Rozdział 14

2.4K 90 25
                                    


Tego, późnego południa, spotkali się w czwórkę w apartamencie, zajmowanym przez Hermionę oraz Draco. Siedzieli w milczeniu wpatrując się w białą kartkę, leżącą na blacie stołu.
-Czemu ja tego nie pamiętam?- Draco przewrócił oczami stukając placami o kryształową szklankę, wypełnioną jego ulubionym alkoholem.
-Bo, byłaś pijana- odpowiedział uśmiechając się ironicznie. Hermiona burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, odwracając wzrok od jego stalowych oczu.
-Możemy wrócić, do ważniejszych sprawa – Draco skierował swój wzrok na znudzonego Zabini'ego, siedzącego w czarnym fotelu. 
-Racja – odezwała się Hermiona. Blaise wyciągnął swoją różdżkę pochylając się nad stolikiem.
-Aperacjum – wyszeptał stukając różdżką w kartkę papieru. Po chwili ma kartce zaczął pojawiać  się litery, które niczym nie przypomniały słów. 
-Chyba się udało- powiedział Nott, biorąc kartkę do ręki – Cholerne runy.
-No Malfoy masz teraz porę do popisu- przyjrzał się uważnie kartce. Większość pamiętał z szkolnych lat, za co dziękował w duchu za uczęszczanie na te nudne zajęcia.
-Dziwne – burknął pod nosem- To się nawet kupy nie trzyma.
-Przetłumaczysz w końcu!- Krzyknął zirytowany, Zabini.
-Ogień, aurorzy , ministerstwo – zmarszczył swoje brwi, jeszcze raz studiując, każde słowo.
-Daj mi, to- wyciągnęła w jego stronę dłoń. Blondyn w milczeniu podał jej biały skrawek kartki. Hermiona prześledziła wzrokiem każdą runę. Spojrzał na Malfoy, z lekkim uśmiechem na ustach. 
-Wszystko, odczytałeś bezbłędnie – uśmiechnął się dumnie na słowa byłej gryffonki, podnosząc szklankę wypełnioną, jego ulubionym trunkiem do ust.
-Nie bez powodu, to ja jestem szefem -odparł dumnie.
-Jesteś nim, dlatego, że Potter się nad Tobą ulitował – wtrącił Blaise, posyłając oczko Hermionie.

Pokręcił głową, odsuwając od siebie te wspomnienia z klubu, które chyba najbardziej utknęło mu w głowie. Zacisnął dłonie, na metalowej balustradzie, zamykając oczy.
- Cholerna szlama – syknął pod nosem mocno zaciskając palce na metalowej poręczy. Starał sobie przypomnieć, te wszystkie kobiety, które regularnie odwiedzały jego łóżko. Mimo to co wiedział prze całe swoje życie, nic nie mogło przebić, jej. Przemądrzałej, najbardziej denerwującej szlamy. Od kiedy on dziedzic Malfoy'ów przystojny, mający wszystko interesuję się taką upartą, wredną na dodatek nie czystej krwi wiedźmą?. Nie ma już czarnego pana, sami jego rodzice przeszli dziwną zmianę, od czego mdliło blondyna, ale... Nie mógł się pobyć tego uczucia, wstrętu, które czasem powracało, jak bumerang. To musi się skończyć, ostatni raz pomyślał o tej szlamie w taki sposób, która miała ciało typowej modelki. Wszedł do środka rozdrażniony, swoimi myślami. Tak bardzo się zamyślił, że nie zauważył leżącej na podłodze satynowej poduszki, przez przypadek wywrócił się na wchodząc do pokoju Granger. Wylądował na niej a dokładniej twarzą w jej dekolcie. Hermiona miała na sobie jedynie, puchaty czarny ręcznik, który zakrywał jej nagie ciało. Dźwignął się na łokciach, unosząc  swoją głowę, w tym samym momencie, co ona. Chcąc nie chcąc ich spojrzenia skrzyżowały się, co jeszcze bardziej zdenerwowało blondyna.
-Malfoy złaź ze mnie -od razu zerwał się na równe, nogi, przerywając tym ich kontakt wzrokowy. Skierował się prosto do łazienki, zostawiając ją samą oszołomioną na podłodze-A gdzie przepraszam!?- Krzyknęła oburzona, obracając głowę w tyłu.
-Czy ty, za dużo nie wymagasz Garnger ?- krzyknął trzaskając drzwiami.

Na dworze, zdążyło się już całkiem ściemnić, Hermina stała w salonie, całkowicie gotowa, czekając na blondyna. Od czasu do czasu zerkała zniecierpliwiona na swój złoty zegarek. Pokręciła głową, chodząc w kółku po miękkim czarnym dywanie. 
-Malfoy?! -krzyknęła zniecierpliwiona. 
-Jeśli za raz nie przestaniesz to własnoręcznie, Cię uciszę Granger - odkrzyknął. 
-Cholera, Malfoy guzdrzesz się, jak baba -warknęła kładąc dłonie na biodrach. 
-Jeśli jeszcze raz zwątpisz w moją męskość, Granger to pożałujesz - krzyknął trzaskając drzwiami od łazienki. 
-Pośpiesz się.
-Żeby wyglądać tak- wskazała na siebie wyłaniając się z sypialni- Trzeba czasu- powiedział dumnie, gdy uważnie po woli, skanował każdy detal ubioru Hermiony. Czerwona sukienka idealnie podkreślała kobiece kształty, przez co była jeszcze bardziej seksowniejsza. Włosy pozostawiła gładkie, proste i lśniące. Do tego pełny makijaż, a czerwona pomadka na ustach doskonale, komponowała się z jej sukienką oraz lekko opaloną cerą Hermiony. Hermiona po chwili wybuchła szczerym, śmiechem gdy tylko uważniej przyjrzała się fryzurze blondyna.
-Z czego się śmiejesz Granger?
-Ile tam tego żelu na kładłeś- zapytała powstrzymując śmiech.
-Piękno wymaga potu i krwi- Hermiona pokręciła z desperadą głową, nawet nie starając się ukryć swojego rozbawienia – Jestem bogiem seksu, Granger. Ale Ty, nawet nie masz, na co liczyć – odparł złowieszczym uśmieszkiem wkładając ręce do kieszeni. Hermiona złapała się za brzuch trzęsąc ze śmiechu. 
-Niby, kto tak na Ciebie mówi?
-Połowa damskiej części Londynu. Nie oszukujmy się, każda na mnie leci.
-Próbujesz przekonać mnie, czy siebie?
-Gdybyś, zmieniła to i owo może ktoś, by się  zainteresował  Tobą Granger.
-Jakoś w sklepie, odniosłam inne wrażenie – przypomniała, uśmiechając się ironicznie.
-Granger, jestem tu z Tobą,  to chyba jest wystarczające wyjaśnienie – odpowiedział – A po za tym, pudle są w nie moim guście.

Dramione We found loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz