Nie wiem czy się nadaję...#4 The End

2.2K 99 31
                                    


Astrid szła przez wioskę powstrzymując się od płaczu nie chciała okazywać słabości w końcu była wojowniczką. Kochała jeźdźca, ale uważała, że dla niego lepsza będzie Idell. Człowiek mógłby powiedzieć, że Hofferson jest dziwna, nienormalna. Skoro oddaje komuś innemu miłość swojego życia bez walki, ale każdy kto chodź raz był prawdziwie zakochany, potrafi zrozumieć, że kochać to oznacza przekładać szczęście drugiej osoby nad własne.

-Astrid? Hej, widziałaś Czkawkę?-Wyrwał ją z rozmyślań głos córki wodza.

-Tak... Jest na plaży...-Odpowiedziała,szybko wycierając łzy, które mimowolnie spłynęły jej po policzkach.

-Wszystko w porządku?-Spytała szczerze z troską.

-Tak, to nic. Mogę mieć do ciebie prośbę?-Wyjaśniła.

-Oczywiście, możesz na mnie liczyć.-Zapewniała ją Ideel

Astrid wzięła głęboki wdech próbując się uspokoić.

-Proszę cię żebyś o niego dbała,bo jesteś wielką szczęściarą Czkawka jest naprawdę niesamowity... i żebyś mu nie zrobiła krzywdy, bo on na to nie zasługuje...-Powiedziała i odeszła w stronę swojego domu. Kładąc się spać myślała o tym, że jutro wyjeżdża i najprawdopodobniej nie zobaczy już więcej Haddocka. Z jednej strony ją to bolało, a z drugiej myślała, że tak będzie lepiej.

Do chaty wodza wszedł rozzłoszczony dziewiętnastolatek, który trzasną za sobą drzwiami. Z zamiarem pójścia do swojego pokoju skierował się ku schodom. Pech chciał,że jego ojciec zmęczony zabawą wrócił szybciej i siedział przy stole w kuchni.

-Wrócił nasz jubilat!!! Czemu tak wcześnie? Noc jeszcze młoda.-Zaciekawił się radosny wódz.

-Tak wyszło, idę spać.

-Jutro uroczyste pożegnanie gości,pewnie będą chcieli usłyszeć jaką wybrałeś sobie kandydatkę na żonę. No i czy Idell zostanie na wyspie, wiesz wszyscy na to liczą.

-Jeszcze tego brakowało...

-Wiesz wódz musi...

-Przestań to powtarzać! Jeszcze nim nie jestem i nie wiadomo czy w ogóle dam radę nim być...

-Nauczysz się, wszyscy na ciebie liczymy.

-I to jest ten największy problem....Liczycie na mnie, że znajdę sobie idealną żonę, że będę wspaniałym wodzem, ale choćbyście nie wiem, jak chcieli ja to ja i nie zmienicie mnie w Wikinga o którym marzycie.

-Nikt nie chce cie zmieniać synu, zmieniłeś Berk na lepsze i będziesz wspaniałym przywódcą.

-Skoro tak mówisz....-Odparł zrezygnowany i udał się do swojego pokoju.

Rankiem na wyspie wiele się działo goście powoli się zbierali, by po pożegnaniu wybyć z Berk. Również Astrid miała takie plany, tylko w odróżnieniu od innych zamierzała odlecieć przed uroczystością. Przechadzała się ostatni raz po wiosce i wspominała dawne czasy. W większości wspomnień miała z zielonookim jeźdźcem. Weszła do Smoczej Akademii i znów zanurzyła się w pamięci i ujrzała trening na,którym leżała na Czkawce próbując wyciągnąć swój topór z jego tarczy. Lekko się uśmiechnęła i podążyła dalej chcąc się przywitać z przyjaciółmi.

-Cześć wszystkim, co robicie?-Spytała widząc bliźniaków leżących na podłodze.

-Próbujemy odczytać przeznaczenie z chmur.-Odpowiedzieli równocześnie.

-A przeznaczenia nie odczytuje się z gwiazd?

-Każdy głupi potrafi odczytać z gwiazd, tylko geniusze dają radę z chmur.

Nie wiem czy się nadaję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz