Rozdział 6

2.1K 71 0
                                    


Szczęk zamka w drzwiach, nacisnął klamkę wszedł do środka, zamknął drzwi z cichym trzaskiem. Przywitała go cisza, ciemność. Światła były pogaszone, podszedł do kanapy, gdzie spała szatynka zawinięta w koc. Uklęknął przy niej, całując ją w czoło poruszyła się, otwarła swoje oczy.
-Wróciłeś- przeciągnęła się, usiadła na kanapie przecierając swoje oczy.
-Tak, chciałem wrócić wcześniej, ale się przeciągnęło- wyjaśnił, wstając.
-Kolacja jest w kuchni
-Zjesz ze mną?
-Już jadłam, pójdę się wykąpać
-Potowarzysz mi a potem się razem wykąpiemy- wymruczał w jej szyję składając słodkie pocałunki na jej rozgrzanej skórze.
-Nie dziś- wyślizgnęła się z jego objęć, zostawiając go samego w salonie. Westchnął ciężko, wszedł do kuchni. Zaświecił światło, na stole stała gotowa kolacja.
-Czekała na mnie- usiadł, przy stole zabierając się za jedzenie. Kolejny raz spóźnił się, czekała na niego każdego dnia. Odłożył puste na naczynia do zmywarki dziękował, w duchu za ten sprzęt mugolski. Zgasił światło kierując się do sypialni, w łazience świeciło się światło. Otworzył szerzej drzwi, oparł się ramieniem, o framugę przyglądając Pansy.
-Jesteś zła?
-Nie- odpowiedziała spokojnie- Tylko zawiedziona - burknęła, nakładając krem na ręce.
-Przepraszam
-Ciągle tylko przeprasza- zaplotła ramiona na klatce piersiowej- Nic nie robisz tylko przepraszasz, jeśli to się nie zmieni - pokręciła głowa- Ja tak dłużej nie mogę- wyminęła go w drzwiach, wślizgnęła pod kołdrę przytulając do poduszki.

Otworzyła szeroko oczy, słysząc przeraźliwy dźwięk budzika. Wyłączyła budzik, zmykając oczy jeszcze na parę minut. Nie było jej dane nacieszyć się, ciszą, telefon zaczął dzwoni. Jęknęła, sięgając po urządzenie. Przewróciła się na plecy, odbierając połączenie.
-Mam nadzieję, że jesteś gotowa!- Hermiona uśmiechnęła się lekko słysząc głos swojej przyjaciółki.
-Nie jeszcze leże na łóżku- przykryła twarz poduszką, przymykając oczy.
-Wstawaj czekamy na dole, będę za dwadzieścia minut- rozłączyła się za nim Hermiona zdążyła zaprotestować. Odrzuciła poduszkę na bok, wstała z łóżka kierując się do łazienki. Przepłukała twarz zimną wodą, by, choć trochę się rozbudzić. Spojrzała na swoje odbicie, wory pod oczami, blada twarz, włosy sterczące na wszystkie strony. Skrzywiła, próbując dłonią, ugładzić swoje włosy, zabrała się za lekki makijaż. Włosy związała wysokiego kucyka, następnie ubrała się w krótkie dżinsowe spodenki, białą koszulkę na ramiączkach i czerwoną koszulę w kratę. Do tego trampki, telefon wyszła z mieszkania. Zamknęła je na klucz kierując się do windy, nacisnęła przycisk.
-Kogo ja tu wiedzę, naszą szlamcie - usłyszała za sobą dobrze jej znany, znienawidzony głos. Zaplotła ramiona na klatce piersiowej, stanął obok, niej włożył dłonie do kieszeni spodni.
-Tylko Ciebie brakowało Malfoy- syknęła naciskając ponownie guzik.
-Przypominam, że też tu mieszkam i na tym samym piętrze - uśmiechnął się ironicznie- Nawet chodzimy do tego samego klubu szlamciu- dodał tajemniczo.
-O co Ci chodzi?- Zapytała mocno poirytowana, drzwi do windy rozsunęły się, weszła pierwsza on za nią.
-O nic- wzruszył ramionami- Twoje ruchy, na parkiecie hmm- przeciągnął ostatnią literę - Aż oczy bolą
-To po cholerę na mnie patrzyłeś?
-Przez przypadek -odpowiedziała uśmiechając się ironicznie. Wyszła pierwsza, zacisnęła usta wąską linię widząc Ginny z Zabinim. Cofnęła się gwałtownie do tyłu, wpadając na Dracona.
-Co ty wyprawiasz?- Warknął jej do ucha, przez chwilę poczuła jego zniewalające perfumy.
-Nic- odpowiedziała wchodząc do Holu, gdzie Ginny rozmawiała z Zabinim.
-No Granger, od kiedy masz ciało typowej modelki- mrugnął do niej, co spotkało się złowroga miną Malfoy.
-Od kiedy Zabini zwrócili Ci mózg?- Zapytała z sztucznym uśmiech, ciągnąc Ginny za rękę.
-Lubię ostre- krzyknął za nią, Ginny zmarszczyła swoje brwi patrząc na swoją przyjaciółkę pytającą, gdy znalazły się po za zasięgiem wzroku ich szklonych wrogów.
-Co to było?- spytała Ginny.
-Nic- odpowiedziała idąc przed siebie.
-Zabini nic Ci nie zrobił- zatrzymała się obracając twarzą do Ginny. Musiała zadać jej te pytanie, może był miły, ale wciąż mu nie ufała.
-Od kiedy się zaprzyjaźniliście?
-To za dużo powiedziane
-Dobra zakolegowaliście
-Długa historia
-Mamy czas
-Kiedy indziej Ci opowiem, a teraz chodzi ostatnio wiedziałam taką jedną sukienkę, koniecznie muszą ją mieć - chciała zmienić temat, ale Hermiona na to nie pozwoliła.
-Ginny nie zmieniaj tematu- wywróciła oczami.
-Chodź, bo z twoimi ruchami, ktoś mi ją zwinnie z przed nosa
-Ginewro Wesley- zrobiła groźną minię, zaplatając ręce na piersiach
-Wiele razy, spotkała go przypadkiem w centrum handlowym Zabini uwielbia zakupy. Tak się złożyło, że zaczęliśmy gadać, z początku było wrednie i wrogo a z czasem przyjemnie nam się gadało - mruknęła.
-Zabini i zakupy
-No nie, że to dziwne, ale jednak wyjątki istnieją
-Czyli co teraz się umawiacie, jak dwie psiapsiółki i chodzicie po sklepach?- Ginny lekko się zaczerwieniła -Trafiłam no nie wieżę, co jeszcze mnie ominęło, - Ginny chwyciła ją za rękę ciągnąc do centrum.
-Oj dużo, nawet ta twoja przemądrzała główka tego nie spamięta

Nastała koniec błogiego lenistwa, musiała wracać do ministerstwa. Ubrała czarną spódnice, do tego biała bluzkę swoje ulubione szpilki. Na mieście kupiła swoja ulubione kawę, wjechała na piętro po drodze mijając sporo znajomych twarzy. Weszła dumnie do swojego dawnego biura, gdzie na drzwiach widniała złota tabliczka z napisem Hermiona Jane Granger. Rzuciła torebkę na kanapę, usiadła za biurkiem.
-Nareszcie wróciłaś- w drzwiach jej gabinetu pojawił się sam Zabini.
-Nie ty cieszysz się na mój widok- zadrwił uśmiechając się, ironicznie upijając łyk kawy.
-Aj owszem, widzisz, do czego to doszło Granger- puścił do niej oczko, siadając na fotelu. Na biurku położył białą teczkę.
-Widzę, że nie dacie oddechu- powiedziała z nutką ironii, sięgając po teczkę.
-O nie kochana, za pięć minut wiedzę Cię na dole i ziemi te buty dziś sporo biegania - podniósł się z swojego miejsca kierując do drzwi- Ładna bluzka, ale nie strój się tak na razie naszego smoczka jeszcze w ministerstwie nie ma- dodał zamykając za sobą drzwi. Wywróciła oczami, na jego ostatni komentarz z kawa dłoni czytała wzrokiem kolejne linijki dokumentów. Odłożyła je na blat biurka, wstała z ciężkim sercem zostawiając swój gabinet. Zabini już na nią czekał na dole, rozmawiała z jedyną z pracownic.
-Nie będzie nas przez jakiś czas, zawiadom Notta on wie, o co chodzi. Idziemy moja partnerko - zwrócił się do Hermiony przepuszczając ją przodem.
-Dokąd
-Na spotkanie z naszym informatorem - wyszli przed ministerstwo, pociągną ja w stronę czarnego sportowego auta.
-Wsiadaj nie mamy czasu- poganiał, zajmując miejsce kierowcy.
-A kto jest naszym informatorem?
-Dowiesz się na miejscu- mruknął, przyjechali pod luksusową restaurację. Weszli razem do środka- Rejestracja na Zabini- powiedział do kelnera porywając swój krawat.
-Ach tak pan Zabini, proszę za mną- podążali za nim między stolikami. Zatrzymali się przy oknie w kącie Sali- To jest państwa stolik na dziś - wskazała mały okrągły stolik z okryciem dla trzech osób.
-Dziękuję - odpowiedziała Hermina zajmując miejsce obok czarnoskórego.
-Za raz powinien być- mruknął patrząc na swój zegarek.
-Oby- mruknęła przeglądając menu.
-Kurczaka mają tu bardzo dobrego -wydęła usta , zerkając na swojego partnera- dziś będziesz moją asystentką
-Co czemu?
-A chcesz robić za moja narzeczoną - poruszył brwiami.
-Nie dzięki wole asystentkę- uśmiechnął się do siebie w duchu.
-Dobry wybór kochana
-czemu wrażenie, jakbyś chciał coś mi powiedzieć
-Niby, co?
-To same pytanie mogę zadać Tobie
-Dzień dobry -przenieśli wzrok na, mężczyznę.
-Dzień dobry- Hermiona poderwała się, jako pierwsza z swojego miejsca. Uścisnęli sobie dłonie, mężczyzna usiadł na krześle.
-Czego się dowiedziałeś?- Zapytała Zabini zakładając nogę na nogę.
-Mieszka sam, wieczorami często wychodzi do pobliskiego baru niedaleko, jego mieszkania - w stronę Hermiony przesunął teczkę, otworzyła jej zawartość w środku znajdował się adres i zdjęcia.
-Dobra robota - uśmiechnęła się lekko, zamykając teczkę podając ją Blaise.
-Uczcimy to. Kelner!!!

Tego wieczoru siedziała sama w mieszkaniu, przeglądając papiery, które jej dał Zabini. Nalała sobie wina do kieliszka. Usiadła na kanapie, nogi kładąc na szklanym stoliku. Analizowała każdą linijkę z osoba. Westchnęła ciężko słysząc pukanie do drzwi, podniosła się na bosaka przemierzając drogę do drzwi jej szczęka opadła z łoskotem o ziemię widząc za nimi Malfoya.
-Czego?- Spytała zimni, mierząc go lodowatym spojrzeniem.
-Przyszedłem przywitać się z sąsiadką
-I żyć mi dobranoc?- Zakpiła chłodnym tonem -Nie boisz się, że Cię zarażę szlamem - zjechała ją wzrokiem od góry do dołu, na koniec uśmiechając się perfidnie.
-Mogę Ci umilić te noc, Granger potem tylko wyczyszczę się z szlamu - mrugnął do niej, wchodząc do środka bez jej zaproszenia.
-Jasne wejdź, rozgość się - syknęła z trzaskiem zamykając drzwi.
-Skoro nalegasz- na stół rzucił czarną teczkę, a sam zaczął rozglądać się po jej mieszkaniu.
-Po co przyszedłeś?
-Już mówiłem
-Nie ja chcę znać prawdziwy powód- zatrzymał na niej swoje stalowe spojrzenie.
-Zabini miał dostarczyć Ci ważne dokumenty na jutro, ale, coś go zatrzymało- zamrużyła swoje, czekoladowe oczy.
-A ty dobro duszny, przyjaciel postanowiłeś je dostarczyć- uniosą jedną brew do góry.
-W sumie mogłem je zostawić u siebie a ty byś ich nie dostała szlmaciu - wywróciła oczami na jego komentarz, udał się w stronę drzwi, zatrzymał go głos Hermiony.
-Gdyby ich nie dostała, to Zabini miał by nieprzyjemności, bo to było jego zadanie - wzięła do rąk teczkę.
-A ty byś nie wykonała swojej pracy Granger, znaj moją dobrą wolę - chwycił za klamkę, nacisnął pchnął i wyszedł.

ɨvک

Dramione We found loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz