Część piąta, bo trzeba to skończyć

2.2K 280 36
                                    

Snejp zamknął za sobą drzwi do swoich komnat, marząc o długiej, ciepłej kąpieli i jebnięciu się do łóżka. Miał dość tej szkoły i chujowo płatnej roboty nauczyciela, jedzenie było niesmaczne, a warunki pracy okropne i niebezpieczne dla jego zdrowia, a nawet życia, ale Severus nie mógł tak po prostu zrezygnować. Jakaś mała, masochistyczna cząstka jego duszy kazała mu dalej tkwić po uszy w tym  gównie. Ściągnął buty i od razu założył na swoje zmęczone stopy puchate, różowe kapcie w króliczki. Uwielbiał je i choć to kompletnie nie pasowało do jego imidżu mrocznego skurwysyna, często popylał w nich po swoich prywatnych komnatach, zakładając do kompletu swój ulubiony szlafrok i bokserki w serduszka. Ruszył prosto do łazienki, z mocnym postanowieniem, że nie tknie przez weekend ani jednego eseju do sprawdzenia, a ujebane kociołki pozostawi na poniedziałek do karnego czyszczenia gryfonom. W ten weekend było miejsce tylko na odpoczynek i święty spokój. Hogwart miał opustoszeć na święta, co zdecydowanie było mu na rękę.
Wchodząc do łazienki, ściągnął koszulę, nie kłopocząc się z odpinaniem guzików - po prostu ją rozerwał, czując się jak maczo z komedii romantycznych, którym nigdy nie był i nie będzie. Miło jednak było sobie to wyobrażać, nawet jeśli nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Odkręcił kurek, sprawdzając czy woda jest odpowiednio ciepła. Wymoczy dupę za wszystkie czasy, do trzeciego pokolenia wstecz, aż zmarła prababcia zadzwoni do niego z grobu, by w końcu wylazł z wanny. Wspaniały plan na rozpoczęcie weekendu, doprawdy wspaniały. Odszukał w szafce butlę owocowego olejku do kąpieli i wlał połowę opakowania do wody - dziś był jego wieczór, nie liczył się z kosztami. Nie chcąc bezczynnie czekać aż wanna się napełni, ruszył do sypialni by rozebrać się do naga. I wtedy właśnie wspaniały plan Severusa Snejpa poszedł się jebać.
- Cześć kochanie - Mruknął Albus Dambledor, leżący na jego łóżku w stroju zdecydowanie nieodpowiednim dla dyrektora Hujwartu. - Czekałem na ciebie.
Albus przejechał dłonią po udzie, podsuwając do góry czerwone wdzianko. Snejp miał wrażenie, że miało to być seksowne i uwodzicielskie i może nawet w innych okolicznościach i z inną osobą by było, teraz jednak obiad z zeszłego tygodnia cofnął mu się do gardła.
- Albusie - Przełknął ślinę, mając nadzieję, że nie zrzyga się w połowie swojej przemowy - co ty do chuja pana odpierdalasz?
- Oh, uwielbiam jak grasz takiego zimnego, niedostępnego... - Albus przewrócił się na brzuch, starając się przybrać jak najseksowniejszą pozę. - Pokaż mi gdzie moje miejsce, tygrysie.
- Albusie Dambledor - Snejp zamknął oczy, próbując sobie wyobrazić plażę na Hawajach i seksowne kelnerki podające mu drinki z palemką. Tak, zdecydowanie musi jechać na Hawaje - To wysoce nieodpowiednie.
- Co jest nieodpowiednie? Nasza miłość?! - Albus udał oburzenie, podnosząc się z materaca. - Severusie, czy ty mnie już nie kochasz?
Snejp westchnął ciężko, modląc się by to się jak najszybciej skończyło. Rzuci tę robotę i zostanie barmanem w Dziurawym Kotle. Miła, przyjemna i zupełnie niestresująca praca.
- Albusie, pójdę wezwać pogotowie. Niech zabiorą cię w końcu tam, gdzie powinieneś już od dawna być. W psychiatryku.
Dambledor rzucił się na podłogę, prosto pod stopy Mistrza Eliksirów i zaczął zanosić się udawanym płaczem.
- Severusie, jeśli to koniec.... Kochaj się ze mną po raz ostatni....
Snejp obrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia, nie zważając na to, że ma na sobie jedynie spodnie i kapcie w króliczki. Zimne powietrze z lochów uderzyło w niego, gdy tylko otworzył drzwi, ale wolał marznąć, niż przebywać choćby minutę dłużej z tym starym wariatem.

***
Snejp siedział przy biurku w swoim gabinecie, kończąc właśnie butelkę wina, gdy drzwi uchyliły się i do środka wślizgnął się nie kto inny jak Schrödinger.
- Snejp, nie sądziłem, że tak szybko się poddasz. - Zaczął cicho, na wszelki wypadek trzymając się blisko drzwi, gdyby musiał uciekać. Gdy Snejp w dalszym ciągu milczał, nieśmiało zbliżył się do biurka. - Naprawdę chcesz odpuścić Albusowi?
- Rzucam tę robotę, Schrödinger. Koniec zabawy w szpiega, jesteś wolny.
Mari oparł się dłońmi o biurko, nachylając się nad starym Nietoperzem. Ten obdarzył go tylko krótkim spojrzeniem. Dłoń Schrödingera powędrowała przez biurko, by musnąć palcami dłoń starszego mężczyzny.
- Będę tęsknić, Snejp. Jeszcze tyle mogliśmy razem zrobić... - Snejp odsunął dłoń, powoli analizując każde słowo Puchona. - Szkoda, że musimy się tak szybko rozstać...
Puchon schylił się, przybliżając się do twarzy Mistrza Eliksirów. Usta Schrödingera znajdowały się niebezpiecznie blisko ust Snejpa.
- Naprawdę, cholerna szkoda... - Mruknął Mari i szybkim ruchem, cmoknął usta Snejpa, by chwilę później być już koło drzwi.
- Fajne kapcie, Snejp. - Rzucił na pożegnanie i wyszedł, trzaskając drzwiami i zostawiając zdezorientowanego Mistrza samemu sobie.

Hogwarckie Opowieści Różnej Dziwnej TreściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz