Marinette
Schodząc, a raczej zbiegając, po schodach, nałożyłam w pośpiechu szlafrok.
Mam nadzieję, że nie obudzę rodziców... - przemknęło mi przez myśl.
Podeszłam do drzwi i szybkim ruchem przekręciłam gałkę.
W cieniu nocy ukazał mi się Sebastian, oparty o framugę drzwi. Był blady jak płótno, a jego blond włosy były w takim nieładzie jak nigdy przedtem.
Gestem zaprosiłam go do środka, a ten machinalnie opadł na beżową kanapę.
- Co się stało? - spytałam, siadając obok chłopaka.
- Chloe... - odrzekł cicho i wziął głęboki wdech. - Zerwała ze mną...
Lekko się spięłam. Wcześniej też zrywali, ale schodzili się po kilku dniach... Jednak nigdy, podkreślam, NIGDY nie przyszedł z tym do mnie...
Posunęła się aż tak daleko?
Patrzył nieprzytomnie w przestrzeń. Jego czarne oczy zaszkliły się ledwo widocznie, więc zaczął mrugać szybciej niż zazwyczaj.
Zapadła chwila ciszy. Kilka razy otwierałam usta, ale natychmiast je zamykałam. Zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie miałam takiej sytuacji...
W końcu spojrzał na mnie z zaciśniętymi wargami.
- Przepraszam... - burknęłam. - Nie mam pojęcia co zrobić, żeby ci pomóc...
Ujrzałam na jego twarzy cień uśmiechu, dzięki czemu moje poczucie winy stało się słabsze.
Nagle wpadłam na dziwny pomysł.
- Ściągaj buty. - wydałam polecenie z półuśmieszkiem i poleciałam do kuchni po lody, które leżały w zamrażarce.
Kiedy wróciłam do salonu, prawie dwumetrowy chłopak siedział skulony na sofie z kocem na ramionach. Wyglądał dość słodko
- Trzymaj. - podałam mu miskę z lodami oraz łyżeczkę.
- Dzięki. - odpowiedział i zabrał się do jedzenia zimnej przekąski.
Przez moment mu się przyglądałam, potem sięgnęłam po komórkę leżącą na niskim stoliczku. Uniosłam brwi ze zdziwienia. 4.31.
Dziwne...
Przyszedł później niż zazwyczaj.
Zwykle pojawiał się u mnie między 2 a 3.
Nie zadawałam pytań. Przysunęłam się bliżej i objęłam go ramieniem, kiedy spostrzegłam, że po jego policzkach spływają pojedyncze łzy.
- Hej... - lekko go ścisnęłam. - Będzie dobrze...
- Nie o to chodzi...
Spojrzałam na jego wyraz twarzy z uniesioną brwią.
- Czuję się podle, bo... - westchnął. - Jest mi jakoś lżej na sercu...
- Posłuchaj... - zaczęłam siadając po turecku. - Twoja mama byłaby z ciebie dumna... - zrobiłam przerwę, aby zobaczyć jego reakcję. Siedział jednak z obojętną miną. - Pomyśl tylko... Przez ten czas stałeś się najmilszym, najweselszym i najlepszym facetem jakiego znam, a znam cię dość długo, więc... - urwałam widząc smutny uśmiech.
- Wiesz Mari... - zdjął koc z ramion. - Zanim do ciebie przyszedłem... musiałem pomyśleć...
Więc dlatego dotarł później...
- O czym?
Krótka pauza.
- Chyba nigdy nie kochałem Chloe...
Zatkało mnie. Przecież zawsze tak dobrze o niej mówił, o tym jaka jest dobra, jak bardzo ją kocha...
- Byłem z nią tylko i wyłącznie z poczucia winy... - jego oczy znów się zaszkliły. - I proszę, nie mów, że jestem dobrym człowiekiem... Bo nie jestem... Zawiodłem, a przecież obiecałem...
Odłożył miskę na stolik i schował twarz w dłoniach.
- Mam kłamać? - powiedziałam, myśląc na głos, co sprawiło, że znów na mnie patrzył.
- Co? - spytał głucho.
- Mam kłamać i mówić jak złym człowiekiem jesteś, mimo że nim nie jesteś? - podniosłam się z kanapy i zaczęłam gwałtownie gestykulować. - Dlaczego do cholery nie możesz przyjąć do wiadomości, że to nie twoja wina i nikogo nie zawiodłeś?! - mówiąc to nieświadomie podniosłam głos.
Stałam oddychając głęboko, patrząc przy tym na lekko zdezorientowanego Sebastiana.
Kiedy moje emocje trochę opadły, znów zajęłam miejsce na beżowej kanapie.
- Naprawdę tak sądzisz? - zaczął cicho.
- Tak. - odpowiedziałam stanowczo i ujrzałam uśmiech, który tak dobrze znam.
- Więc... - przygryzł dolną wargę. Widziałam jak bije od niego radość z faktu, że w końcu może być szczery z samym sobą... - Jestem... jestem wolny... - mówił powoli z niedowierzaniem. - Nigdy więcej kontroli, nigdy więcej nakazów, nigdy więcej rozkazów. - wstał i wyliczał.
- Nigdy. - powtórzyłam, po czym poczułam lekkie ukłucie w sercu. Może była to zazdrość... Ja też chciałam być wolna... Daleka od Chloe i jej zachcianek... Od tego chorego materialnego świata...
- Dziękuję... - rzekł.
Następnie przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł.
Siedziałam na sofie, patrząc przez okno na wschód słońca i zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie bez blondynki, która odebrała mi normalne życie...
************************************************************************************
Hej, hej! :)
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, KOCHANI!!! C: Mam nadzieję, że osiągnięte zostało to co miało być, a jeśli nie to życzę, żeby ziściło się w przyszłym. Rozdział krótki, ale żeby wyrobić się jeszcze "w tym roku" musi taki być :P. Może na przyszły weekend coś naskrobię, ale nie obiecuję... Niestety szkoła czeka... W każdym razie, następny rozdział będzie wręcz kipiał Adrienem i jego sympatią do sami wiecie kogo :P (uprzedzając pytania, nie, nie Voldka XD), a kochany Sebastian musi na trochę odejść na dalszy plan. Bez obaw, wróci ze zdwojoną siłą xD.
Pozdrawiam
~ Elaiis <3
CZYTASZ
Na zawsze | Adrienette
FanfictionCo zrobić kiedy ktoś panuje nad twoim życiem? Nad każdym jego aspektem? A co jeśli twojej matce stanie się coś złego? Co zrobisz? Życie jest pełne niespodzianek. Marinette i Adrien wiedzą o tym najlepiej.