rozdział 1

100 11 2
                                    

Poczułam jak ktoś delikatnie podnosi mnie z fotela. Wielkie dłonie uniosły mnie i już po chwili byłam w ramionach mojego mate.
Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na niego.

Jego piękne zielone tęczówki idealnie kontrastowały z brązowymi włosami.
Patrzył w moje ślepia z wielką czułością. Ale co się dziwić? Wkońcu niesie na rękach swoje "dwa skarby".

Ja no i oczywiście moja kochana córeczka. Jakby na dowód poruszyła się w brzuchu. Moja ciąża trwa od chyba miesiąca czy dwóch. A zresztą, skąd mam wiedzieć? Mój kochany mężulek nienawidzi lekarzy, więc ja też nie powinnam jego zdaniem.

I to prowadzi do tego dlaczego spałam w samochodzie mojego lubego. Ten idiota stwierdził, że powinnam "pojednać się z naturą" dla dobra dziecka. Też coś. I co jeszcze?
Przenosimy się ze starego domu w centrum miasta, na jakieś zadupie. Zajebiście.

Skierowałam wzrok na mieszkanie przed nami. Ukazał mi się drewniany dom z mnóstwem okien. Ja się pytam... po kij nam tak wielki dom na środku lasu?! A to całe "zjednoczenie z naturą"?

(Kiedyś napisałam opis, ale był do dupy, więc wstawiam zdjęcia)

Po obejrzeniu prawie całego domu z moim ulochanym, przyszedł czas na pokój dziecka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po obejrzeniu prawie całego domu z moim ulochanym, przyszedł czas na pokój dziecka. Nerwowo otworzyłam ostatnie drzwi na prawo i oniemiałam z wrażenia. Jest piękny, idealny!

- Rzecz jasna to tylko pokoik dla bobasa, jak mój mały chłopiec dorośnie, przeniesie się do drugiego pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Rzecz jasna to tylko pokoik dla bobasa, jak mój mały chłopiec dorośnie, przeniesie się do drugiego pokoju.- pośpieszył z wyjaśnieniami. Moim zdaniem ten jest uroczy.

- I tak myślę, że moje córeczka będzie bardzo szczęśliwa z tego pokoiku!

- To chłopiec!

- Dziewczynka! Dobra, zobaczymy! Zawrzyjmy umowę. Jeśli to dziewczynka przefarbujesz się na... różowo! Jeśli chłopiec, to ja będę wstawała do niego co noc. Umowa stoi?- spytałam przybliżając swoją twarz do jego, nasze oddechy mieszały się ze sobą. Jeszcze milimetr i...

- Stoi!- cofnął się ze zwycięskim błyskiem w oku.

Naburmuszona przyjęłam jego wyciągniętą dłoń, bez słowa odeszłam i poszłam wziąć kąpiel. Po niej przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze.

Stała w nim niewielka dziewczyna, o szczupłej sylwetce. Włosy spływały kaskadą po jej ramionach i prawie w tym miejscu się kończyły. Były niewiele dłuższe. Przeciętne usta i nos, a nad nim błyszczące, szare oczyska. Nic niezwykłego. Ot taka przeciętna wilczyca.
W formie wilka także miałam przeciętną urodę. Pospolity rudawy wilczek rangi beta.

Cóż, ciągnie swój do swego! Zastałam mojego kochanego brązowego wilka beta smacznie śpiącego na łóżku. Ułożyłam się obok niego i po dłuższej chwili odpłynęłam do dalekiej krainy usłanej słodyczami
(pozdro dla osób, którym chociaż raz to się śniło ;P).

Czując ruch po mojej lewej stronie mruknęłam coś niezrozumiałego. Usłyszałam śmiech. Otworzyłam oczy.
Matt stał w samych bokserkach i uśmiechał się. Ale wzrok miał jakby zamglony, jakby przypomniał sobie o czymś.

- Kochanie?

Potrząsnął delikatnie głową i znów wrócił mu rozbawiony wyraz twarzy.

- Chciałem tylko powiedzieć, że nie musisz ślinić się na mój widok.

Dopiero teraz zorientowałam się, że obśliniłam całą poduszkę. Super. Czy tylko ja tak mam?!

Wybiegłam z pokoju do łazienki, po drodze biorąc przygotowane wierczorem ubrania. Przebrałam się w zwykły niebieski top i przylegające jeansy.

Jedną z najlepszych wilkołaczych cech jest według mnie to, że ciąża nie wygląda tak jak u ludzi. Nam nie rosną brzuchy wielkości opony i ciąża i sam poród jest zazwyczaj krótszy.

Kończąc moje rozmyślanie usiadłam zeszłam na dół. Spojrzałam za okno. Idealny, jesienny dzień na oględziny okolic! Zmieniłam się prędko w wilka i pobiegłam przed siebie. To znaczy ona. Moja wilczyca. To ona kieruje ciałem, gdy jestem wilkiem, a ja, gdy w formie człowieka.

*masz szczęście, bo już dawno bym rozszarpała twojego dupka*

Taa... Amiko nie bardzo lubi Matta.

Otrząsnęłam się z rozmyśleń. Nie zauważając drzewa przed nami.

*Am, uważaj ty kupo gówna!* krzyknęłam w myślach, gdy w ostatnim momencie odskoczyła w bok. Nie zwracając uwagi na moje słowa odwróciła łeb w stronę interesującego zapachu...

_______________________________________
Cześć ;*

Jest to moje drugie podejście do tego opowiadania, bo pierwszy raz wyszło do dupy XD. Mam nadzieję, że teraz nie będzie, aż tak źle.

Poprawiajcie, dawajcie pomysły, krytykujcie i oceniajcie! Bardzo chętnie przeczytam wasze zdanie na temat tej książki ;).

Edit: okej to opowiadanie nie jest najlepsze, ale później jest lepiej :')

I nigdy cię nie opuszczę...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz