandalfem Szarym,Panią Galadrielą, Elrondem i Sarumanen  Białym. Pani Elfów jako  pierwsza zabrała głos:
-Jak sądzę, Gandalfie, masz jakiś powód dla którego zebraliśmy się tu- powiedziała spokojnie.
-Tak ,Pani. Wszystkie legendy i podania opowiadają o nadejściu Emrysa,dziecka zrodzonego przez magie i Pana Smoków. Zjawił się w  Śródziemiu. Powiada ,że  przez przypadek przenieśli się tu.  Jest z nim książę Arthur Pendragon,który ma zjednoczyć albion i trzy siostry. Nie mają pojęcia co uczynić ,aby znaleźć się w domu. Znamy przecież tylko jeden sposób.
-Jaki?-zapytał władca miasta.
-Zniszczenie arcyklejnotu. Nie jestem pewien czy uda im się to wykonać,  ponieważ czarownik, zwany  Merlinem ,ukrywa swój dar.Coś mi się zdaje ,że jedna z sióstr, Veronica rozczula serce naszego Thorina.-Powiedział Mithrandir.
Teraz głos zajął Saruman:
-Brednie powiadasz czy jest jeszcze coś, co musimy omówić na tym spotkaniu.
-Myślę ,że to poważna sprawa. Bardzo dobrze zrobiłeś,zwołując to spotkanie.-powiedziała bardzo spokojnym tonem Królowa.
-Cieszę się. Jest jeszcze jedna ważna sprawa. W okolicy Dol Guldur rozpowszechnia się zło. Radagast mówił mi, że roślinność w tamtych terenach marnieje w mgnieniu oka.- Powiedział trochę podniesionym głosem Gandalf.
- Och... myślę, że nie powinieneś słuchać Radagasta. Od tych  ziół pomieszało mu się trochę w głowie. Już nie jest taki jak dawniej -powiedział Biały czarodziej.
-Mylisz się. Zobacz co tam znalazłem...- Mówiąc te słowa Gandalf wyciągnął za swoich pleców pakunek .- To przybywa zza światu- ogłosił.
- Skąd możesz to wiedzieć.Nie mamy dowodów.- skrytykował go.
-Wiem co widziałem.- Odpowiedział.
-Miejmy się na baczności. Uważam nasze spotkanie za zamknięte.- ogłosił w tym czasie Elrond.
Natomiast czarodziej  poprosił Galadriele o krótkął rozmowę.
- Pani czy znasz jakiś inny sposób dzięki ,któremu nasi przyjaciele z Camelotu ,będą mogli wrócić do domu?- Zapytał z nadzieją.
- Tak ,ale  jego wykonanie  nie będzie łatwiejsze- odpowiedziała smutno.
-Jaki?-Zapytał szybko.
-"Tylko ,ten ,który posiada największą dumę,musi stanąć przed obliczem śmierci ,kogoś na kim mu zależy i ulać łzę nad jego ciałem."- Zacytowała.
- Arthur uwielbia przecież tylko samego siebie.Dziękuje ci za poświęcony mi czas.- Odpowiedział zrezygnowany.
-  Niedługo większość twoich problemów sama się rozwiąrze. Pamiętaj:kiedy będziesz myślał ,że nie ma już ratunku,ja przyjdę ci z pomocą.
Mówiąc  ostatnie słowa podała mu dłoń i odeszła. On wyruszył w drogę na spotkanie z całą  brygadą. 
*** w kompanii***
  Szli wytrawale w umówione miejsce. Wkroczyli na  bardzo niebezpieczne tereny. Ludzie opowiadali  ,że odbywją  się tu bitwy olbrzymów.Zaczął padać deszcz i wiał straszny  wiatr . Thorin rozkazał wszystkim pilnować, by dziewczęta nie spadły  ze skał, ponieważ nie chciał  ich w ten sposób stracić. Sophija trzymała za  rękę Arthura, który na to odpowiedział jej uśmiechem. Veronica ściskała tak mocno nadgarstek Thorina ,że aż jej kostki pobielały. Strasznie go to bolało ,a równocześnie cieszył się ,że to właśnie jego wybrała. Ann tylko zapytała:
-A  ja?Kogo mam trzymać? Nikt mnie nie kocha! Czuję  się taka samotna.
- Możesz trzymać mnie. Jestem od ciebie wyższy.- powiedział Kili.
-Niech ci będzie tylko nie wasz się mnie puścić , bo jak przez ciebie zlece to ... ci wujek nogi z tyłka powyrywa.- powiedziała ze śmiechem.
- Jesteś dla mnie za ważna - powiedział poważnie.
- Naprawdę?- Zapytała zdziwiona.
- Nie bądź głupia.- wybuchnął śmiechem Killi.
Ann próbowała  go popchnąć ,co skończyło się tym ,że gdyby on nie złapał jej za talie spadłaby w przepaść.
-Wiem,że to dla ciebie szok, dostać kosza od tak przystojnego młodzieńca ,ale nie skacz od razu w przepaść- powiedział.
Nagle skała pod nimi rozpadła się na dwie części .Znajdowali się na jednym z olbrzymów.         Thorin widząc to ,że nie ma po tej stronie Filliego i Killiego krzyknął:
- Nie!!! Moi  mali siostrzeńcy.
- Nie drzyj się tak, bo jeszcze  to coś  nas zobaczy.
Odwrócił się w stronę z której dochodził głos,tam zobaczył resztę kompani. Natychmiast zaczął liczyć czy wszyscy są. Brakowało Bilba. Ann natychmiast  ruszyła mu z pomocą.Niziołek  zwisał nad przepaścią i  ledwo się  trzymał.  Wciągnięty upadł na ziemie i zaczął im dziękować.
- Wiedziałem, że będziesz kulą u nogi, panie Baggins.- zwrócił się do niego przywódca kompanii. Wszyscy nagle zamilkli ,a on  kontynuował.
- Bifur i Ori sprawdźcie czy ta grota jest pusta, jeśli tak przenocujemy tu.
Oni  wykonali  jego rozkaz. Tymczasem głos zajęła dziewczyna:
- Jesteś podły. Bilbo naraża swoje życie ,by pomóc wam odzyskać dom, a ty na niego krzyczysz za to ,że poślizgnął się i zleciał prawie ze skały.- powiedziała ostro do Thorina.
- Zamknij się i słuchaj! To moja kompania i będę tu robił co mi się podoba!- Krzyknął na nią.
W tym momencie przyszli zwiadowcy i powiedzieli ,że jest pusto i mogą tam przenocować. Wszyscy zajęli się przygotowaniem do spania. Blondynka  była roztrzensiona i nie wiedziała co ma zrobić. Położyła się ,więc koło Kiliego i próbowała zasnąć.Wtuliła się w jego plecy ,a oszołomiony krasnolud nie wyrywał jej się z uścisku. Veronice  było strasznie zimno. Cała się trzęsła ,więc Thorin wstał i przykrył ją dodatkowo swoim płaszczem. Szepnął jej do ucha "dobranoc" i sam się położył. Arthur natomiast strasznie narzekał,że mu nie wygodnie.
- W życiu nie zasnę  na tej podłodze.- marudził.
- Możesz chociaż dać spróbować innym.- powiedziała do niego zmęczona Sophija.
- Ta... jasne. Merlinie idź  zapytaj czy nikt nie ma jakiś zapasowych kocy. 
Niestety  sługa spał bardzo daleko od księcia i tego nie słyszał. Nie zadowolony blondyn musiał zasnąć tak. 
*** godzinę później  ***
Podczas ,gdy wartę pełnił Bifur  podłogą się zapadła i cała kompania wpadła w wąski tunel. Wszyscy gwałtownie się obudzili.Zasypana Ann powiedziała do Kiliego:
- Nie kop mnie. Chcę jeszcze spać.
On zaczął nią trząść i krzyknął:
- WSTAWAJ! ZOBACZ GDZIE MY JESTEŚMY.
Ona szybko się obudziła i zobaczyła jak wygląda sytuacja. Tunel skończył się i wpadli w ręce goblinów, które  pojedynczo ich gdzieś prowadziły. Kobieta przykucnęła za wielką skrzynia i postanowiła  poczekać aż sobie pójdą.
** * W jaskini goblinów***
  Wszyscy próbowali się wyrywać. Niestety na marne, bo podbiegało wtedy więcej stworzeń. Usłyszeli jakąś pieśń.  Wyszli zza rogu i zobaczyli wielkiego,tłustego króla,  który był  autorem piosenki.
- Zobaczcie kogo  my tu mamy. Nie jaki Azog Plugawy zapłaci bardzo dużo za twoją głowę, Thorinie Dębowa Tarczo. - powiedział król goblinów.
- On nie istnieje parszywa istoto- odpowiedział ostro przywódca.
Ten tylko roześmiał się i ponownie zapytał:
- Dokąd zmierzacie?
Teraz Arthur zabrał głos.
- Jeśli chcesz się do nas przyłączyć musisz wypełnić formularz i schudnąć jakąś tonę, żebyś nas nie opóźniał. Poza tym mamy ograniczoną  liczbę miejsc ,więc...
-Zamilcz głupcze!- krzyknął rozdrażniony władca.
-Jak śmiesz  ty .....gruba szynko nazywać mnie głupcem!- odpo- wiedział obrażony królewicz.
- Dosyć tego! Wyprowadzicie maszyny tortur. Zaczniemy od najmłodszych  osób.- krzyknął wielki goblin.
- Tylko pogorszyłeś sytuacje - powiedział szeptem Bilbo.
- Starałem się. Nie wiedziałem, że jest taki obrażalski- odpowiedział Arthur.
***Ann***
   Szła sobie korytarzem szukając przyjaciół  ,ale niestety  wpadł na nią jakiś goblin. Złapała swój sztylet i  trzymała przy jego gardle.
- Zaprowadzisz mnie teraz tam gdzie zabrali moich przyjaciół inaczej cię zabije- powiedziała ostro i złowrogo.
- Mhm...- odpowiedział goblin. Szli 10 minut aż zatrzymali się przed drzwiami.Podziękowała mu poczym wbiła sztylet w jego plecy. Zabrała broń i po cichu weszła do sali. Tam ujrzała  Thorina,który kłócił się z jakimś potworem .Postanowiła wmieszać  się w tłum.Po chwili podbiegła do machin i zaczęła przecinać tam różne liny i luzować śrubki,potem wbiegła na tyły kompani i wepchnęła się na środek. Kopnęła w kostkę stojącego przed nią Dwalina.On tylko odwrócił się ,a ona pociągnęła go na dół i po cichu wyjaśniła plan. Zaczęli miedzy sobą szeptać i w rezultacie wszyscy go już znali. Zaczęli go realizować. Thorin wyciągnął swój miecz  na co wszystkie stwory się cofnęły, a ich król Krzyknął "Zabić ich". Zaczęła się ucieczka.Na ratunek przybył  Gandalf i oślepił  stwory blaskiem. Zaczął ich wyprowadzać na zewnątrz i liczyć.
- Nigdy więcej się nie odzywają w takich sprawach jak negocjacje.-powiedziała Sophija do Arthura.
- Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie możesz tak do mnie mówić.- powiedział.
- A kiedy Merlin zrozumiał?- zapytała go.
Do rozmowy wtrącił się czarnowłosy.
- Ja i tak go nigdy nie słucham.- powiedział.
-  Miło to usłyszeć.Jak wrócimy do domu będziesz chodził na kolanach przez tydzień.- powiedział surowo.
- Problem w tym, że nie wiadomo czy wrócimy,prze twoje negocjacje.- zauważył złośliwie Merlin przez co dostał  od niego w żebro.
Niestety musieli znowu uciekać. Zbliżali się do nich orkowie.

"Nie Warto Nienawidzić"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz