2

136 14 4
                                    

- Ej ty! - odwróciłam się w kierunku usłyszanego głosu, wskazałam palcem na siebie z pewnie dziwną miną - Tak ty! Podasz piłkę? Tam jest. - powiedział blondyn z drużyny koszykarskiej, wskazując na piłkę.

- Och - sapnęłam, po czym odrzuciłam mu zgubę - Masz.

- Hej! Czekaj! Jak Ci na imię? - zapytał z uśmiechem, obracając w dłoniach piłkę.

 Co on teraz próbuje osiągnąć?
Bądź miła Kat to może się dowiesz.  

- Katy. - rzuciłam bez namysłu. 

- Znamy się skądś? Bo chyba ciebie kojarzę. - odparł widocznie zainteresowany.

- Raczej nie. Nie jestem zbyt w twoim typie, a poza tym nie jestem jak inne, lecące na ciebie laski. - odburknęłam kpiąco. 
Ten koleś znów chciał coś wtrącić, ale na horyzoncie pojawił się kapitan drużyny - Shawn.

- Ej, stary. Do roboty, a nie na podrywy. Mamy pojutrze ważny mecz, brachu. Zostaw tą dziewczynę i zajmij się sportem. - wypowiedział się na luzie, puszczając do mnie oczko niezauważalnie dla innych.

- Ale Shawn... 

- Max, Max. Ty się nigdy nie nauczysz. - uśmiechnął się z wyższością - Ruszaj się! Na rozgrzewkę! Raz, dwa, trzy! - roześmiał się, gdy Max naburmuszony wrócił do kolegów. 

- Trzymaj się Kat. - rzucił na odchodne. 

- Trzymaj się S. - dodałam, patrząc na niego oddalającego się ode mnie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Hmm widziałam jak ten cały Max do ciebie startował! Shawn dał mu nieźle popalić. Wszyscy się z tego nabijają. - zaczęła Melanie, moja przyjaciółka, podchodząc do mnie.

- Taa. Koleś mówił, że mnie skądś kojarzy. Ciekawe skąd, skoro jego znajomi nie otaczają się ludźmi z moich kręgów. - wzruszyłam ramionami. 

To wszystko nie miało sensu. Nigdy Max się mną nie interesował. W ogóle żaden chłopak nie traktował mnie jako kandydatkę na swoją dziewczynę. Jedynie Shawn... Ale to było dość... skomplikowane? Raczej bardzo skomplikowane. Nie mogę ciągnąć dłużej jego tematu. To... Przytłacza.

Och, Mel nie pytaj o niego, nie podczas dnia...

- Dziwne, ale nie wiem, może cię dostrzegł? Tak przypadkiem? - niepewnie wypowiedziała Mel. Spojrzałam na jej jasną twarz, którą okalały czarne, długie i proste włosy, ostrym wzrokiem. Przewróciłam oczami i odpowiedziałam sarkastycznym tonem:

- Dzięki. Naprawdę. Bo wszyscy chłopcy jak mnie zauważą to tylko przez przypadek, tak? Świetnie. - prychnęłam na koniec.

Uf, chyba się udało. Jeszcze parę sal i jesteśmy u celu.

- Oj no nie. Wiesz, nie każdy może zobaczyć taką piękność od razu. - odrzuciła teatralnie kosmyk włosów na bok, robiąc przy tym śmieszną minę.

- Mel, Mel, co ja z tobą mam? - uśmiechnęłam się.

Za chwilę miniemy salę 109, a potem tylko lekcja matmy w sali 110.

- Najlepsze życie ever, kochana! - w tym momencie obydwie roześmiałyśmy się na głos.

Moje zmartwienia na chwilę opadły w kąt, gdy zobaczyłam jej beztroskie, brązowe oczy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Miałam być teraz na lekcji matmy. Jednak moje samopoczucie nie miało się zbyt dobrze. Nie poszłam do pielęgniarki, bo jej pewnie nie było. Siedziałam w toalecie, patrząc już przez dłuższą chwilę w lustro.

Krótkie, poskręcane włosy. Szare oczy. Średnio pełne usta. Dość cienkie brwi. Chuda sylwetka z zaznaczoną talią. Zgrabne nogi. Tak mniej więcej wyglądałam w odbiciu lustra.

Dlaczego wtedy się spotkaliśmy? Mel ma rację. Shawn dostrzegł mnie przez przypadek. Chociaż może jednak nie? Sama już nic nie wiem.

Pierwszy i ostatni raz byłam na imprezie. Całe te towarzystwo piło dopóki nie padło. Głośna muzyka wypełniała moje uszy. Nie wspomnę o zapachu tam panującym. Rozglądałam się po zatłoczonym pomieszczeniu. Zobaczyłam, że z pokoju naprzeciwko ludzie wynosili kubki z napojami. Postanowiłam się tam udać. 

Przedzierając się przez tłum, zauważyłam przystojnego chłopaka. Jego oczy... Odwróciłam wzrok, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. W końcu znalazłam się w kuchni. 

Umm, sam alkohol. Dlaczego nie ma niczego bezalkoholowego? Bo jesteś na imprezie Kat? Bo wszyscy tu to piją?

Nagle ktoś się do mnie zbliżył. Nie zwracałam na tego kogoś uwagi, jednak dał on o sobie znać. To był ten chłopak...

- Pijesz coś? - zdziwiłam się jego tonem, bo nie wyczuwałam od niego ani grama alkoholu.

Dziwne.

- Chyba nie. - chciałam ukryć moje zażenowanie z powodu tego, że nigdy nie piję, a on pewnie tak.

- Jesteś porządna i nie pijesz, tak? - zaśmiał się krótko. 

- Coś sugerujesz? - nienawidzę, gdy ktoś uważa mnie za porządną. Alkohol nie służy i dlatego go nie piję (a poza tym mi nie smakuje).

- Nic, nic. - pokręcił głową, a zaraz potem wyciągnął dłoń w moim kierunku - A tak w ogóle jestem Shawn.

- Hej, ja jestem Katy. - uścisnęłam jego dłoń.

- Może pogadamy gdzie indziej? - to zabrzmiało dość nietypowo. 

- Może jednak nie? Muszę już iść. - szybko obróciłam się na pięcie i w tym samym tempie zaczęłam poszukiwania drzwi wejściowych. 

Dosłownie wypadłam na zewnątrz. Nie oglądałam się za siebie. Chciałam wrócić do domu. Niestety coś, a w zasadzie ktoś mnie zatrzymał.

- Zaczekaj! Jesteś taka szybka. Chyba źle mnie zrozumiałaś. Chciałem cię lepiej poznać, porozmawiać z tobą. Nie wiem co miałaś na myśli, ale to nie tak. - w ogromnym pędzie wypowiedział swój monolog.

Zdezorientowana spojrzałam na niego. 

Kim ty tak naprawdę jesteś Shawn?

- Okej, okej. Przepraszam. Czasami za szybko chce coś zrobić. - zażenowanie było chyba już widoczne na mojej twarzy.

- W ramach rekompensaty mógłbym cię odprowadzić do domu? - uśmiechnął się szczerze. 

- Jasne. - odwzajemniłam ten gest.

- Chodźmy.

Znów zaczęłam to wspominać. To był jeden, wielki i ogromny przypadek. Moje przeczucie mówi jednak co innego. 

Czego posłuchać rozumu, czy serca?

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

EDIT: Poprawiłam błędy, ale treści nie zmieniałam.

Rozdział numer dwa. Hmm akcja powoli się rozkręca. 

Pozdrawiam
Riversoon

Poczekaj do rana/s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz