Rozdział 3

2.9K 96 5
                                    


Stukot szpilek o marmurowe schody roznosił się po całej klatce schodowej. Miała na sobie białą spódnice przed kolano, czarną obcisła bluzka, idealne uwydatniała jej szczupłą sylwetkę. Brązowe lśniące loki spadały kaskadami na jej plecy. Zapukała smukła dłonią do brązowych drzwi. Na jej różowych pełnych ustach, błąkał się lekki uśmiech na myśl spotkania swojej przyjaciółki. Drzwi się otworzyły a w nich stanęła czarnowłosa kobieta.
-Dzień dobry pani do mnie?- Spytała szerzej otwierając drzwi.
-Nie poznajesz mnie?- Spytała z nutą zdziwiona, ale uśmiech nie znikał z twarzy brunetki.
-Na Merlina- zatkała usta dłonią, patrząc na kobietę. Pisnęła cicho rzucając się na jej szyję, przytulając do siebie pannę Granger. Zaprosiła ją do środka, usiadły w salonie, który nic się nie zmienił przez te trzy lata. Ta sama czarna sofa, białe ściany z szarymi elementami. Do tej pory pamiętała, jak Harry upierał się by wstawić czarną sofę do ich salonu. Szary dywan, leżał po środku marmurowej posadzki.
-Wróciłaś – powiedziała z niedowierzaniem przyglądając się swojej przyjaciółce.- Zmieniałaś się, nie poznałam Cię. Twoje włosy i styl ubierania, Co Francja robi z człowiek- pokręciła głową z uśmiechem na ustach - Ale ze mnie gospodyni, co chcesz do pica?- Spytała kierując się do kuchni.
-Coś mocnego, muszę jeszcze wpaść do ministerstwa- podążyła za Pansy siadając na swoim ulubionym stołku barowym.
-Opowiadaj- zrządzała, kładąc kieliszek do wina przed Hermioną.
-Od czego by tu zacząć- zamyśliła się, Pansy otworzyła wino, nalewając do obu kieliszków.
-Od szczegółów najlepiej – usiadła naprzeciw niej, biorąc kieliszek do dłoni.
-Francja to wspaniale miejsce, przez trzy lata, zdążyłam się tak przywiązać, że aż żal było odjeżdżać-
-A mężczyźni?
-Ahh, cudowni –machnęła dłonią a do jej głowy napłynęły wspomnienia namiętnych nocy, –Co się działo, jak mnie nie było?
-Zabini dołączył do aurorów
-Ciekawe, co mnie jeszcze spotka- upiła łyka czerwonego wina.
-Zabini się zmienił, tak jak Malfoy
-Pan wiem, że to twój przyjaciela, ale w stosunku do mnie nigdy się nie zmieni zwłaszcza Malfoy- spojrzała na zegarek- Muszę już iść, chcę jeszcze wpaść do Harrego

Zawsze wokół niego kręcił się wianuszek wielbicielek, tego dnia jednak siedział sam siedząc na stołówce w ponurym nastroju, jego kawa już dawno zdążyła wystygnąć, naprzeciw niego siedziała przystojny czarnoskóry mężczyzna czytając proroka dziennego. Walną pięścią w stół.
-Możecie się zamknąć- warknął na dwie blondynki siedzącej za nim, obie spaliły burka, Nawet, jak się złościł był niczym prawdziwy bóg seksu.
-Smoku, bo wystraszysz te pięknie, panie i będę się sam nimi zajmować- uśmiechnął się cynicznie, odkładając gazetę.
-Ostatni raz z Tobą piłem- mruknął masując swoją skroń
-Nie pierwszy i nie ostatni- młody arystokrata odburknął coś pod nosem, upijając łyk chłodnej kawy. Skrzywił się niezmiernie, wywołując tym uśmiech swojego przyjaciela. Nott z wielkim uśmiechem na twarzy wszedł na stołówkę, za nim wodziło większość damskiego otoczenia w ty pomieszczeniu. Czarnowłosy zatrzymał się przy stoliku swoich kompanów, patrząc na uśmiechniętego Diabła.
-Co się tak szczerzysz jak mysz do sera?- Zapytał, Nott siadając obok Diabła.
-Nasz smoczek, nie ma dziś humoru- zaświergotał, ignorując srogie spojrzenie swojego przyjaciela.
-Nie wiecie, o kim tak gada dziś całe ministerstwo- zapytał od niechcenia, biorąc gryzą swojej kanapki.
-Nie wiem nie obchodzi mnie to, ale jeśli za raz nie przestaną zrobię się naprawdę zły- ostatnie słowo wypowiedział głośniej zwracając na siebie uwagę paru osób.
-Za raz będziesz zły, jeśli Potter do wie o wczorajszej akcji
-Nie obchodzi mnie to – odpowiedział obojętnie.
-Nie był bym taki pewnie
-Co ty znowu knujesz Zabini?
-Ja nic- odpowiedział szczerząc się.
-Zbyt długo cię znam Diable.
-A ja ciebie, jeśli Potter wyślę cie na urlop, nie wytrzymasz na nim
-Niby, czemu miałby mnie wysłać
-Bo całe ministerstwo huczy o wczorajszej akcji, plotki na pewno już doszły do Pottera
-Malfoy!!- Krzyk, ministra rozległ się echem po całym ministerstwie. W drzwiach stanął czarnowłosy mężczyzna. Jego wzrok, jeśli by mógł to by potrafił zabić, wszyscy, uciekli schodząc z drogi ministrowi- Do mnie- warknął, blondyn uśmiechnął się drwiącą chciała coś powiedzieć, ale widząc minię Harrego, darował sobie wszelkie komentarze, bojąc się o swoja posadę. Ruszył za nim, Nott z Zabinim popatrzyli na siebie.
-Wywali go- mruknął Zab.
-Wątpię, co najmniej zawiesi – Blondyn szedł za Harrym z rękami włożonymi do kieszeni. Znał na pamięć ten korytarza, byli na najwyższym Pietrze gdzie znajdował się gabinet bliznowatego. Uniósł głowę, widząc piękna kobietę ubraną w białą spódnice, podkreślającą jej długie opalone zgrabne nogi. Do tego czarna koszula, idealna figura lśniące włosy. Idealny tyłeczek, w jego głowie pojawiły się same sprośne myśli. Bardzo chciał poznać te piękną nieznajomą. Jego myśli zostały brutalnie przerwane przez trzask.
-Ma Cię dość, serdecznie dość – syknął, jego mięśnie nieznacznie się napięły –Spieprzyłeś akcję, jak ma cię puścić na kolejną, skoro znów pobijesz się z kimś, – jeśli Nott razem z Zabinim go wsypali to pożałują tego.
-Spokojnie
-Nie będziesz mi mówił, co ma robić, zawieszam Cie póki sobie nie wbijesz do tej pustej głowy, że nie ma miejsca tu na szczeniackie wygłupy
-To nie...
-Nie przerywaj mi- krzyknął groźnie, w tym momencie, mógł przysiąść, że Potter nigdy tak się nie unosił a ni nie był taki zły, jak teraz. A jego posada szefa została w tym momencie zachwiania –Idziesz na urlop do odwołania twoje miejsce na ten czas zajmie ktoś inny – powiedziała spokojnie siadając na swoim fotelu.
-Nie możesz mi tego zrobić
-Mogę, tu chodzi o twoje dobro nie mogę stracić jednego z najlepszych – blondyn prychnął pod nosem.
-I co, myślisz że odciągnięcie mnie od tego załatwi sprawę
-To twoja sprawa czy coś z tym zrobisz czy nie, to się leczy ,Malfoy a ostatnio tracisz nad tym kontrolę
-Nie
-nie próbuj nawet zaprzeczać- znowu uniósł głos, blondyn był pewien, że słychać ich w całym ministerstwie- zwolniłeś w tym miesiącu dwie sekretarki a jedna nawet odeszła
-To już nie moja wina
-Masz urlop od dziś , nawet nie chce cię tu wiedzieć- wyszedł trzaskając drzwiami.

Hermiona weszła do ministerstwa pewnym krokiem, minęła recepcję. Każdy wodził za nią wzrokiem, uśmiechnęła się szeroko poprawiając swoje włosy w lusterku znajdującym się w windzie. Wjechała na najwyższe piętro, kierując siew stronę gabinetu ministra.
-Dzień dobry pani – spojrzała na kobietę, siedzącą za biurkiem.
-Dzień dobry- odpowiedziała, mijając jej biurko. Zapukała do drzwi, nacisnęła klamkę, pchnęła drzwi. Weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Harry uniósł głowę z nad komórki, przechylił głowę w bok. Zmarszczył czoło przyglądając się uśmiechniętej kobiecie. Po chwili jego twarz rozpromieniała a na ustach pojawił się szczery, wesoły uśmiechem - Nie możliwe – wstała od biurka- Nie możliwe- powtórzył przyglądając się swojej przyjaciółce.
-Witaj Harry – uśmiechnęła się wesoło widząc te wesoło iskierki w jego oczach.
-Hermiona- przytulił ją do siebie, tak dawno jej nie wiedział. Tęsknił za nią bardzo mocno, zwłaszcza za jej obecnością w ministerstwie.
-Nareszcie już myślałem, że poprosisz o jeszcze dodatkowy rok- mruknął w jej włosy.
-Musiało to kiedyś nadejść- odpowiedziała oderwali się od siebie. Usiadła na fotelu, przyglądając się wnętrzu –Nic się tu nie zmieniło – przeniosła wzrok na niego - Ale za to ty tak- dźgnęła go placem w klatkę piersiową.
-Musze trzymać wszystko twardą ręką zwłaszcza takiego Malofy- syknął
-Z czego pamiętam to nie sprawiał takich- zrobiła cudzysłów placami w powietrzu problemów
-Zmieniło się trochę odkąd wyjechałaś. Draco, jest szefem aurowrów a przez ten rok, zalazł mi za skórę jak nikt inny
-od kiedy jest szefem?- Zapytała z szokiem, Malfoy jest jej szefem?!
-Wiem, że do dla ciebie szok
-nie raczej koniec świata wiesz, co to dla mnie oznacza
-Przykro mi to mówić, ale on jest naprawdę dobry, tak samo jak ty, nie chciałaś tej posady musiałem kogoś wybrać - wzruszył ramionami.
-A co z Zabinim?
-Widzę, że już rozmawiałaś z Pansy
-On tez jest jednym z najlepszych
-sama się przekonasz w swoim czasie
-Co to znaczy?
-Zobaczysz cierpliwości, Hermiona , a teraz wybacz ale zaczyna mi się spotkanie z działem łączności z mugoslkim światem – przeprosił ja pięknym uśmiechem wstając z fotela. Teraz przyjrzała się mu, miała na sobie krawat, oraz marynarkę do tego dopasowane spodnie i buty. Ubierała się zawsze tylko tak, na spotkania oficjalne.

Zatrzymał się w barze otwartym całodobowo. Był mały tłok, usiadł przy barze zamawiając drinka. Nie mięła chwila a przysiadła się do niego, wysoka blondynka z bardzo dużym biustem atak, że wszystko się jej wylewało. Przybrał czarujący uśmiech, przybliżyła się odwzajemniła jego uśmiech. Udało się po praz kolejny, ma zajęcie  na ten czas włosy. Ona dotknęła dłonią jego kolana przypadkiem dotykając jego męskości. Wypił drinka, szepcząc jej do ucha sprośne słówka. W końcu to powiedziała, co go zadowoliło- Chodźmy do Ciebie- złapał ją za nadgarstek wyprowadzając z baru. Wsiedli do jego auta, a ona próbowała się do nie dobrać, uśmiechnął się zadziornie przyspieszając. Nie dbał o to ,że jutro już jej nie będzie, że nie jest zbyt ładna. Bo miała na sobie tyle sylikon, że dziwił się jej, jaki cudem się rusza. Teraz liczył się to, żeby wyładować się nie obchodziło go czy zrobi jej krzywdę, nie myślała o tym.Dotarli pod jego apartament, weszli do windy a ona się na niego rzuciła. Pocałowała go brutalnie, uwalniając w nim bestię. Cudem udało się już otworzyć, drzwi, kiedy całowała jego szyję, Weszli do środka od razu kierując się do jego sypialni

(

Dramione We found loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz