25XII

1.1K 275 57
                                    

"Hej, czy to śnieg?"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"Hej, czy to śnieg?"

Baekhyun ustawił figurkę niedźwiedzia polarnego w czerwonej czapkce na kominku i uśmiechnął się widząc jak nowa ozdoba pięknie komponuje się z czerwonymi lampkami oplecionymi wokół mebli. Dokładnie tak, jak zawsze chciał.

"Och, skarbie" Chanyeol oparł się o framugę drzwi, krzyżując ramiona. "Wszystko jest perfekcyjne. Zostaw to już i zobacz pierwszy śnieg."

Słysząc słowa pierwszy śnieg Baekhyun drgnął i podbiegł w stronę okna, uważając, by nie zaplątać się w stosy łańcuchów choinkowych, porozrzucanych na podłodze. Rzeczywiście, ulice miasta przygrywała cienka warstwa pierwszego śniegu. Ich kolejnego pierwszego śniegu.

"Pięknie, prawda?" szepnął Park, owijając ramiona wokół talii bruneta, dokładnie tak, jak robił to zawsze.

"Tak" szepnął Baekhyun. "Dokładnie tak, jak wtedy."

Chanyeol zaśmiał się cicho, składając lekki pocałunek na jego szyi.

"Szósta rocznica. To dużo czy mało?"

"Trzy miesiące. Dużo czy mało?"

"Nie drocz się ze mną, kochanie. Powinniśmy to jakoś uczcić."

"Najpierw chcę dokończyć dekorowanie."

Chanyeol westchnął niepocieszony, opierając głowę na ramieniu Baekhyuna.

"Będziesz dekorował to mieszkanie w nieskończoność."

"Chcę, żeby jutro wszystko było perfekcyjne. Zbyt długo o tym marzyłem, żeby teraz się tym nie nacieszyć."

"Wszystko i tak będzie perfekcyjne" Chanyeol spojrzał w jego oczy. "Obiecuję."

Park jak zawsze wykorzystał swój dar przekonywania. I jak zawsze skończyli siedząc w McDonaldzie i świętując swoją szóstą rocznicę. Rocznicę tego, jak obydwoje odkryli, że bycie razem jest ich małym przeznaczeniem, zapisanym w płatkach śniegu. Rocznicę, która nie była ustalana żadnymi datami. Obchodzili ją wtedy, gdy spadł śnieg. Po prostu.

I taki stan rzeczy od początku odpowiadał Baekhyunowi. Nawet jeżeli nie zdążył przez to udekorować ich perfekcyjnego mieszkania perfekcyjnymi ozdobami. Och, a niby to Chanyeol był tym perfekcjonistą w ich związku.

Przywitał następny dzień przytulony do pluszowego misia (tak, dostał go od Chanyeola parę świąt wcześniej), chociaż o tej porze dnia zwykle obejmował tors swojego chłopaka, wspominając czasy liceum i słodkie początki ich znajomości.

Wigilia, och, jak bardzo nie mógł się doczekać, by ustawić wszystkie dekoracje na swoim miejscu, które przypisał im już przed kupieniem.

Spojrzał w okno, by w ciszy podziwiać spadający z nieba śnieg, a następnie zwabiony odgłosami z salonu wyszedł z ciepłego łóżka, zmierzając w ich stronę. Wszystkie ozdoby stały na swoim dawno przypisanym miejscu - choinka na środku, świeczki rządkiem na półce, lampki wokół wieszaka na parasole.

I Chanyeol.

Chanyeol siedzący w fotelu, patrzący na ogień płonący w kominku, pijący kawę z sennym uśmiechem.

Chanyeol mający za sobą już sześć świąt przy boku Baekhyuna.

Jego Chanyeol, w miejscu, przypisanym już w czasach liceum, w fotelu, przed kominkiem.

I choć możecie w to wątpić, Chanyeol trwał w przypisanym przez Baekhyuna miejscu jeszcze przez wiele, wiele świąt, aż do tych siedemdziesiątych (lub osiemdziesiątych, bo zakochani staruszkowie kiepsko liczą), które były ich ostatnimi.

Pogodny uśmiech na "dzień dobry" został odwzajemniony szybciej, niż Baekhyun mógłby się spodziewać, lecz rutynowo, tak, jak zawsze. Poszedł do kuchni, by robiąc sobie słabą, bezkofeinową kawę oddychać zapachem tej mocniejszej, czarnej, tej, którą lubił Chanyeol i właśnie wtedy poczuć parę silnych ramion, oplatających jego talię.

I być pewnym, że jest we właściwym miejscu.

A wigilijny poranek szybko zamienił się w wigilijne popołudnie, a to z kolei w ich cudowny, wyczekiwany, wigilijny wieczór.

"Przepraszam, że byłem dupkiem. Wesołych Świąt" wyrecytował do jego ucha tak miękko, tak ciepło, tak właściwie.

Baekhyun poczekał parę chwil z otworzeniem prezentu. Chciał usłyszeć ciąg dalszy.

"Kocham cię."

Wigilijna noc była jedynym świadkiem ich słodkiego pocałunku pod jemiołą, poprzedzającego rozwiązanie czerwonej kokardy na szczycie pudełka. I jeszcze zanim Baekhyun do końca rozpakował prezent, już wiedział, że nie będzie mógł w to uwierzyć.

"Chanyeol... naprawdę?" uniósł w górę drobnego kociaka, patrzącego na niego szczerymi, szaro-błękitnymi oczami.

"Zawsze chciałeś kota" Park przebiegł palcami po szarej główce zwierzaka. "Albo psa."

"Dziękuję."

"Jak go nazwiemy?"

"Powiem ci, gdy już otworzysz swój prezent."

Chanyeol odpakował pudełko pierniczków w kształcie serca, na które czekał przez cały rok począwszy od pierwszych świąt, kiedy otrzymał taki prezent po raz pierwszy. Uwielbiał je. Uwielbiał czuć ten piernikowy aromat i wiedzieć jak bardzo jego ukochany starał się, by uczynić go szczęśliwym.

Och, to nie był jedyny prezent. Jako, że wszystkim, co chciał dostać Chanyeol był Baekhyun, drugi, najważniejszy z prezentów dostawał nieco później, gdy gasły światła, a Park czule odpakowywał swój najdroższy prezent z taśmy dekoracyjnej w zaciszu ich perfekcyjnej sypialni (rzecz jasna ona także została umeblowała według pomysłu Baekhyuna).

"Kocham cię."

Kolejny słodki pocałunek.

"Hej, skarbie. To jeszcze nie wszystko."

Baekhyun zamrugał oczami, przytulając do siebie nieco przestraszonego kociaka.

"Dasz mi kolejnego kotka?"

Chanyeol zaśmiał się i pokręcił głową, by już chwilę później spoważnieć.

"Dam ci coś, na co oboje czekaliśmy."

Kilka płatków śniegu później Chanyeol klęczał przed Baekhyunem z czerwonym pudełeczkiem w dłoni, ukazując oczom bruneta lśniący pierścionek zaręczynowy z białego złota i, och, czy ten drobny kamień na jego szczycie to diament?

I nagle wszystko stało się jasne. Ich przeznaczenie naprawdę zapisane było w płatkach śniegu. Naprawdę mieli spędzić każde swoje święta razem. Nieważne jak trudne były ich początki, ciąg dalszy był słodki jak pianki rozpuszczone w gorącej czekoladzie.

"Baekhyun, czy ty... zechcesz spędzić każde kolejne święta razem ze mną?"

Zaintrygowany tą nieśmiałą kwestią Baekhyun otarł mokre policzki i odłożył trzymanego w ramionach kociaka na puszysty dywan.

"Tak, Chanyeol." 

I nawet jeżeli w liceum wymienił karteczkę z imieniem Chanyeola, karcił się za każdą myśl o nim i och, chyba nawet nazywał go brudasem i chamem, teraz był całkowicie pewny, że z nikim nie poczuje magii świąt tak perfekcyjnie jak z nim. Ze swoim Chanyeolem, który był jego już na zawsze. 

I absolutnie nikt nie miał prawa mu go ukraść. 

koniec

Waiting for Christmas ❄ ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz