Chirurg

212 12 5
                                    

Po moim mieście krąży legenda. Dla bezpieczeństwa własnego, mojej rodziny i przyjaciół nie podam nazwy ani lokalizacji. Już i tak od dawna mieliśmy problemy z mediami, ale teraz... Po tej całej sytuacji... tragedii... To było... MAKABRYCZNE morderstwo... Wiem, że jeżeli opiszę tutaj to wydarzenie, to pewnie będzie jeszcze gorzej, ale muszę się tym z kimś podzielić. Żyję w ciągłym strachu... Niewielu ludzi ją zna, a jeszcze mniej w nią wierzy. To znaczy, znało i wierzyło... Ja i moja przyjaciółka miałyśmy wtedy 15 lat. Teraz mam 20 i nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało. Byłyśmy takie młode... Mój ojciec był chirurgiem, pracował w szpitalu, w miasteczku niedaleko. Zajmował się mną brat, był starszy ode mnie o 5 lat. Niby przepaść, ale zawsze mogłam na niego liczyć. Studiował wtedy filologię angielską. Moja matka umarła, kiedy miałam 8 lat. Brakuje mi jej do tej pory... No, ale wracając. Ludzie od niedawna zaczęli w tajemniczy sposób znikać, kiedy znajdowali się w pobliżu Wąwozu. Leżał on niedaleko mojego domu. Często, na jego dnie, znajdowano zmasakrowane ciała z wyprutymi wnętrznościami. Nigdzie nie można było ich znaleźć. Nieliczni, którzy przeżyli te ataki, trafiali w ciężkim stanie, często jako kaleki, do klinki, a później do szpitala psychiatrycznego. Niektórzy mówili coś o chirurgicznej masce, gumowych rękawicach, w które przyodziany był oprawca i specyficznym sposobie dokonywania zbrodni. Oczywiście nikt im nie uwierzył, a ich słowa były traktowane jako szok pourazowy, więc większość milczała. Później nic się nie działo. Miejsce zostało zapomniane. *** Młode, wolne, gnane nieposkromioną ciekawością, ja i moja najlepsza przyjaciółka, postanowiłyśmy zbadać to zapomniane, tajemnicze miejsce. Bity rok zbierałyśmy na prowizoryczne kamery, zestawy do wspinaczki i tym podobne duperele. Miałyśmy dziwne przeczucie, że morderca nas zaatakuje, jeśli się tam pojawimy. Chciałyśmy dokonać niemożliwego. Sfilmować mordercę. I... przeżyć. *** Rozemocjonowana wydarzeniami, które miały dzisiaj nastąpić, włożyłam luźne jasnozielone spodnie, kurtkę woskową i kamasze, mimo że była połowa lipca i gorąco wręcz lało się z nieba falami. Pomalowałam twarz w plamy ciemnej zieleni. Wąwóz jest suchy, ale gdzie nie gdzie, rosły kępy suchych krzewów i karłowatych drzewek. W ten sposób, łatwiej się schowam. Ruszyłam w kierunku szafy i wyjęłam z niej kamerę. U mnie łatwiej było ją schować. Na wszelki wypadek Spotkałam się z Moniką przed moim domem. Była obarczona zadaniem przyniesienia mniejszej kamery do schowania na czapce, linek i haków. Ubrana była w czerwoną spódnicę i żółtą bluzkę na ramiączkach. Ponadto w pełnym makijażu. Ona MUSIAŁA być widoczna. Podjęła się najtrudniejszej części zadania. Miała być przynętą. Swoim zachowaniem i ubiorem miała sugerować, że zamierza, nieświadoma seryjnego mordercy, bo kto by się nim przejmował, spędzić to popołudnie w ramionach swojego chłopaka. „Urocze" - pomyślałam z gorzko. No, ale tego wymagał nasz plan, czyż nie? „Masz wszystko?" - zapytała. „Oczywiście." „W porządku" - powiedziała spięta. Nerwowo wytarła ręce w spódnicę. „Hej, spokojnie" - zaczęłam niezręcznie. Nie przywykłam do pocieszania ludzi. - „Będzie dobrze. No bo, przecież to nic takiego. Tylko ruszamy na... hm... właściwie to pewną śmierć, do jakiegoś przerośniętego rowu, a zamorduje nas psychopatyczny morderca, który wypruje nam flaki, ale nie martw się, przynajmniej siedzimy w tym razem, co nie?" - zapytałam z nikłym uśmiechem. Roześmiała się gorzko. Wiedziała co nas czeka. *** Ruszyłyśmy wolno ku zewnętrznemu wejściu, które zrobiłyśmy wcześniej. On NIE MÓGŁ go odkryć. Po prostu nie mógł. Tam się rozstałyśmy. Ona musiała iść łagodniejszym stokiem, z którego będzie dobrze widoczna, aby mógł od razu zacząć ją śledzić. Przekazałam mi liny i haki do wspinaczki. Moje wejście było dziurą, która wychodziła zaraz na skarpie. Dalej musiałam się zdać na nie. Uścisnęłyśmy się. Od razu przeszłyśmy do dzieła. Włączyłam kamerę. Ona zamontowała swoją na czapce. Pokazałam kciuk w górę. Ruszyła do ścieżki. Filmowałam ją przez ten czas, a potem sama zeszłam do dziury. Było ciemno. Po kilku krokach czołgania się wyszłam na światło dzienne. Niedaleko była kupka krzaków. Ukryłam się w niej. Stamtąd dobrze widziałam Monikę. Rzuciła mi przelotne spojrzenie. Patrząc żeby żadna gałązka nie drgnęła, lekko do niej pomachałam. Zaczęła chodzić w tę i z powrotem, wyglądała zza jakiegoś kamienia, czasem wyjmowała lusterko i poprawiała makijaż. Była dobrą aktorką. Tylko ona i ja wiedziałyśmy jak bardzo się boimy. Cały czas filmowałam. Rodzice oczywiście o niczym nie wiedzieli. Nie puścili by nas. Nawet bratu nic nie powiedziałam. A mówię mu wszystko. Teraz wszyscy myślą, że jesteśmy w kinie. Czekałyśmy długo. Cały czas z włączoną kamerą. Spojrzałam na stoper. Pół godziny. I wtedy się pojawił. W 31. minucie. Zrobiłam zbliżenie. Nadal nie mogłam go rozpoznać, chirurgiczna maska skutecznie zasłaniała jego twarz. Zupełnie się nie krył. Wiedział, że ofiara nie ucieknie. A jednak kogoś mi przypominał. Jego umięśnione odkryte ramiona, ubrane w rękawice dłonie. Jak przez mgłę zobaczyłam samą siebie. Miałam 4 lata. Siebie w TYCH przytulających zapłakaną mnie. I wtedy wszystko zrozumiałam. Tymczasem morderca zamknął mojej przyjaciółce usta, i uniósł strzykawkę, jak się domyślam, z serum usypiającym. Upuściłam kamerę. Następne wydarzenia nastąpiły w ułamkach sekund. Strzykawka wbijająca się w ciało. Uniesiony skalpel. Dużo krwi. Skoczyłam do niego. Nie zdążyłam jej uratować. Mimo niskiego wzrostu i pozornie niewielkiej siły powaliłam go na ziemię. Upuścił zakrwawione narzędzie. Jednym ruchem zerwałam mu z ust maskę. Straciłam przyjaciółkę. Straciłam brata. Młode, wolne, gnane ciekawością... Martwe. *** Kiedy piszLe te słowa mam już własne dzieci. Źle się czuję z myślą, że napuściłam policję na jedyną rodzinę, która mi pozostała. Mój ojciec i brat siedzą w więzieniu za zbiorowy handel organami. Ja przeprowadziłam się do Kanady, aby uciec od horroru, który rozegrał się na moich rodzinnych ziemiach. Jestem ciekawa, co powiedziała by matka, gdyby się dowiedziała, co zrobił ojciec. To wszystko jego wina. Zniszczył nam życie. Sytuacja tak się nagłośniła, że wiedzą o niej nawet tu. Były problemy z wizami, z pracą. Moje dzieci są wyśmiewane, nasza rodzina jest wytykana palcami. Nie wiem co mam robić. Pomocy..! *** Przyszedł list. Mój ojciec popełnił samobójstwo. Zostawił nam mnóstwo długów. Nie mam pojęcia, jak to spłacimy, jeśli ja nie pracuję, a mąż tak mało zarabia. Co robić..? *** Dostałam ofertę pracy jako... chirurg. Musiałam..! Te długi... w życiu byśmy tego nie spłacili... Zaczęłam współpracę ze szkołami medycznymi... *** Uwierzyli mi! Uwierzyli, że organy biorę od ludzi, którzy zmarli naturalnie... *** Dzisiejszy dzień był bardzo męczący. BARDZO trudno jest znaleźć miejsce na zwłoki dziecka... a właściwie dwójki. Nie rozumiem tylko, dlaczego mąż mnie zostawił...

CreepyPasty PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz