Rano, gdy poczułem na twarzy pierwsze promienia słońca, wstałem, przeciągnąłem zesztywniałe po chłodzie nocy ciało i delikatnie obudziłem moją towarzyszkę. Jękneła cicho, gdy okazało się, że jej wczorajsze przeżycia nie są tylko snem. Znam to uczucie. Ile razy budziłem się z nadzieją, że to wszystko, cały ten koszmar, był tylko wytworem mojego umysłu?
-Wstawaj. Mamy dzisiaj kawał drogi do przejścia.
W odpowiedzi mruknęła tylko coś niewyraźnie.
Po śniadaniu, nieróżniącym się niczym od wczorajszej kolacji, wyruszyliśmy. Chciałem jak najszybciej dotrzeć do chaty mojego mistrza. Znajdowała się ona na sporej polanie w głębi lasu. Iris przez całą drogę nie odezwała się ani słowem. Szła tylko w ciszy, wyraźnie pogrążona w ponurych rozmyślaniach. Ja również nie czułem się na siłach do prowadzenia konwersacji. Mój umysł pracował nieco ospale po nieprzespanej nocy. Poza tym nie miałem pojęcia o czym zwykle rozmawia arystokracja.
Gdy weszliśmy na polanę, Iris odezwała się po raz pierwszy tego dnia:
-Co to za miejsce?
-To dom Gão, mojego mentora.
-Po co tu przyszliśmy? - w jej głosie nie było słychać podejrzliwości, a jedynie ciekawość.
-Potrzebujemy zapasów i odpowiedniego ekwipunku, żeby odstawić cię do domu.
Wszedłem bez pukania do głównej sali. Czułem przyjemne ciepło bijące od paleniska i zapach gotującej się na nim potrawki. Iris trzymała się nieco z tyłu.
-Wróciłe... - moje słowa przerwał świst metalu. Coś musnęło mnie w policzek. A chwilę potem usłyszałem dźwięk noża wbijającego się w drewno. Iris krzyknęła, zaskoczona.
-Jesteś roztargniony - powiedział Gão z przyganą w głosie - Gdyby nie to, że starcowi się ręce trzęsą, już byłbyś trupem.
-Przepraszam mistrzu. - odparłem pokornie schylając głowę
-Normalnie powiedziałbym, że Panienka, co tu ją przyprowadziłeś, zawróciła ci w głowie - kontynuował - jednak śmiem przypuszczać, że jesteś ślepy na jej wdzięki.
Zaśmiał się z własnego dowcipu. Po czym pierwszy raz zwrócił się bezpośrednio do niespodziewanego gościa:
-Co taka dama jak ty robi w miejscu takim jak to?
Poczułem, że Iris zbliżyła się do mnie o krok.
-Opowiemy ci wszystko przy kolacji - odpowiedziałem za nią.
Na szczęście jedzenie było już prawie gotowe, więc parę minut później siedzieliśmy przy stole zajadając się potrawką z zająca. Może i Gão ma wiele wad, ale jedno trzeba mu przyznać. Potrafi gotować.
Streściłem mu w skrócie wydarzenia poprzedniego dnia. Gão przez większość opowieści milczał. Raz tylko, gdy wspomniałem o tym, że zgodziłem się przeprowadzić Iris przez puszczę, mruknął pogardliwie "Naiwny altruista" Gdy skończyłem, zapytał:
-Czego ode mnie oczekujecie?
-Zapasów, ekwipunku i... - zawahałem się - odpowiedniejszych ubrań dla Iris.
Nie mogłem nie zauważyć szelestu delikatnej tkaniny, prawdopodobnie jedwabiu, z której była zrobiona jej sukienka. Nie mówiąc już o odgłosie rozrywanego materiału, gdy niefortunnie natrafiała na kolczasty krzew.
-Te dwie pierwsze rzeczy mógłbym załatwić, ale ubrania... - zamilkł na dłuższą chwilę, wyraźnie się nad czymś zastanawiając - poczekajcie chwilę
Wstał z krzesła i poszedł do swojego pokoju. Moment później wrócił.
-Te mogą się nadać.
-Mogę obejrzeć? - zapytałem
Bez zwyczajowych złośliwości rozłożył je na stole. Jedynym sposobem, żebym coś zobaczył jest przez dotyk. Zacząłem delikatnie przesuwać dłońmi po leżących przede mną ubraniach. Były to spodnie z jeleniej skóry oraz kurtka również z tego materiału. Nic nadzwyczajnego poza faktem, że były one typowo damskiego kroju.
-Skąd masz te ubrania? - zapytałem podejrzliwie.
-Te rzeczy należały do mojej żony. - odpowiedział po chwili
-Nigdy nie mówiłeś, że mia...
-Nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać - warknął gniewnie i poszedł do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Westchnąłem i odwróciłem się w stronę Iris.
-Przymierz.
-Myślisz, że powinnnam?
-Myślę, że on tego chce.
Wskazałem na drzwi do mojego pokoju.
-Tam możesz się przebrać. Ja z nim pogadam.
Podszedłem do jego pokoju i delikatnie zapukałem
-Mogę wejść? - zapytałem, lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Powoli uchyliłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia. Stanąłem w milczeniu czekając aż Gão odezwie się pierwszy. Czułem, że coś mu leży na sercu i musi się tylko zdobyć na to, aby to wypowiedzieć. W końcu, po dłuższej chwili powiedział:
-Miała na imię Lorena. Była niezwykłą kobietą. Pełną życia i energii. Jej największym marzeniem było wychowywanie własnego dziecka. Niestety nie było nam to dane. Coś poszło nie tak i umarła, gdy miała powić nasze pierwsze maleństwo. - Mówił spokojnym głosem, pod którym jednak wzbierały gromadzące się przez lata emocje - Potem, dokładnie dwanaście lat później, znalazłem Ciebie. Myślałem, że to wszechświat daję mi drugą szansę. Bez Niej to jednak nie było to samo. Czuję, że zawodzę Ją każdego dnia, gdy nie jestem w stanie dać Ci tego co mogłaby dać Ci ona. Przepraszam... synu.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Mimo tego, że Gão nigdy nie okazywał żadnych uczuć, przez te wszystkie lata uważałem go za mojego drugiego ojca. Bez słowa usiadłem obok niego na łóżku i przytuliłem go. W pierwszym momencie zesztywniał, lecz po chwili odwzajemnił uścisk.
-Zawdzięczam ci wszystko co w tej chwili umiem czy posiadam. Zawdzięczam ci życie. Nie masz za co przepraszać... tato.
Przez chwilę trwaliśmy tak w ciszy, aż w końcu Gão rozluźnił uścisk, odsunął mnie na długość ramion i powiedzial lekko załamującym się głosem:
-Jestem dumny z tego, że mogę nazywać cię moim synem. - po chwili dodał - Idź teraz. Zajmij się swoim gościem i przygotuj się na nadchodzącą podróż. Ja posiedze sobie tu jeszcze przez chwilę.
Po cichu wycofałem się z pokoju i zamknąłem drzwi. Usiadłem przy stole, starając się uspokoić myśli krążące po mojej głowie. Po chwili z mojego pokoju wyszła Iris:
-Jak wyglądam? - zapytała, po czym, zdawszy sobie sprawę z popełnionego nietaktu, pośpiesznie dodała - przepraszam. Nie chciałam. Wciąż zapominam, że jesteś... - nie dokończyła
-Nic się nie stało. - odparłem. - teraz musimy zebrać ekwipunek i zapasy. Jutro rano wyruszamy.
CZYTASZ
Po Omacku - Tytuł Roboczy
AdventureJest to opowieść o chłopcu, który w straszliwym ataku stracił wszystko: Rodzinę, dom, zdrowie. Cudem przeżył, a teraz musi nauczyć się żyć od nowa. Nic już nie będzie takie jak wcześniej.