Rozdział 9

1.5K 85 7
                                    

Z każdym dniem robiło się coraz cieplej. W końcu można powiedzieć, że wiosna przyszła, a wraz z nią moja nadzieja, że będzie tylko lepiej.

Jak zawsze przyszłam do szkoły wcześnie, usiadłam w ostatniej ławce przy oknie. Po drodze minęłam grupkę dziewczyny, które zawzięcie rozmawiały.

- Widziałyście tego chłopaka?- Zapytała jedną z nich, która stała bliżej mnie.

- A kto go nie widział?- Odpowiedziała druga.- Strasznie się wyróżnia. Jeszcze pochodzi z takiej rodziny...- Nie dokończyła tak jakby bała się nawet wymawiać to słowo.- To jest pewne, że nikt z nim nie nawiąże kontaktu. Każdy boi się chociażby stać obok niego. Tak to już jest kiedy między stado białych owiec wchodzi jedna czarna. Jeszcze gorzej kiedy to jest wilk przebrany.

Reszta dziewczyn pokiwała twierdząco głowami. Potem przeszły do innego tematu. Jak ja mogłam nie zauważyć chłopaka, który podobno aż tak się wyróżnia. Czyżbym była aż tak pochłonięta swoimi sprawami? Muszę się w końcu ogarnąć. Nie jestem pępkiem świata.

~***~

Siedziałam przy jednym ze stolików z Bree i dyskutowałyśmy o różnych rzeczach. Od czasu do czasu zastanawiałam się czy nie wykorzystać ładnej pogody i nie zjeść lanczu na dworze.

Nagle przyjaciółka przerwała w pół słowa i zmarszczyła brwi. Posłałam jej nieme pytanie.

- Wciąż nie mogę uwierzyć że Damian tutaj jest. To po prostu nie wybaczalne żeby demon przebywał wśród ludzi jakby nigdy nic. Powinien zostać w podziemiach tam gdzie jego miejsce z resztą takich jak on.

Zatkało mnie. Bree zawsze starała się we wszystkich widzieć dobro i nie spychała kogoś innego na margines tylko dla tego, że jest inny.

Nagle ten szok przerodził się w złość. Miałam już serdeczne dość tego, że traktuje się inne osoby tak źle, tylko dla tego, że nie pasują do reszty. Wstałam.

Wyszłam bocznymi drzwiami na zewnątrz i skierowałam się w stronę lasu. Nie zapuściłam się daleko. Oparłam się plecami o skałę. Czy mnie też tak by traktowali gdyby znali prawdę?

- Tu jesteś. Nie rozumiem, dla czego wyszłaś po moich słowach?

Podniosłam głowę i odwróciłam się do niej. Walnęłam dłonią w głaz.

- Dla czego tak traktujecie osoby, które nie pasują do reszty?!- Zapytałam. Poczułam mrowienie w okolicach łopatek, ale je zignorowałam. - To, że ktoś jest inny nie oznacza, że musisz od razu go skreślać. Jak ty byś się czuła gdybyś była na ich miejscu? Jakby wszyscy cię odrzuci?

Niebo pociemniało, a za chmur wyszły gwiazdy. Gdzieś za nami uderzył piorun, a uczucie mrowienia zniknęło, co oznacza, że skrzydła się rozłożyły. Bardzo mi się to wszystko spodobało. Uśmiechnęłam się jadowicie. Szybko się jednak opanowałam widząc cień strachu w oczach Bree. Mimo to, cała postawa dziewczyny wskazywała na to, że jest zadowolona z tego, że udało jej się mnie sprowokować.

Nie tylko mi się wydawało.

- Jesteś Aniołem Ciemności.- Powiedziała to takim tonem, że przeszły mnie ciarki.

Minęłam dziewczynę i skierowałam się w stronę parkingu gdzie stał samochód. Nie dam rady zostać na kolejnych lekcjach.

Przez całą drogę wycierałam wierzchem dłoni dłoni łzy żeby widzieć do kont jadę.

Trzasnęłam drzwiami pojazdu i wbiegłam na górę po schodach do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, a twarz zakryłam poduszką, w którą zaczęłam szlochać.

Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. Wyjrzałam za pościeli. Babcia rzuciła mi nieme pytanie.

- Jestem Aniołem Ciemności.- Odpowiedziałam

- Ty tak mówisz czy ktoś inny?

- A co to za różnica i tak nim jestem.

- Jest różnica! To co mówią inni nie ma znaczenia dopóki sama wiesz kim jesteś i się tego trzymasz. Jeśli jednak nie wiesz kim jesteś i zaczynasz wierzyć w to co inni mówią to się stajesz taka jaki inni chcą.

Racja. Dopóki wiem kim jestem to nie powinnam przejmować się tym co myślą pozostali.

-Idę pobiegać aby odreagować.- Rzuciłam szybko i poszłam się przebrać w dres.

Wybrałam dość prostą trasę na jogging. Pobiegłam do miasta, a następnie skierowałam się w stronę jeziora. Rozkoszowałam się złocistym piaskiem pod stopami i lśniącą wodą. Następnie wbiegłam do lasu gdzie wpadłam na jakąś dziewczynę. Zatrzymałam się aby dokładnie jej się przyjrzeć. Na oko miała czternaście, piętnaście lat. Siedziała pod jednym z drzew trzymając w ręce mały nożyk. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Podeszłam do niej.

- Hej. Jestem Luna.- Zaczęłam spokojnie rozmowę aby jej nie spłoszyć.- Nad czym myślisz?- Pokazałam ręką na przedmiot trzymany przez nią.- Raczej nie będziesz tym zbierać grzybów.

- Nie, nie będę tym zbierać grzybów. Myślę nad... śmiercią.- Zwiesiła głowę.- Ale to tylko myśli.

- To dobrze.- Nastolatka popatrzyła na mnie jak na wariatkę. Pośpieszyłam z wyjaśnieniem.- Między myślami, a czynami jest duża przepaść.

Zapadła dłuższa cisza, a żadna z nas nie miała potrzeby jej przerywać. Po lesie rozniósł się dźwięk przychodzącej wiadomości na telefon. Spojrzałam na swoje urządzenie. To nie był mój. Dziewczyna obok mnie też popatrzyła na swoją komórkę. Oczy jej się rozszerzyły. Nabrało głośno powietrza, a policzki pokryły się rumieńcami.

- To moja mama.- Powiedziała mimo tego, że jej nie pytałam o to.- Napisała, że mój brat, który leży w szpitalu obudził się właśnie ze śpiączki.

Poderwała się z miejsca i ruszyła w stronę głównej ulicy. Zatrzymała się nagle w pół kroku i podbiegła się do mnie przytulić.

- Dziękuję ci. Wiesz czasem ta przepaść nie jest wcale aż taka duża. Gdyby nie ty zapewne byłabym już martwa. Może to jakiś znak, może jesteś moim aniołem stróżem.

Obie spojrzałyśmy na nóż w jej ręce.

- Lepiej go schowaj. Nie wiadomo co by ludzie pomyśleli na jego widok.- Zauważyłam spokojnie.

- Zaniosę go od razu do domu.- Uśmiechnęła się promiennie.- Jeszcze raz dzięki.

I już jej nie było.

Stałam jeszcze chwilę w miejscu i myślałam nad tym wszystkim. Potem założyłam słuchawki , spojrzałam w niebo i biegiem ruszyłam dalej.


Córka ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz