Rozdział 10

2K 66 1
                                    


Kolacja trwała w najlepsze, nie odbyło się bez żartów chłopaków oraz plotek sióstr Astorii i Dafne Greengrass, które siedziały po między Draconem. Blaise wraz z Ginny zapewnili gościom, świetną rozrywkę do czasu przyjazdu głównych gospodarzy. Wszyscy zebrani, nawet niepodejrzewali, dlaczego nie było tak długo Pansy i Harrego. Jedynie przy stole brakowało Rona, co, nie zdziwiło zbytnio Hermiony, Ron za wszelką cenę przez trzy lata unikał takich okazji do spotkań w gronie przyjaciół i rodzinny. Ginny zdążyła już do tego przywyknąć, każdy z jej braci rozproszył się po świecie, od czasu do czasu przysyłając listy, lub prezenty. Ale nawet to nie zaspokoiło tęsknoty, która rodziła się w sercu, pani Wesley, która tęskniła za swoim dziećmi.
-Musisz tam pojechać to piękny widok- zapewnił Blaise, Ginny, która bawiła się znakomicie tego wieczoru.
-Wiem, moi bracia, nie raz w listach opisywali widoki za granicy- westchnęła cicho, w jej głosie było słychać te tęsknotę.
-To, czemu sama nie wyjedziesz?
-Nie wiem to chyba były cios dla mojej matki. Wszyscy moi bracia, wyjechali nie chcę jej zostawić- Ginny zagryzła dolną wargę, co nie uszło uwadze Zabiniego.
-Nie możesz całe życie, siedzieć przy spódnicy matki. To Cię ogranicza.
-Czy ty uważasz, mnie za małą dziewczynkę mamusi- ostanie słowo wypowiedziała zbyt głośno zwracając na siebie uwagę wszystkich, siedzących przy stole.
-Nie, po prostu uważam, że się tu marnujesz- wzruszył beztrosko ramionami, uśmiechając się czarująco. Serce Ginny zabiło szybciej, odwróciła wzrok od jego twarzy. To było złe, czuła się okropnie, takie uczucie, powinien zbudzać w niej jej chłopak, który wraca w tym tygodniu.
-Czy on wie o Matteo?- Spytała Hermiona, cicho tak by tylko Ginny mogła ją usłyszeć.
-No cóż, nie zdążyłam mu o tym jeszcze wspomnieć- odpowiedziała szeptem, tak by Zabini niczego nie usłyszał.
-Czy po prostu nie chcesz by się o nim dowiedział?- Spytała dosadnie, wpatrując się w jej twarz. Hermiona wstała od stołu niezauważona zostawiając swoją przyjaciółkę pogrążoną w myślach. Podeszła do barku, wzięła do ręki butelkę czerwonego półsłodkiego wina, drugą ręką sięgnęła po szklany kieliszek do wina. Nalała sobie do pełna z uśmiechem na ustach, odwróciła się gwałtownie, trafiając na klatę piersiową Malfoy.
-Super, nawet szlama wpadła na ten sam pomysł, co ja– omiótł ją zniesmaczonym spojrzeniem, wino w kieliszku Hermiony zakołysało się lekko wylewając na koszulę blondyna. Specjalnie zakołysała mocniej kieliszkiem, gdy blondyn był blisko niej- Idiotko to moja najlepsza koszula – krzyknął starając się zetrzeć plamę z wina, dłonią.
-Ups, to nie było niechcący- zachichotała, za raz przy nim pojawiła się jedna z sióstr Greengrass.
-Draco twoja koszula – Dafne, zignorowała Hermioną trącając ją ramieniem. Zasłaniając jej widok, na biednego, pokrzywdzonego blondyna.
-No, co ty, kurwa nie powiesz. Nie jestem ślepy- syknął, odtrącając dłonie, dziewczyny. Dafne, znieruchomiała przez chwilę, wyraźnie zdziwiona odtrąceniem blondyna, który tak niedawno sam chętnie przystawiał swoje dłonie, na jej nagich, gładkich udach.
-Draco kochanie idźmy z tym do łazienki pomogę Ci- podjęła drugą, próbę, zwrócenia na siebie jego uwagi. Draco nie chciała jej pomocy, obrzucił ją chłodnym wzrokiem.
-Sam sobie dam radę – fuknął kierując się do łazienki, blondynka patrzyła na oddalającego się Malfoy. W jednej chwili przypomniała sobie, stojącej obok Hermionie. Dafne była wściekła, znów ją odtrącił, kolejny raz i to przez zwykłą szlamę.
-Szlama – syknęła, widząc uśmieszek Hermiony, co jeszcze bardziej, podsyciło wściekłość panny Greengress.
-Jeśli chcesz zachować swoją piękną buźkę, radzę Ci odszczekać, to co powiedziałaś.
-Nie dość, że szlama to jeszcze nie umie odpowiednio się zachować.
-Mówi to arystokratka, która pcha się do łóżka, nieproszona- Dafne zacisnęła dłonie w pięści, starając się nie rzucić w obecności wszystkich gości, na Hermionę.
-Ja przynajmniej nie zostanę starą panną, ale co ty możesz wiedzieć szlamo – Hermiona starała się utrzymać, nerwy na wodzy, ale każda kolejna obelga kierowana w jej stronę, nie ułatwiała tego zadania.
-Ja przynajmniej, nie jestem na tyle zdesperowana, że błaźnię się przed byle, jakim arystokratą. Jak nisko trzeba upaść, by płaszczyć, błagać, żeby tylko na Ciebie spojrzał, odezwał się, zwrócił na Ciebie swoją uwagę- Dafne, wiedziała, że ona zwykła, szlama miała rację, rywalizowała z własną siostrą, o względy bezdusznego blondyna, ale to była jedyna metoda, by zapewnić sobie życie godne arystokratki. Nie mogła sobie darować Malfoy, blondyn był miłość jej życia, oraz najlepsza partią, za raz po Zabinim i Nott'cie.
-Jeszcze zobaczymy, gdy zostanę panią Malfoy, zniszczę Cię.
- Jeśli zostaniesz, obie wiemy jak Cię traktuję i Twoją siostrę. Jeśli, już ktoś ma zostać panią Malfoy, to nie ty, tylko Astoria - Hermiona od zawsze wiedziała, jaki cel miały siostry Greengrass, ale znała Malfoy i wiedziała, że się nimi tylko bawi. Odeszła zostawiając osłupiają blondynkę samą.
-Nie wymądrzaj się tak, Granger, dla nas zawsze będziesz nic nie wartą szlamą, nic tego nie zmieni – w salonie, zapanowała głucha cisza, Hermiona słyszała bicie własnego serca. To był jeden z tych momentów, gdzie każdy chce się schować, tam gdzie nikt go nie odnajdzie, uciec. Wpatrywała się w niebieskie zimne, bezduszne oczy Dafne, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Jedynie, odgłos odsuwanego, krzesła przerwał ciszę. Pansy, znalazła się po między Hermioną a Dafne, mierzą niegdyś swoją najlepszą przyjaciółkę morderczym wzrokiem, na jaki tylko ją było stać.
-Wynoś się z tego domu, nie chcę Cię tu widzieć - powiedziała, jadowitym surowym głosem. Blondyn wyszedł z łazienki uśmiechając się do siebie. Słyszał wszystko doskonale, cóż sam uważał, że należało się Granger jego biedna, ulubiona koszula ucierpiała tylko przez te szlamę. Nie chodziło tylko o koszulę była Gryffonka od zawsze działa mu na nerwy, a Dafne tylko zemściła się za niego, ale no cóż nie spodziewał się, że Pansy zareaguję tak szybko i gwałtownie.
-Pansy, daj spokój powiedziałam tylko samą prawdę.
-Głucha jesteś, chyba moja narzeczona wyraził się jasno- wtrącił Harry, ogarniając Hermionę ramieniem.
-Dajcie spokój, przecież my z Granger, tylko rozmawiałyśmy. Nie dramatyzujcie- machnęła ręką, chcąc wszystko obrócić w żart.
-Albo wyjdziesz sama, albo Ci pomogę- Dafne, spojrzała w oczy swojej przyjaciółkę, wiedziała, że Pansy teraz nie żartowała. Przełknęła,głośno ślinę poniosła porażkę, a tylko broniła się przed zarzutami tej szlamy.
-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
-Już nie jesteśmy, pokazałaś, jaka jesteś naprawdę – odparła czarnowłosa.
-Ty tez taka byłaś, tez ich tępiłaś nienawidziłaś jej- powiedziała patrząc wprost na Hermionę – A teraz zgrywasz bohaterkę – dodała z kpiną.
-Masz rację a teraz zejdź mi z oczu – Dafne uniosła dumnie głowę, mijając teraz już byłą przyjaciółkę. Astoria, ruszyła za siostrą posyłając Pansy gniewne spojrzenie. Blondyn stał oparty o ścianę w swojej pozie, obserwując przedstawienie. Gdy tylko te dwie opuścił mieszkanie Pottera i Pansy, Draco zabrał głos.
-Brawo, zamieniłaś swoje przyjaciółki z dzieciństwa, na szlamę Granger- Pansy, lekko drgnęła, spojrzała prosto w oczy swojego przyjaciela.
-Zamilcz, nie odzywaj się, jak Ci nie pasuję spokojnie możesz dołączyć do swoich zabawek- jeszcze nigdy nie wiedział Pansy, takiej wściekłej.
-Smoku, daj już spokój- Blaise, nie rozumiał swojego przyjaciela, zachowanie Dafne było nie na miejscu, sam kiedyś tępił czarodziej nieczystej krwi, ale to jest już przeszłość. Nie rozumiał zachowania przyjaciela, było mu wstyd za blondyna.
-Wiesz, że Dafne ma racje, nie zgrywaj bohaterki – to przelało czarę goryczy, Pansy pokonała w kilku energetycznych krokach odległość dzieląca ją i Malfoy, wymierzając mu, siarcistego policzka. Oddałby, gdyby to był Blasie, lub Potter, ale kobiety, nie mógł uderzyć.
-A co ty możesz wiedzieć o przyjaźni, skoro msz tylko podwładnych, którym rozkazujesz- zmierzył Hermionę wzrokiem, prychnął z kpiną.
-Wszyscy jesteście siebie warci- wyszedł, trzaskając drzwiami.

Dramione We found loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz