Rozdział 6

11 2 3
                                    

Opróżniliśmy zawartość naszych kubków i ruszyliśmy w stronę peronu. Przy schodzeniu ze schodów chłopcy zabrali nasze rowery, tak więc razem z Emmą nie musiałyśmy sobie z nimi radzić. Na peronie było już całkiem sporo ludzi z walizkami i innymi bagażami, jednak wątpię żeby to byli ludzie, którzy razem z nami jadą do Liverpoolu, gdyż przed chwilą ogłosili, że za chwilę przyjedzie pociąg zabierający pasażerów do Brighton. 

Znaleźliśmy jakąś ławkę i usiedliśmy na niej, wcześniej stawiając rowery w jednym miejscu, blisko siebie, tak aby nikomu nie przeszkadzały. Wyjęłam nasze biletu z plecaka i wręczyłam każdemu po jednym. Peron co jakiś czas robił się pełny, aby po chwili gwałtownie opustoszeć, gdyż odjeżdżały kolejne pociągi.

Równo o 19.30 na peron wjechał pociąg, który zabierze nas do Liverpoolu. Wszyscy zgodnie wstaliśmy i upewniając się, że nic nie zostawiliśmy ruszyliśmy w kierunku naszego wagonu. Wiedząc, że mamy dużo czasu nie pchaliśmy się w ten tłumek jaki zrobił się przy wejściu, tylko poczekaliśmy, aż wszyscy wejdą, a potem dopiero my z rowerami. To chyba było rozsądne. 

- Wiecie co może zrobimy tak, że my- Jamie pokazał na siebie i Tylera - wejdziemy tam z naszymi rowerami i je przypniemy, a potem weźmiemy wasze. Wy i tak na pewno same sobie nie poradzicie, a nie ma sensu, żebyśmy wszyscy się tam pchali na raz. 

- Dobra. - Zgodziłyśmy się z Emmą niemal jednocześnie, a Tyler tylko pokiwał głową. Tak więc panowie poszli poprzypinać swoje dwukołowce, a my grzecznie czekałyśmy, aż wrócą po nasze. 

Kiedy już z rowerami nie było kłopotów, wrzuciliśmy nasze plecaki na półki nad nami i wszyscy razem zajęliśmy swoje miejsca. Zostaliśmy posadzeni na przeciwko sobie, a między nami był stolik. Ja siedziałam przy oknie, obok mnie usiadł Tyler, a na przeciwko miałam Emmę. Zdjęłam swoją jesienną kurtkę i powiesiłam ją na małym wieszaczku obok. Tyler po chwili powiesić swoją kurtkę na mojej, natomiast kurtki Emmy i Jamesa wylądowały na wieszaczku po ich stronie. 

Oparłam się głową o ramię Tylera, a on od razu objął moje ramiona. Jamie z Tylerem zaczęli o czymś dyskutować, jednak mnie to zbytnio nie interesowało, gdyż zaczęłam troszkę przysypiać. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać. Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam. 

-Ej śpiochu, budź się. Za chwilę wysiadamy. - Cichy głos Tylera wyrywa mnie z pięknego snu o... właściwie to nawet nie wiem o czym był ten sen. Ale na pewno musiał być piękny. 

- Co?- pytam lekko zaspanym głosem, nie do końca jeszcze orientując się co się dzieję. 

- Budź się już chéri. Już dojeżdżamy na miejsce.- Lekko się uśmiechnął i dał mi buziaka w czoło. Kątem oka zauważyłam, że Jamie budzi Emmę. Widocznie również jej się przysnęło. Tyler podał mi moją kurtkę, a sam założył swoją. Ja swojej jeszcze nie zakładałam, z prostego powodu. Nie chciało mi się i nie miałam na tyle dużo siły, żeby to zrobić. Oparłam się o oparcie fotela i patrzyłam jak cała reszta naszej grupy powoli się zbiera. Tyler widząc moje zaangażowanie w szykowanie się do wysiadania, a właściwie jego brak, pomógł mi się ogarnąć. Założył mi kurtkę i pomógł z plecakiem. 

Upewniając się, że wszystko mamy ze sobą i nic nie zostało na naszych miejscach ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Jamie stał już przy miejscu dla rowerów razem z Emmą i wspólnie odpinali po kolei nasze rowery. To znaczy tak naprawdę to Jamie je odpinał, a Emma trzymała już te odpięte. Po chwili cała nasza czwórka stała już przy wyjściu, chłopcy trzymali nasze rowery, a ja z Emmą staliśmy obok w razie gdyby coś się stało. 

Po 5 minutach pociąg wjechał na peron i po otwarciu drzwi ruszyliśmy na zewnątrz. Jamie z Tylerem wspólnie po kolei podawali sobie kolejne rowery, aż w końcu wszystkie cztery znalazły się na peronie dworca. Każdy wziął swój i wspólnie ruszyliśmy w kierunku wyjścia. 

The way you make me happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz