Rozdział 11

1.9K 82 11
                                    

Lotnisko w Ameryce niczym nie różniło się od tego w Anglii, może było więcej ludzi oraz było trochę większe mimo to dla Hermiony, nie różniło się niczym szczególnym. Takie same ogromne szklane szyby, z widokiem na pas startów samolotów. Ogromne tablice, z przeróżnymi informacjami. We czwórkę opuścili budynek, przystanęli przy postoju taksówek.
-Czy wiek ktoś, co dalej?- Zapytała Nott.
-Mieli po nas przyjechać- oświadczył Zabini rozglądając się.
-Może ktoś się pojawi – mruknęła Hermiona siadając na ławce.
-Posuń się Granger- warknął wciskając się na siłę by usiąść. Wzniosła oczy do góry, ustępując mu miejsca. Zabini usiadł na poręczy ławki, a Nott zajął wolne miejsce obok Hermiony.
-Zamówmy taksówkę
-A wiesz gdzie masz jechać?
-Taksówkarz powinien wiedzieć gdzie jest ministerstwo- odpowiedziała z wyższością.
-Warto spróbować, nie wiem jak wy, ale nie zamierzam spędzać tu całego dnia- Zabini poparł pomysł Hermiony. Marzył już o ciepłym łóżku, oraz o porządnej kolacji, był wykończony a dodatkowy dłuży pobyt na lotniku nie bardzo mu się spodobał.
-Tak jestem za chcę mieć już to za sobą – burknął Nott zerkając na zegarek. Hermiona wstała podeszła do taksówki lecząc za sobą walizkę. Otworzyła drzwi.
-Przepraszam, wie pan gdzie znajduje się ministerstwo- starszy mężczyzna lekką siwą czupryną, spojrzała na Hermioną, lekkim uśmiechem na wąskich ustach.
-Tak to godzina drogi z stąd
-Za wiezie nas pan tam?
-Tak proszę wsiadać a walizki do bagażnika – wskazało palcem na tył samochodu . Hermina uniosła swoje brwi do góry, zamknęła drzwi podchodząc do tyłu samochodu.
-Pakujcie- mruknęła wskazując na bagażnik, Malfoy otworzył klapę samochodu wpakowując do niego wszystkie walizki.
-Może jakoś mi się odwdzięczysz Granger?- Zapytał trzymając jej walizkę w dłoni wkładając do bagażnika.
-Twoje nie doczekanie Malfoy albo wiesz, co- z kieszeni kurtki, wyciągnęła błyszcząca monetę. Podeszła do niego z gracją, wręczyła mu złotą monetę.
-Masz tu za swoje usługi- Nott uśmiechnął się szeroko, Draco zrobił zdezorientowaną minę wpatrując się w złotą monetę.
-Ostatni raz Ci pomagam- prychnął zatrzaskując bagażnik, spojrzała na niego z pod przymrużonych powiek.
-Oboje wiemy, że nie ostatni- uśmiechnęła się złośliwie, wsiadając do samochodu. Malfoy uśmiechnął się lekko do siebie, jeszcze nie wiedział Granger w takim złośliwym wydaniu a monetę schował do kieszeni spodni. Nie zamierzał jej tak łatwo, ustąpić nie tym razem. Wsiadł do samochodu, znów siedząc obok niej, cały czas towarzyszył mu te słodkie perfumy, nawet jego koszulka nimi przesiąknięta. Jęknął w myślach, jeszcze tego mu brakowało, miał tylko nadzieję, że wyrwie się dziś wieczorem. Ameryka, miał już plan wyrywać panienki i sprowadzać do swojego apartamentu.
-A państwo to do pracy czy na wakacje?- Zapytał
-Do pracy i na wakacje- odpowiedziała Hermina.
-A ty w ogóle Granger potrafisz się bawić?- Zapytała złośliwie.
-Nawet nie wiesz jak potrafię się bawić- wyszeptała tak by tylko on usłyszał- Umiem, może kiedyś się o tym przekonasz- powiedziała głośniej.
-Oby- odpowiedział uśmiechając się ironicznie .
-Długo jesteście razem?
-Co?- Powiedzieli jednocześnie-My? – Wymienili miedzy sobą spojrzenia.
-Ja i on prędzej świat się skończy niż będziemy razem- Krzyknęła oburzona.

Dojechali pod ministerstwo, Hermioana spojrzała na ogromny szklany budynek, ściągnęła kurtkę z swoich ramion czuła na sobie palce promienia słonecznie. O tej porze w Ameryce było gorąco, bardziej niż w Anglii odebrała swoją walizkę od Zabieniego, we czwórkę ruszyli w kierunku ogromnego wejścia. Nad Drzwiami widniał ogromny napis, wypisany drukowanymi białymi literami MINISTERSTWO. Weszli do budynku, od razu Hermiona poczuła chłód i ulgę. Zabini podszedł do ogromnego dębowego, biurka za nim siedziała młoda dziewczyna o blond włosach. Uniosła swoją głowę, napotykając czarne tęczówki Blaise.
-Dzień dobry a państwo, do kogo?- Spytała, uśmiechają się zalotnie.
-My do ministra- powiedział Zabini opierając się na łokciu, uśmiechając się łobuzersko. Blondynka spłonęła rumieńcem, Hermiona wywróciła oczami, na zachowanie młodej recepcjonistki.
-Byli państwo umówieni?
-Tak my z ministerstwa z Anglii – wyjaśnił mrugając do niej.
-Ach tak, mam państwa na liście – odpowiedziała formalnym głosem, zarzucając swoje włosy na jedno ramię. Jeszcze raz spojrzała na kartę, następnie na Hermionę marszcząc swoje brwi.
-Pani to zapewne narzeczona pana Malfoy - spojrzała zazdrosnym spojrzeniem na Herminę- Pan minister czeka już na was. Piętro 40 gabinet ministra, życzę miłej pracy a walizki proszę zostawić tu- poi struwała ich uśmiechać się w stronę Zabiniego.
-Przecież ja nie mam...- za nim Draco zdążył cokolwiek dopowiedzieć, Zabini zręcznie mu przerwał, zwracając się w stronę kobiety. Spojrzał na jej tabliczkę przypiętą do białej bluzki
-Wzajemnie piękna, może się umówimy?- Zapytał świdrując ją wzrokiem.
-Bardzo chętnie panie Zabini ja tu pracuję nie mogę umawiać się z pracownikami- Zabini nie tracąc rezonu uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Szkoda, może, kiedy indziej- puścił jej oczko odchodząc.
-Państwo Malfoy?- Syknęła zła w stronę Zabiniego.
-Nie wściekaj się tak, to nie moja sprawka- uśmiechnął się niewinnie, co tylko utwierdziło Hermione w przekonaniu, że sam maczał w tym palce. Minister prosił Pottera o trójkę ludzi a Harry chciał dla bezpieczeństwa wysłać czwórkę, w tedy pojawił się Diabeł z swoim mistrzowskim planem. Hermina miała być narzeczoną Drcona, która nie opuszcza go na krok. Nott, z Zabinim mieli przyjechać, jako zwykli pracownicy a Draco, jako szef. Teraz tylko trzeba było przekonać Malfoy i Hermione do tego planu, co było tą trudną częścią zadania.
-Diable – ryknął wściekle blondyn, mierząc przyjaciela wściekłym spojrzeniem.
-Cóż musicie udawać narzeczeństwo, dla dobra sprawy i nas wszystkich -
-A jak wytłumaczę brak pierścionka, a po za tym ja i Mlafoy, przecież to nie wypali- weszli do widny, Nott nacisnął 40.
-Ale ja nawet nie mam pierścionka. To nie wypali, powinniście nam powiedzieć – Draco wywrócił oczami, był wściekły na Pottera, już obmyślał plan zemsty na bliznowatym, jak tylko wróci do Anglii.
-Będziemy improwizować, a teraz nie jest to najważniejsze - burknął Draco- Potem coś wymyślimy- Wjechali na piętro, udali się do czarnowłosej kobiety, siedzącej za potężnym biurkiem.
-Witam my do pana ministra- kobieta spojrzała na nich swoim ciemnym tęczówkami.
-Ach tak już proszę za mną – wstała, z fotela ruszając w głąb biurowca. Zatrzymali się przed masywnymi ciemnymi drzwiami, otworzyła drzwi zapraszając ich gestem dłoni weszli do przestronnego ogromnego biura. Starszy mężczyzna w podeszłym wieku siedział w skórzanym białym fotelu, rozmawiając przez telefon.
-Nic mnie nie obchodzi, ty masz być- krzyknął do słuchawki – Nie możesz mnie zawieść, ma gości potem porozmawiamy- odłożył telefon, uśmiechając się szeroko.
-Och dobrze, że już jesteście- spojrzała na Herminę- Och to za pewne narzeczona pana Malfoy - zilustrował ją wzrokiem. Wstał z ogromnego skurzanego fotela, przywitał się z każdym uściśnięciem dłoni -Cieszę, że zgodziliście się na taką nietypowa wyminę- tu spojrzała na pannę Granger.
-Cała przyjemność po naszej stornie- odpowiedział blondyn, obejmując Hermionę w tali. Ten drobny gest, sprawił, że lekko zadrżała, pod jego dotykiem.
-Jutro odbędzie bal, ministerstwa chcę abyście tam byli - powiedział z naciskiem na ostanie słowo. Hermiona już chciała coś powiedzieć, ale mocny uścisk Malfoy, sprawił, że zapomniała, co miała powiedzieć- Nie będę was już męcz moja sekretarka do was do trze, tu macie adres hotelu, apartamenty już was czekają – pożegnali się z ministrem, udając się w stronę wyjścia.
-Lepiej się na razie Granger nie wychylaj, jesteś tu tylko moją narzeczoną- szepnął jej do ucha wciąż obejmując w tali, a ciepły oddech Malfoy, znów sprawił te dreszcze przeskakujące przez jej ciało.
-Ja też jestem tu na misji- syknęła, oburzona.
-Ale nikt o tym nie wie oprócz naszej czwórki- odpowiedział wściekłym wzrokiem.

Dramione We found loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz