Rozdział 5

39 5 3
                                    

-Co dzisiaj jest?!- Abigail wbiegła do pokoju jeszcze śpiącej Arzaylei- Tak jest, Panie i Panowie oto dzień, w którym zmienimy świat!- Krzyczała już do obudzonej, ale nieźle rozkojarzonej koleżanki 

-Spokojnie, skąd takie nastawienie? Jest dopiero...- Arz wychyliła głowę z pokoju i spojrzała na zegar- szósta!? Pogieło cię? Czemu mnie tak wcześnie budzisz? Czy ja ci czymś zawiniłam!?

-Spójrz!

-Człowiek sobie spokojnie śpi, a tu nagle...

-Spójrz!

-I potem już nie śpisz tylko...

-Cholera popatrz zdobyłam ten jebany identyfikator!

-I wpada do pokoju taka... że co!? Masz identyfikator?! Ja jebie ty go masz!

-Daaa- Abigail wymachiwała kawałkiem plastiku przed Arzayleią

-Okej to jak to zrobimy?

-Jak co zrobimy?

-No jak stąd zwiejemy?

-Aaa o tym mówisz to może po śniadaniu bo dzisiaj dają moje ulubione płatki

-O Boże, a przez moment myślałam, że jesteś choć trochę inteligentna

-Spójrz na to od tej strony: zjemy, nie będziemy głodne, nie będziemy szukać kasy na żarcie

-O ty urwisie pomyślałaś trochę. Okej to spierdalamy po śniadaniu

-Jej! Szykujcie miski bo zjem dużo płatków- w podskokach wybiegła z pokoju Abby, zostawiając Arzayleię z uśmiechem na ryju

* na stołówce*
-Gdzie są  do cholery moje Lucky Charms!- krzyknęła  Abigail gdy zorientowała się  że  na stole brakuje jej ulubionych płatków

-Wyrażaj się  karakanie- wrzasnął na nią  jeden z opiekunów

-Moje płatki!! Moje ukochane!- darła się Abigail, po chwili wstała chwytając w obie ręce łyżki i  jedną z nich boleśnie  wbiła  w szyje opiekuna.

-Daj mi moje płatki!

-Spokojnie. Wdech, wydech, wdech, wydech...- mówił  przestraszony mężczyzna

-Wiem jak oddychać  idioto. DAWAJ MOJE PŁATKI!!- krzyczała  dalej.

-Brawo- pomyślała Arz- pójdzie  do izolatki i nigdy nie wyrwiemy się  z tej zatęchłej budy. Arzaylea obróciła się  i widziała  już  tylko jak ochroniarze  wyprowadzają  Abigail z sali.


CALL ST.SAM!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz