Rozdział 8

345 28 5
                                    

Marinette

Od naszego pocałunku minął prawie miesiąc. Zaczęliśmy zachowywać się jak normalna para, co było dla mnie na początku dość ciężkie, z uwagi na brak doświadczenia w kontaktach damsko-męskich. W każdym razie w końcu poczułam się szczęśliwa i wolna. Zero Chloe. Dostrzegłam wtedy jak bardzo nasza "przyjaźń" była toksyczna. A sama Chloe unikała mnie jak ognia. Nie przychodziła nawet na niektóre zajęcia, jeśli wiedziała, że siedzi blisko lub w miejscu gdzie był bezpośredni widok na mnie.

Nadeszło sobotnie popołudnie. Tego dnia nie mogliśmy zobaczyć się z Adrieniem, bo zaplanował sobie męski dzień z Nino, więc siedziałam w salonie rozłożona na kanapie i oglądając telewizję zajadałam się kolorowymi żelkami. Nagle do pomieszczenia weszła mama. Gdy zobaczyłam wyraz jej twarzy, poprawiłam swoją pozycję i odłożyłam miseczkę z przekąską na stolik.

- Wszystko w porządku, mamo? - spytałam zaniepokojona.

Odpowiedziała mi głębokim westchnieniem i unikała mojego wzroku. Jednak nie ustępowałam.

- Biznes nie idzie. - powiedziała zrezygnowana, a w jej oczach zalśniły łzy. - Tracimy klientów, na dodatek zbliża się rata kredytu za samochód dostawczy. 

Mama ukryła twarz w dłoniach, jedyną rzeczą, która zdradzała jej stan był ruch ramion. Bezszelestnie wstałam i przytuliłam rodzicielkę do siebie. Wtedy rozpłakała się na dobre, a ja poczułam się winna. Gdyby nie sytuacja z Chloe nic takiego by się nie wydarzyło. 

Przepraszam mamo. To moja wina.


Adrien

Siedzieliśmy z Nino na miękkim dywanie w moim pokoju i graliśmy na konsoli. Mimo że trzymałem pada i starałem się skupić na grze, jedyne co robiłem to zerkanie na zgaszony wyświetlacz w nadziei, że zadzwoni moja dziewczyna. Gdy usłyszałem "gracz drugi zostaje zwycięzcą", spojrzałem na przyjaciela, który wypiął się jak paw i patrzył na mnie usatysfakcjonowany.

- Chyba ktoś tu wyszedł z wprawy. - powiedział czochrając mi włosy. - Nasz mały chłopiec dorasta.

Po tych słowach spojrzałem na niego jak na idiotę, a ten wybuchł śmiechem, więc nie pozostało mi nic innego jak również zacząć się śmiać.

- W sumie skoro i tak skończyliśmy grać, to może skoczymy na coś do jedzenia?

Przytaknąłem. Przez chwilę wykłócaliśmy się gdzie i co zjemy. Koniec końców krzyknąłem, że idziemy na kebaba. Na widok zniesmaczonej miny Nina uśmiechnąłem się pod nosem. Zarzuciłem mu rękę na ramiona.

- Żartowałem. - pocieszyłem go. - Pójdziemy na pizzę.

Chłopak od razu zmienił nastawienie do życia.

- Ostatni płaci! - wykrzyknął i już go nie było. Westchnąłem i sam powoli ruszyłem do wyjścia. Dobrze jest mieć przyjaciela.

***

Gdy wróciliśmy do mojego domu, Słońce chyliło się już ku zachodowi. Roześmiani kroczyliśmy korytarzem w kierunku mojego pokoju. Nagle pewien szczegół przykuł moją uwagę i zatrzymałem się wpół kroku. Nino, który był kilka metrów przede mną, przystanął i obejrzał się za siebie.

- Co jest stary? - zapytał, unosząc śmiesznie krzaczastą brew. 

Zamyślony wciąż wpatrywałem się w drzwi gabinetu mojego taty, które były uchylone, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Naszła mnie dziwna pokusa, żeby to sprawdzić.

- Ej, chyba nie planujesz... - urwał i jęknął, przejeżdżając dłonią po twarzy. - Niech ci będzie.

Ten człowiek zna mnie zdecydowanie zbyt dobrze. - pomyślałem.

Pierwszy podszedłem do ciemnych, ogromnych drzwi, które uchyliłem nieco bardziej, aby móc zajrzeć do środka. Gdy upewniłem się, że nikogo w środku nie ma, wszedłem do pomieszczenia. Szczerze mówiąc, byłem tam bez obecności ojca pierwszy raz w życiu. Czułem się nieco dziwnie, ale ciekawość wzięła górę. 

- Stanę na czatach. - powiedział trochę skrępowany Nino, więc bez sprzeciwu, kiwnąłem głową.

Podszedłem do masywnego biurka z dębu venege. Przejechałem dłonią po rozrzuconych papierach. Od razu rzucił mi się w oczy rachunek za prywatnego detektywa. Zmarszczyłem brwi.

- Ktoś idzie! - rzekł spanikowany chłopak, kiedy tylko chwyciłem dokument. Czując narastające zdenerwowanie, zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu kryjówki. Koniec końców padło na szafę, do której wpakowaliśmy się w ostatnim momencie.

- Panie Agreste, to nie jest zbyt dobry pomysł. - powiedziała Nathalie, sekretarka ojca oraz moja opiekunka. 

- Jednakże ostateczny. - po tych słowach usłyszałem odsuwanie krzesła, więc tata musiał usiąść.

- Ale to zaszkodzi pańskiej reputacji! - oburzyła się.

- To jedyny sposób, żeby odzyskać Emilie! - uderzył w stół. - Ta sprawa nie może pozostać nie ruszona!

- Stary, chyba sob... - zaczął szeptem Nino, lecz przerwałem mu, zakrywając ręką usta, a następnie dałem znak oczami, żeby słuchał dalej i nie zdradził naszej obecności. Swoją drogą siedzenie w szafie w gabinecie mojego ojca nie było zbyt komfortowe. 

- Ale panie Agreste...

- TO PORWANIE NATHALIE! - krzyknął, a ja nie mogłem uwierzyć własnym uszom. - PORWANIE!

Zdezorientowany popatrzyłem na mojego przyjaciela, który wyglądał na równie zdziwionego jak ja. Po głowie chodziły mi przeróżne scenariusze. Naraz naszła mnie fala smutku i wściekłości. Nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli o tym, że coś złego mogło stać się mojej mamie. Poczułem, że muszę odkryć co się tak naprawdę dzieje. 


Na zawsze | AdrienetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz