Część 8 Nic nie jest prawdą

138 14 0
                                    

- W takim stanie nigdzie z nami nie pójdzie. - Rapmon patrzył na leżącą na ziemi, nieprzytomną blondynkę.

- Szybciej zostawię was, niż ją, cholerni idioci- A. patrzyła na chłopaków z wściekłością.

-Myślisz nielogicznie – stwierdził Jin.- Tylko dlatego, że to twoja partnerka.

- Zamknij się, zanim utnę ci łeb!- A. doskoczyła do chłopaka.

Kook złapał ja za ramiona i powstrzymał. Opuściła ostrze noża.- Nie chcemy się pozabijać, prawda? - Kook patrzył na A., gdy ta się uspokajała.

Nagle do ich uszu dobiegł dźwięk  megafonu: UWAGA! UWAGA! Za minutę otwierają się drzwi do sektora. Pasażerów przybywających uprasza się...trzask! Trzask! ...o oclenie wszelkich produktów...

- Teraz, albo nigdy!- wrzasnął Jimin.

Po kilku minutach i pokonaniu drabinek prowadzących do włazu byli na powierzchni. Umazani zaschniętą krwią, oblepieni zapachem kanału, nie wzbudzili żadnego zainteresowania wśród licznie przybywających ludzi. Wtopili się w tłum na obleganych przez innych straganach.

A. patrzyła przez opancerzoną szybę na krajobraz. Krajobraz? Samo słowo wzbudzało u niej śmiech. Szary, przysypany gruzem, popiołem, resztkami zniszczonych miast.Gdzieś w oddali kolejne samotne drzewo i kępka trawy. Zgliszcza cywilizacji. Nic, co warto byłoby jeszcze ocalić. W automatycznym,opancerzonym tramwaju, którym jechali ludzie radośnie rozmawiali,dzieci biegały, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Kilku uzbrojonych żołnierzy pilnowało horyzontu w oddali. 

Drodzy pasażerowie, przed nami sektor 90. Dziękujemy za podróż i życzymy miłych wrażeń.

******

- Ile czasu jest nieprzytomna?- zapytał lekarz wstrzykując blondynce niebieską substancję w żyłę na ręce.

-Około dwóch dni- odpowiedziała A.

- Jeżeli uda nam się obniżyć gorączkę wtedy nie dojdzie do zakażenia-kontynuował lekarz.

-Niech pan robi wszystko, żeby z tego wyszła.

- Co teraz?- zapytał A. lider.

-Czekamy, aż blondyna z tego wyjdzie. Przenocujemy u naszych dobrych znajomych i załatwimy transport do sektora 91, jak chcieliście.- A. patrzyła na chłopaków.

Wyglądali dziwnie, jakby powietrze im szkodziło. Bladzi, zmartwieni. Byli albo zmęczeni albo co gorsze- głodni! Cholerne mózgozjady- A. mówiła do siebie w myślach.- Jakbym miała mało kłopotów.

Sektor 90 wypełniony był luksusowymi villami, otoczony górami i lasem. Sektor dla ludzi uprzywilejowanych - tak się go zwykło nazywać. Panował tu ład i porządek, nie było kłopotów z prawem. Plotka głosiła, że niewygodnych jednostek pozbywano się nocą wywożąc je jako karmę poza ogrodzenie. A. nie miała zamiaru tego sprawdzać. Potrzebowała dużo wody i mydła oraz świętego spokoju.

- Chodźcie! - zwróciła się w stronę chłopaków. - Zostaniemy tu zapewne kilka dni, więc muszę was doprowadzić do porządku.

Dom był ogromny. Chłopaki wlepiali się w niego z niemałym zaskoczeniem.

-Czyj to dom? - zapytał Suga.

Mojego i blondyny przyjaciela. Pokochacie go od pierwszego wejrzenia- A. zachichotała pod nosem i nacisnęła przycisk elektrycznego dzwonka do drzwi.

Otworzył im wysoki, szczupły chłopak. Jego twarz rozpromieniła się na widok A. Uściskał ją, a następnie spojrzał przez ramię.

- Coś ty przyprowadziła?- syknął- Jeżeli ktoś się zorientuje, wszyscy staniemy się karmą.

-Długa historia. Wejdźmy do środka to wszystko ci opowiem.- powiedziała do chłopaka.

- A gdzie moja cudna blondyneczka?- zagadnął.

-Hmmm, miała mały wypadek, ale żyje, spokojnie Yugyeom, oddychaj, oddychaj-  klepała wysokiego po plecach.

Yugyeom po szybkim pokazaniu gościom domu i łazienki oraz prośbie o nie uświnienie jego różowego dywanu pędem udał się w odwiedziny do szpitala.

A. znała każdy zakamarek villi i czuła się tu, jak u siebie. Z szaloną radością niemal powitała swoje czyste, pachnące ubrania, wiszące w garderobie. Wskoczyła w ulubione, wygodne dżinsy oraz T- shirt i postanowiła poszukać czegoś do jedzenia, o czym przypomniał jej złośliwy żołądek.





SEKTOR 91Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz