Rozdział 5

477 40 7
                                    

Marinette

Weszłam do domu, rzuciłam klucze na stolik przy drzwiach i od razu poczłapałam do swojego pokoju. Po drodze zerknęłam na uchylone drzwi, prowadzące do sypialni rodziców. Wiedziałam, że czekali aż wrócę, bo gdy tylko trochę się zbliżyłam, światło w środku zgasło. Westchnęłam i rzuciłam się na łóżko. Tikki jeszcze nie spała. Bardzo ucieszyła się na mój widok. Nie dziwiłam się jej. Nie było mnie w końcu prawie tydzień. Sama za nią okropnie tęskniłam. Podniosłam kołdrę, żeby położyła się obok mnie. Uśmiechnęłam się, gdy to wtuliła się w moją pierś.

Najsłodsze zwierzę na ziemi.

Wzięłam komórkę do ręki i weszłam na mojego bloga. Miał już kilkanaście tysięcy wyświetleń! Ludziom naprawdę podobały się moje projekty...

Złożyłam głowę na poduszce i uśmiechnęłam do siebie. Miałam ochotę skakać z radosci, ale byłam zbyt zmęczona. Poczułam jak moje powieki robią się coraz cięższe, aż w końcu odpłynęłam. 

***

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Sennie spojrzałam na zegar stojący przy łóżku i wyskoczyłam z niego tak szybko, że aż obudziłam Tikki. A to nie jest zbyt łatwe. Równie dobrze mogłabym nazywać ją Spiacą Królewną.

Ubrałam się szybko, przeczesałam włosy i zbiegłam na dół, żeby wpuścić przybyłego gościa.

- Cześć. - rzekł przyjaźnie Adrien.

- Cześć. - odpowiedziałam lekko zdyszana, robiąc miejsce w przejściu.

Usiedliśmy w salonie. Adrien wydał mi się trochę spięty, ale może to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle, po przespaniu zaledwie kilku godzin.

Adrien

Kiedy zobaczyłem ją w drzwiach, serce od razu zabiło mi mocniej. Siedzieliśmy na sporej sofie. Tłumaczyła mi definicję l'infinitif passé. Nie bardzo umiałem się skupić. Świadomość, że jestem z nią sam na sam sprawiała, iż ze zdenerwowania zacząłem się nawet lekko pocić. Na szczęście wszystko co mi mówiła wiedziałem. W każdym razie potrafiłem tego użyć w praktyce, ale jeśli chodzi o teorię i tym podobne, nigdy nie potrafiłem dobrać odpowiednich słów. Nawet moja guwernantka stawiała bardziej na mówienie niż pisanie. Stąd te wszystkie słabe oceny.

Oparłem głowę na dłoniach i lustrowałem wzrokiem jej idealną twarz. 

Bez żadnej skazy...

Chociaż, gdy założyła włosy za ucho, zauważyłem malutki pieprzyk na jej kości policzkowej. Zastanawiałem się czy ktokolwiek jeszcze o nim wie...

- Rozumiesz? - powiedziała, a ja powróciłem do rzeczywistości.

- C-co? - spytałem roztargniony.

- Pytałam, czy rozumiesz. - uśmiechnęła się.

- A... Tak, tak, wszystko. - odpowiedziałem pewnie.

- Świetnie. - klasnęła w dłonie. - Z tego w poniedziałek Channrel robi teścik.

- Znowu? - jęknąłem.

Zaśmiała się.

- Niestety. - westchnęła. - Dobra to chyba tyle na dzisiaj.

- Dziękuję za lekcję pani profesor... - mruknąłem żartobliwie trącając Marinette łokciem.

- Jak śmiesz spoufalać się z nauczycielem. - rzekła udając  zazenowanie i przykłądając dłoń do serca.

Po chwili oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. 

Na zawsze | AdrienetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz