Rozdział 4

465 43 4
                                    

Adrien

 Siedziałem oparty na ręce i czekałem, aż wychowawczyni odda mi moją kartkówkę. Palcami wolnej dłoni wystukiwałem cicho niespójny rytm i przyłapywałem się na zerkaniu na puste miejsce Marinette. Już miesiąc uczęszczałem do tej placówki, a widywałem ją bardzo rzadko. Tak samo z resztą jak Chloe, ale z tego akurat się cieszyłem. Nauczycielka podeszła do mojego stolika, sprawiając tym samym, że automatycznie się wyprostowałem. 

- Słabo Agrest. - rzuciła kartkę na stół, nawet na mnie nie patrząc.

Przełknąłem głośno ślinę i wziąłem do ręki kartkówkę. 

- O nie... - szepnąłem załamany. 

Kolejna dwója...

Spojrzałem na panią Channrel, która nadal nade mną stała.

- Zostań po lekcji. - powiedziała po chwili namysłu, tym razem patrząc na mnie.

- Ale ja...

- Nie sprzeciwiaj się. - przerwała mi twardo. - Zostań po lekcji. 

Kiwnąłem głową i spuściłem wzrok.

***

Po dzwonku, kiedy wszyscy już opuścili klasę, nauczycielka przyzwała mnie gestem ręki do biurka.

- Pewnie myślisz, że cię nie lubię... - westchnęła. - I tak jest.

Przestąpiłem z nogi na nogę i poprawiłem szelkę plecaka. 

- Ale to nie ma nic wspólnego z nauczaniem. - w jej głosie wyczułem surowość. - Ewidentnie masz problem z gramatyką, więc będziesz musiał uczęszczać na korepetycje. - założyła ręce na piersi.

- Ale.... - wyjąkałem.

- Bez żadnego "ale". - przerwała mi. - W naszej klasie jest osoba, która się do tego nadaje. 

- Marinette. - pomyślałem na głos.

- Dokładnie. - westchnęła po raz kolejny. - Już z nią o tym rozmawiałam. Masz jutro do niej iść. - podała mi małą, niebieską karteczkę. - Nie zapomnij.

Jak mógłbym zapomnieć?

Wyszedłem z pomieszczenia. Zamykając drzwi rozłożyłem karteczkę. Był na niej adres Marinette.  

Zamyśliłem się i nie wiedząc kiedy trafiłem na stołówkę. Rozejrzałem się wokół, a gdy napotkałem postacie moich przyjaciół, dołączyłem do nich. 

- Bardzo źle? - zapytał Nino, biorąc grywa swojej kanapki.

- Mam korki... - mruknąłem posępnie.

- Wow... - wydusiła Alya wytrzeszczając oczy. - Nigdy nie dawała nikomu korków.

Spojrzałem na nią niezrozumiale. 

- To nie z nią je mam. - westchnąłem i oparłem głowę na dłoni. - Tylko z Marinette.

- W takim razie nie powinieneś cię cieszyć? - Alya skrzyżowała ręce na piersi.

- Sam nie wiem...

A jeśli uzna mnie za snobistycznego dzieciaka?

- Nieźle... - burknęła dziewczyna po wyciągnięciu telefonu z kieszeni.

Nino wyprostował się, aby zajrzeć w ekran komórki Alyi.

- Wo. - mruknął ledwo zrozumiale, gdyż miał w ustach połowę burgera.

- Co tam ciekawego znaleźliście? - spytałem, biorąc frytkę z tacki Nina.

Dziewczyna odwróciła telefon tak, abym mógł zobaczyć. Moja ręka z kolejną frytką zawisła w powietrzu. Spojrzałem na Alyę ponad obiektem.

- Serio? - zapytałem retorycznie.

Oboje pokiwali głowami, a ja głęboko westchnąłem i wziąłem łyka sprite'a. 

Na zdjęciu była Chloe, która zrobiła sobie selfie z Bigben'em, a w tle stała Marinette obładowana torbami. Na dodatek ten opis: "#KIEDY_MASZ_WŁASNEGO_NIEWOLNIKA".

- Dlaczego ona się na to zgadza? - uderzyłem puszką napoju o blat stołu, co sprawiło, że troszkę się rozprysnęło. 

Nino zacisnął usta i spojrzał na swoją dziewczynę. Ona kiwnęła głową i zwróciła się do mnie.

- Myślę, że już czas, abyś dowiedział się prawdy.

***

Wiał dość mroźny wiatr, jak na początek października. Ciaśniej otuliłem się szalikiem i zerknąłem na przyjaciół idących przede mną. Przechadzaliśmy się niezbyt zatłoczoną ścieżką parku, w którym po raz pierwszy ujrzałem Marinette. Jednak pozostało to moją tajemnicą. 

Słońce powoli schodziło coraz niżej. Wbiłem wzrok w ziemię i podziwiałem różnokolorowe liście. 

Tak, zdecydowanie jesień to moja ulubiona pora roku.

W mojej głowie nadal rozbrzmiewał głos Alyi, opowiadającej o życiu Mari. Tak strasznie żałowałem, że nic nie mogę zrobić... Jednocześnie cieszyłem się, że rozmowę przerwał nam dzwonek, bo bałem się usłyszeć więcej... Z drugiej strony byłem ciekawy... Tak cholernie ciekawy... . 

Z tego co mówiła Alya, zrozumiałem tak naprawdę niewiele, ale wystarczająco, aby pojąć co przeszła Marinette. 

Już jako dziecko ukazywała wiele swoich talentów. Wszyscy kochali ciemnowłosą dziewczynkę, przede wszystkim za jej uśmiech, który zawsze był szczery. Jednak zniknął, gdy ojciec Chloe rozpoczął swoją kadencję. Wtedy prezydent dał jej rodzinie ultimatum. Albo mała Marinette zacznie przyjaźnić się z jego córką, albo bank przejmie cały budynek piekarni. Na dodatek namnażały się problemy finansowe. I trwa to nadal. W mojej głowie narodziło się pytanie: "Ale czy kiedykolwiek to się skończy?"...


***********************************************************************************************

Hej kochani!  W końcu zaczęłam ferie i chyba wracam do żywych :D (prawie, bo oczywiście, jak to ja ,musiałam zachorować jak wszyscy wyzdrowieli XD).

Więc, co sądzicie? Pokrywa się trochę z waszymi teoriami? A może mieliście na myśli coś zupełnie innego? 

Przepraszam za błędy :>.

Dziękuję za dotrwanie do końca, pozdrawiam cieplutko ;**.





































Na zawsze | AdrienetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz