Na początek życzę Wszystkim, Wesołych, pogodnych i cudnych świąt...
Wigilijny wieczór pewnie u was trwa, spędzacie teraz jedne z nielicznych chwil z bliskimi...
A ja wyjeżdżam z obiecanym rozdzialikiem ;)
Wraz z moim kumplem N., życzymy wam wszystkiego dobrego nie tylko od Święta...
I ogółem wszystkiego dobrego,
Miłych chwil z bliskimi teraz przy stole...
ZAPRASZAMY! ;)<~>
- Chris! Może pomógłbyś mi?
- Chris...?!
- Hrrrrrr...
- CHRIS!
- Eee... Tak, kochanie...?
- Zamiast spać może pomógłbyś mi! Zaraz reszta przyjdzie!
Chris, wyglądający jakby nie spał przez tydzień, podniosł się z kanapy, chwiejąc się przy tym odrobine. Spojrzał jeszcze raz błagającym wzrokiem, na swój sens życia, jakim była Ash. Ta jednak założyła ręce na piersi i spojrzała na niego przeszywającym zwrokiem, który dosłownie jak i w przeności zmroził go całego, po czym wyruszył jak na ścięcie w kierunku kuchni...
- No... Jednak ma się jeszcze ten dar - pomyślała Ash, uśmiechając się z satysfakcją.
- Dobrze, kotku... Co mam robić?
- Trzymaj talerze i do salonu! - Wręczyła mu talerze i popychając klepnęła w tyłek.
(XD)- Mmm...
- Idź, idź... - odwróciła się do blatu i wzięła jabłko z półmiska, zadowolona włączyła radio.
*...Last Christmas, I gave you my heart, but...*
- Kotku...?
- Tak?
- Pomogłabyś mi?
- Jasne. - wyrzuciła ogryzek jabłka do kosza i wzieła świece z kuchni i ruszyła z uśmiechem do salonu, na pomoc swemu wybrankowi.
Tymczasem, Jess szykowała się do wyjścia, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Matt! Hej... - Matt zaczął całować Jess.
- Nie teraz, świntuchu... Zaraz musimy iść...
- Naprawde musimy...?
- Tak... - roześmiała się, po czym szepnęła mu do ucha: ,,Później się ogrzejemy''.
A co słychać u reszty zapytacie pewnie... Sam utknęła w korku po zakupach. Opowiadać wam o staniu w korku nie będe, bo chyba każdy kto mieszka w dużych miastach, albo obok nich zna to uczucie. Cofnijmy się jednak do zakupów, gdyż wydarzyło się tam coś co was zaciekawi, oburzy albo ucieszy...
Otóż...Sam śpiesząc się do kasy wpadła na wysokiego, postawnego bruneta.
- O przepraszam... Cholera, wszystko się stłukło... - załamana i zdesperowana zbierała części pozostałe po bomkach... - Kurwa, to był ostani zestaw...
- Zostaw to, ja to pozbieram, weź moje... - po tych słowach meżczyzna schylił się zbierając resztki bombek. Sam podnosła lekko głowę, spoglądając mu w oczy, rumieniąc sie przy tym. - Eee... Sam.
- Mark... Mark Jefferson. - chłopak uśmiechnął się do Sam, po czym pomógł jej wstać i poszli do kasy.
Godzine później...
- Zapraszam, spóźnialską! - Ash otworzyła drzwi Sam, która nie była jednak sama.
- Trzymaj. - wręczyła Ash prezent i pocałowała ją w policzek.
- Ty, laska... Co to za ,,ciasteczko''? - szepnęła Ash, Sam do ucha.
- Wiesz, ma sie te talenty 😂
5 minut później...
- Gwiazda! Zaczynamy...
- Może ja zaczne - powiedziała Sam. - Życzę wam wszystkim zdrowia, szczęscia, żeby wasze pragnienia się spełniły, a chłopakom, aby nie próbowali szukać lepszych lasek od nas, bo takich nie ma, nie dziewczyny?
- Oczywiście.
*koniec części pierwszej...*
(Następna jutro :') )
CZYTASZ
Until Dawn II: Nowy Początek
Terror**Kontynuacja poprzedniej książki** Dwa miesiące po tragicznej nocy (koniec poprzedniej książki), te miesiące, oddaliły od siebie grupkę przyjaciół, teraz próbują to odbudować, Matt i Em zerwali, Ash i Chris starają się o dziecko i chcą się pobrać...