Rozdział 1

55 4 3
                                    

Leżę na łóżku ze słuchawkami w uszach i wpatruje się w sufit. Wydaje się wyjątkowo ciekawy. Mam naprawdę wielką nadzieje, że niedługo wróci Tyler.  Przez cały dzień siedziałam sama nad książkami ucząc się do zaliczeń, więc nie dość, że nie miałam się do kogo odezwać to na dodatek moje zmęczenie jest tak wielkie,że naprawdę już nie mam siły nic robić. Prawdę mówiąc najchętniej poszłabym spać, ale bardzo chcę poczekać aż Tyler wróci z pracy. Wdycham i przekręcam się na bok kiedy po raz kolejny w słuchawkach rozbrzmiewa ta sama piosenka. Słucham jej już chyba setny raz, gdyż odkąd godzinę temu znalazłam ją i włączyłam powtarzanie  to do tej pory nie znudziła mi się. Zamykam oczy i wsłuchuje się w tekst. Nagle ktoś całuje mnie w skroń i wyjmuje słuchawkę z ucha. Wystraszona otwieram oczy- Cześć- szepcze Tyler i uśmiecha się do mnie. Na moje twarzy również widać uśmiech - Cześć-  odpowiadam cichutko - Jak w pracy?- pytam szczęśliwa faktem, że mój chłopak jest już w domu i mam z kim pogadać.    - Dobrze. A jak świat lekcji, podręczników i nauki?- uśmiech Tylera przeradza się w krzywy uśmieszek – wyjątkowo męczący- wykrzywiam się na znak niezadowolenia z takiej ilości nauki. Tyler kładzie się obok mnie i przytula mnie do siebie – to mam dla coś na polepszenie humoru. Jamie powiedział, że w przyszłym tygodniu przylatuje do nas sprawdzić czy aby na pewno nie wysadziliśmy jeszcze mieszkania w powietrze - Tyler śmieje się cicho. Jamie jest od niedawna moim prawnym opiekunem. Po zakończeniu roku szkolnego razem z Tylerem wylatujemy już na zawsze do Los Angeles, gdzie z Jamesem będę grała w kolejnym filmie i to właśnie on będzie mnie pilnował, chociaż myślę, że słowo pilnował jest to naprawdę przesada. Co prawda mogłam wylecieć tam rok wcześniej, ale stwierdziłam, że moi rodzice by nie przeżyli, gdybym tak z marszu wyprowadziła się kila tysięcy kilometrów od domu. Mimo, że teraz mieszkam w tym samym mieście to bez przerwy któreś z nich dzwoni i pyta czy wszystko dobrze, jak sobie radzimy i czy przypadkiem nie chcemy wpaść bo dawno nas nie widzieli – fajnie- odpowiadam. Naprawdę się cieszę, bo wreszcie będę miała kogoś do towarzystwa, kto ze mną pogada gdy Tyler jest w pracy lub w fundacji – Ciekawe na ile przylatuje- wypowiadam swoje myśli na głos za nim się orientuje, że to robię.

-Mówił, że na długo, aby nas trochę przypilnować, bo nie możemy być cały czas sami. Nie określił jak długie jest to długo, ale podejrzewam, że z miesiąc na pewno.

-Miesiąc? Ale to przylatuje sam czy całą rodziną tu będą? Wiesz w sumie to mało prawdopodobne, żeby zostawił na tak długo Amelię samą z córkami.

-Nie wiem, skarbie. Ale obiecuje, że zapytam – Tyler całuje moje włosy, kładzie głowę na poduszce i po chwili słyszę jego równy oddech więc domyślam się, że śpi. Nie mogę go za to winić, w końcu bardzo wcześnie musi wstać. Zresztą chyba w tej chwili bardzo chętnie zrobię to samo. Uśmiecham się na myśl o tym i idę w ślady mojego chłopka.




Budzik jak zwykle dzwoni o 6:10, a mnie jak zwykle nie chce się wstać. Tyler już dawno wyszedł więc poduszka obok jest pusta. Czy ja naprawdę muszę wstać? Mimo tego, że znam odpowiedź na to pytanie to codziennie rano zadaje je sobie od nowa. Podnoszę się wiec do pozycji siedzącej zakładam skarpetki, żeby kafelki w łazience nie mroziły mi stóp i wędruję pod prysznic. 

Śniadania jak zwykle robię dwa. Jedno dla mnie, drugie dla Tylera. Podrzucę mu je jak zawsze kiedy będę jechała do szkoły. Przyznam szczerze, że był to mój pomysł. Pakuje więc jedno pudełko do mojego plecaka, a drugie wkładam do reklamówki, którą stawiam na stole i idę szukać słuchawek.

Tyler pracuje w kawiarni w centrum miasta, dlatego zawsze panuje tam ruch, chociaż o 7 rano jest on nieco mniejszy. Dzięki temu mamy chwilę, żeby porozmawiać oczywiście w tym czasie robimy też wymianę. Ja daje Tylerowi śniadanie, a on mi kawę co jest naprawdę idealnym pomysłem o tej porze. Niestety nasza rozmowa nie trwa długo, gdyż ja o 8 zaczynam zajęcia. I tak to właśnie jest codziennie. Rano robię wszystko szybko, żeby zdążyć do szkoły i wpaść wcześniej do Tylera. Szkoła, lekcje, nauka i dzień kończy się zanim się zaczął. Wkładam do uszu słuchawki, włączam muzykę i zmierzam ku kolejnym dawką nowej wiedzy, która może mi się do niczego nigdy nie przydać lub która będzie mi potrzebna na co dzień, ale tego to się dowiemy za kilka lat.

The way you make me happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz