A. stała po kolana w ścieku i sytuacja wcale nie była zadowalająca z jej perspektywy. Była strażnikiem prawa, łowcą i musiała robić to, czego od niej oczekiwano. Za jej plecami rozległ się szelest, zareagowała natychmiast, mierząc lufą karabinu prosto w twarz Blondynki. Dziewczyna znieruchomiała.
-Chciałam tylko zjeść kabanosa – mruknęła blondynka, wkładając do buzi kiełbasę.
-Kur...a – A. zaklęła. - Jak możesz tutaj coś jeść?
-Im to nie przeszkadza – blondynka wskazała głową przebiegające wdłuż ścian szczury.
Nad głowami obu dziewczyn coś zatrzeszczało, załomotało:
'UWAGA! UWAGA! Mieszkańcy sektora 71 proszeni są o kierowanie się do swoich domów lub innych zabezpieczonych miejsc. Przybywającym do sektora przypominamy iż zaczęto odliczać czas do zabezpieczenia wrót głównych, które zamykają się za dziesięć minut....ponowne trzeszczenie UWAGA!...'
A. patrzyła przed siebie w ciemną otchłań tunelu. Szczury zaczynały przyspieszać. Odwróciła się do przyjaciółki.
-Blondyna!
Ta wyczuła coś w jej głosie. A.upchnęła resztki jedzenia do kieszeni i mignęła czerwonym światełkiem celownika karabinu w głąb tunelu.
-Jest! – szepnęła do A. - Zostaw go... Jest mój. Coś szybko pełzło tunelem w ich stronę , przeskakując co rusz z góry na dół,jakby grawitacja go nie dotyczyła.
- Jest ich za dużo, to może być stado. Ewakuacja! – warknęła A. do blondynki.
Obie puściły się pędem do włazu, a za nimi szczury, plącząc się między ich nogami.
- Szybciej, szybciej...! A. powtarzała w głowie mantrę. Wyskoczyła pierwsza i wyciągnęła blondynkę za rękę, zatrzaskując za nimi pokrywę włazu. Pisk, rzężenie,niezrozumiały charkot....cisza...zasuwa włazu była zbyt mocna...za chwilę włączy się wysokie napięcie.
W tej samej chwili rozległ się pusty dźwięk uruchamiający agregat prądotwórczy. Cisza.
Dziewczyny ruszyły do hotelu, w którym się zameldowały.
Wielgachny ochroniarz wpuścił je obie po okazaniu legitymacji, po czym zatrzasnął za nimi metalowe drzwi. W pomieszczeniu nie było okien, tak jak zresztą w całym sektorze. Zasuwy uruchamiały się po zmroku automatycznie. Panował tu tłok i półmrok. Ludzie rozmawiali głośno i pili. W powietrzu unosił się dym papierosowy.
-Chodź – blondynka pociągnęła ją w kierunku baru – musimy się znieczulić przed snem w tej mordowni, nie?
-Chyba – A. myślała zupełnie o czymś innym.
Świat, który pamiętała z dzieciństwa wyglądał zupełnie inaczej. Nie było zombie mutantów,nie było sektorów, nie było łowców. A teraz? Po zmroku świat ograniczał się do tych ciemnych piwnic, a krajobraz kłuł w oczy ruinami wielkich niegdyś miast, palącymi się szczątkami ostatnich ostoi ludzkich. Kto nie przeniósł się do sektora kończył prędzej czy później, jako kolacja dla zombie. Nikt już nie pamięta tamtego świata bez bram, okien i łowców na ulicach. Nikt nie chce też pamiętać, skąd wzięły się zombie. Ludzie mają swoje teorie.Jedni uważają, że ludzie sami je stworzyli w laboratoriach wojskowych, potem zniszczyli środowisko a zombie ewoluowały, stając się największym i najsilniejszym drapieżnikiem na świecie. Ludzie zaczęli otaczać miasta specjalnymi murami, dzieląc je na sektory. Poruszali się między nimi w dzień, kiedy zombie nie polowały. Człowiek miał wtedy nad nimi przewagę. Palono ich gniazda, wysadzano w powietrze, ale nadal stanowiły większy odsetek populacji niż sami ludzie. Po zmroku sektory zamykano. Były jak fortece nie do przebycia przez wiele lat aż do dziś. Rząd zadecydował o pewnych ruchach i aby nie tworzyć paniki wśród obywateli to one: A. i jej mniej normalna towarzyska wszystkich tajnych akcji rządowych miały odnaleźć przyczynę chwiania się systemu tworzonego przez setki lat.
CZYTASZ
SEKTOR 91
FanfictionŚwiat ogarnia szaleństwo. Garstki tych, którzy przeżyli atak hord zombie, skrywają się w specjalnie wydzielonych sektorach. Tylko nieliczni przetrwali a ci, którzy umieją walczyć są teraz w cenie. Całe BTS podczas apokalipsy Zombie. Hetero. Dwie...