Rozdział 1

30 1 0
                                    

-6 lat później-

Gão wysłał mnie, abym sprawdził czy coś złapało się w zastawione przez nas sidła. Była to miła odmiana od rutyny codziennych treningów. Podróż leśnymi kniejami działa na mnie relaksująco. Dopiero wtedy, w samotności wsłuchując się w śpiew ptaków i czując na twarzy rzeźki powiew wiatru, niosący zapach drzew, czuję się naprawdę sobą. To jest mój żywioł.

Idąc tak w kierunku następnych sideł usłyszałem jakąś odległą muzykę. Zaintrygowany ruszyłem w kierunku z którego dochodził dźwięk. Gdy znalazłem się bliżej, poczułem zapach dymu, a moich uszu doszedł hałas typowej obozowej krzątaniny i pobrzękiwanie metalu sugerujące, że mam do czynienia z uzbrojoną grupą ludzi szykującą się na powoli zapadający zmrok. Nie chcąc się ujawniać, położyłem się na miękkim mchu w pewnej odległości i wsłuchałem w muzykę. Na początku brzmiała radośnie, jakby opowiadając o szczęśliwym i beztroskim życiu. Potem nagle tempo przyspieszyło niosąc rosnące poczucie zagrożenia. Czuć było w nim jakąś katastrofę, która zakłóciła normalny bieg rzeczy. Melodia zmieniła się niosąc smutek i poczucie dotkliwej straty. Potem jednak zaczeła się uspokajać, jakby próbując otrząsnąć się ze złych wspomnień i powrócić do normalności. Aż w końcu muzyka na powrót stała się radosna. Zupełnie jak na samym początku. Jakby nic się nie stało.

Moje myśli powędrowały do dnia ataku. Dnia, który zmienił całe moje życie. Odebrał mi wszystko co znałem. Na ogół starałem się o tym nie myśleć, ale nadal czułem smutek, żal i ponad wszystko złość. Ani trochę nie zelżały one przez te minione sześć lat. Ba, nawet zdawały się rosnąć, gdy usilnie tłumiłem je w swoim wnętrzu. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie powrotu do spokojnego, szczęśliwego życia.

Nagle w melodię wkradł się fałszywy dźwięk i moment później całkiem umilkła. Z obozu dobiegł harmider: okrzyki zaskoczenia, szczęk oręża. Przez hałas przebił się głośniejszy basowy głos:

-Uciekaj!

Odgłosy trzech biegnących w moją stronę postaci przywróciły mi jasność myślenia. Przykucnąłem za większym drzewem kładąc mój kostur płasko przy ziemi. Służył mi on od prawie sześciu lat jako pomoc, oparcie, a nawet broń. Teraz miałem pierwszą okazje, aby użyć go w prawdziwej walce. Nie bałem się. To właśnie temu służyły te wszystkie treningi. Aby już nigdy więcej nie być bezradnym obserwatorem zdarzeń. Ponownie wsłuchałem się w kroki. Te bliższe były lżejsze od pozostałych i znajdowały się w pewnej od nich odległości. Z czego narzucał mi się oczywisty wniosek, że dwóch bandziorów goni kobietę, czy być może dziecko. Poczekałem, aż uciekinier mnie minie i wysunąłem kostur prosto pod nogi jednego z napastników. Potknął się i runął twarzą w poszycie leśne. Błyskawicznie wstałem i przywaliłem mu w potylicę, pozbawiając go przytomności. Drugi, spostrzegłszy co się stało, stanął przede mną zaskoczony moim nagłym pojawieniem się. Nie pozwoliłem mu się otrząsnąć. Jedna z najważniejszych lekcji mistrza Gão brzmiała:

"Pamiętaj, aby zawsze mieć inicjatywę po swojej stronie. Trudno obronić się przed ciosem, którego nie widzisz, a atakując jako pierwszy możesz przewidzieć ruchy przeciwnika i je uprzedzić."

Tak więc zaatakowałem, wykonując silne pchnięcie w podbrzusze przeciwnika. Zgodnie z moimi przewidywaniami zbił on je na bok, a ja wykorzystując impet uderzenia zrobiłem krok do przodu i drugim końcem kostura przywaliłem mu w szczękę. Chrupnęło, gdy ta wypadła mu z zawiasów i upadł na ziemię jak worek kartofli. Skrzywiłem się, wyobrażając sobie ból jakiego dozna, gdy będą mu tą szczękę nastawiać. Nie miałem jednak wyrzutów sumienia. Byłem przekonany, że w pełni sobie na to zasłużył.

Usłyszałem ciche łkanie, po którym poznałem, że mam do czynienia z młodą dziewczyną. Pomyślałem, że powinienem ją przytulić, zapewnić ją że wszystko będzie dobrze, aby uciszyć rozpaczliwy szloch wydobywający się z głębi przerażonej duszy. Nie mogłem się jednak na to zdobyć. Przez ostatnie sześć lat moje kontakty z innymi ludźmi należały do rzadkości, zwłaszcza z kobietami, więc czułem się mocno niezręcznie w tej sytuacji.

Po Omacku - Tytuł RoboczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz