I wanna feel humanity (Liu Woods)

176 9 2
                                    

Nazywam się Liu Woods i nie, nie jest to żadna zbieżność nazwisk ani nic w tym stylu. Jestem bratem Jeffreya, tego 'słynnego mordercy' z wyciętym na twarzy uśmiechem. Właściwie zdecydowałem się opowiedzieć wam moją historię, żebyście nigdy nie czuli przede mną strachu. Ja jestem niewidzialną ręką, która trzyma szmaciarza za kark.

Przede wszystkim, miałem umrzeć. Każdy normalny człowiek by umarł, prawda? Cóż, sądzę, że jestem całkowicie normalnym człowiekiem i uratował mnie tylko i wyłącznie szybki przyjazd karetki i pomoc medyczna. I szczerze mówiąc, nie opowiem wam tego, co się wtedy działo, bo skoro jestem już 'normalnym człowiekiem' to jak każdy taki musiałem stracić przytomność. Nie sądzę, żebyście mieli mi to za złe - ja zachowuję wtedy chociaż troszeczkę prywatności, choć żałosna to prywatność.

______________________________

Po kilku dniach w szpitalu funkcjonowałem już w miarę normalnie. Sądzę tylko, że lekarzy, hm, 'odrzucił' ode mnie mój chłód i spokój gdy powiedzieli mi, że moja rodzina nie żyje, ale naprawdę, ciężko okazać jakiekolwiek emocje z kilkunastoma szwami na twarzy. Choć prawdą było, że ja nic w tamtym momencie nie czułem. Znaczy, przy całej swojej wiedzy o uczuciach i tego typu sprawach nazwałbym to "sytuacją". Sytuacja. Mój brat był mordercą, a ja jego ofiarą.

I wiecie co? Naprawdę nie wywoływało to u mnie złości, nienawiści, chęci zemsty, nic. Ja... widziałem już wcześniej, że z moim siedemnastoletnim bratem dzieje się coś niedobrego. Widziałem, jak drżą mu ręce, jak szybko oddycha. Czasem kiedy nie mogłem spać i chodziłem do jego pokoju by położyć się na dywaniku przy łóżku (Robiliśmy tak w dzieciństwie, matka zawsze okropnie się złościła, nie mam pojęcia czemu) widziałem, jak niespokojnie rzuca się przez sen. Ja za to leżałem wyciągnięty jak trup i nie śmiałem się poruszyć.

Przerażał mnie. Czasami naprawdę mnie przerażał, choć żyłem z nim już na tyle długo, aby przyzwyczaić się do jego dziwactw. A później, kiedy widziałem jego "uśmiech" i usłyszałem tylko "idź spać!"... Wtedy już się nie bałem. Naprawdę nie wiem dlaczego, po prostu mnie nie przerażał. Leżałem nieruchomo tak jak wcześniej na dywaniku przy łóżku i wyłem z bólu, gdy rozcinał moją twarz.

Twarz... Jeff nie raz z niej żartował. To, o czym warto wspomnieć to moja androgeniczna uroda, wiecie, drobna twarz o łagodnych rysach, długie, brązowe włosy (I jeszcze, jak to było modne, grzywka zakrywająca prawe oko). Miałem ciemnozielone oczy i tak długie rzęsy, że naprawdę nie raz mylono mnie z kobietą. On się z tego śmiał, ja wytykałem mu, że wygląda jak skrzywdzone dziecko lasu.

Teraz? Zrobił z mojej twarzy szatkę, ciężko więc, żeby wciąż była taka smagła i niedościgła. Cóż, przede wszystkim sam zdobyłem jego uśmiech, choć zabliźnił się. Tak samo dwie długie krechy przechodzące przez całą twarz. Przez nieprzespane noce mam sińce pod oczami i zdecydowanie jestem już niezdrowo blady, ale to nic. Bo chodzi tylko o to, żeby rozwiązać tajemnicę, rozumiesz? Muszę wiedzieć, co nim kierowało. Muszę wiedzieć, dlaczego mój brat zachował się tak a nie inaczej. Dlaczego jednego dnia po prostu wypruł swoje człowieczeństwo. Człowieczeństwo to zabawna rzecz. Ale żeby zrobić to wszystko musiałem wyjść ze szpitala. Właściwie, gdy odzyskałem już zdolność poruszania się (Nie zawracałem sobie wtedy głowy szwami na twarzy, nigdy nie myślałem, że może to jakoś szczególnie mi zagrozić) po prostu sobie rzeczy... Pożyczyłem. To znaczy, kolega obok mnie nosił całkiem podobny rozmiar ubrań. I tak skończyłem w czarnym swetrze, bojówkach, jakichś ciężkich buciorach z twarzą schowaną w czarno-białym szaliku, coby szwów nie było widać za bardzo. Wtedy grzywka również się przydała. Wyrwanie się było dla mnie w miarę łatwe, zdążyłem zapamiętać pielęgniarki, ich dyżury i która najwolniej reaguje. Uczyłem się i pamiętałem. Nie byłem głupi.

CreepyPasty PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz