Dotarłam na przystanek. Długo mi to zajęło, dlatego czym prędzej biegnę do rozkładu i.... Cholera. Spozniłam się. Dokładnie o 3 minuty. 3 cholerne minuty, które właśnie zadecydowały, że pójdę pieszo. Po prostu cudownie. Dobra - koniec marudzenia. W końcu to mi i tak nic nie da, więc zaczynam iść wzdłuż szosy. Tak. GÓWNIANEJ szosy, bo na tej GÓWNIANEJ wsi nawet nie ma GÓWNIANEGO chodnika, żebym nie musiała się martwić, że jakieś GÓWNIANE auto nie rozjedzie mi dupy! No nic. Nie mam wyboru. Po jakimś czasie docieram do szkoły. Zajęło mi to 30 minut. Czyli jestem spóźniona o kilka minut na lekcje i muszę poszukać sekretariatu. Na razie stoję przed drzwiami i patrzę się jak idiotka, podczas gdy ludzie wokół mnie rzucają komentarzami typu " pojebało się jej chyba"... Po około 5 minutach weszłam do środka. Wow. Tylko to urwało mi się z moich wydatnych ust. Cały ten budynek jest strasznie przytłaczajacy, ale ma coś w sobie, że jest taki... monumentalny? Bogaty? Tak to dobre określenia. Skierowałam się na prawo po schodach w górę. Sala biologiczna, sala chemiczna, wystawa sztuk Hamleta, sala matematyczna... ale nigdzie nie ma sekretariatu! Nie no szlag mnie trafi! Odwróciłam się na pięcie i w tym samym momencie moja twarz uderzyła w coś twardego, a jednocześnie tak przyjemnego i o zapachu pomarańczy, mięty i... tytoniu? Nie wiem możliwe. Zorientowałam się dopiero, że stoję jak naćpana i gapię się w bawełniany materiał na tym cudnym ciele o moim ulubionym zapachu, który chętnie bym zlizała z.... Marika! Stop! Spojrzałam najpierw na ręce, wędrowałam wzrokiem od dłoni, przez łokieć i wytatułowane ramię, na szyję, również z tatuażami i w końcu na twarz. OMÓJJEDYNYBOŻE. On jest piękny. A na dodatek stoi i gapi się na mnie ze znaczącym uśmieszkiem na twarzy.
- Przepraszambardzo- wymamrotałam.
- Słucham? - zapytał teraz jeszcze bardziej się uśmiechając - Jestem Nathan Moss.
Brunet wyciągnął rękę, a ja od razu ją wyciagnęłam.
- Marika - uśmiechnęłam się troszkę łobuzersko, na co on się zaśmiał.
- Urocza jesteś.
- Dziękuję - podziękowałam zmieniając na twarzy mimikę na " Słodka Idiotka" na co się roześmiał na głos.
- Za prawdę się nie dziękuje złotko - puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się jeszcze raz i chciałam odejść ale złapał mnie za nadgarstek.
- Teraz, jak już wiesz jak się nazywam, zaciągniesz mnie w tamtą wnękę - kiwnęłam głową w stronę wnęki- potem mnie zgwałcisz i wyślesz moje zwłoki rodzicom na gwiazdkę? - zmrużyłam oczy i chwilę mu się przeglądałam.
- Byłoby to ciekawe rozwiązanie, ale chyba rozsądniej byłoby cię zakopać po wszystkim - chwila powagi i... wybuch naszego śmiechu rozległ się echem po korytarzu. Nagle, z którejś z sal wyszła jakaś kobieta, a Nath pobiegł w stronę słynnej wnęki ciągnąc mnie za sobą.
- Czy ciebie poj...- w tym momencie złączył nasze usta w delikatnym i krótkim pocałunku, którego w ogóle się nie spodziewałam. Gdy już się ode mnie odessał spojrzał na mnie z góry i uśmiechnął się.
- Nie uciekłaś.
- Nie uciekłam.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony
- Bo tam jest ta nauczycielka.... - wytłumaczyłam się. Najwyraźniej za kiepsko bo ten uniósł prawą brew, przez co wyglądał słodko.
- Nie tłumacz się już bo widzę, że ci się podobało. - poruszył znacząco brwiami a ja parsknęłam śmiechem.
- Jasne, gdybyś jeszcze znał niektóre słowa. ..
- Na przykład jakie, hę?? - przerwał mi w połowie.
- A takie jak szczoteczka do zębów i Liste..
Nie dokończyłam bo zaczął mnie mocno łaskotać po brzuchu.
- S...s...s..STOP!- wydarłam się, po czym znów mnie pociągnął, ale w stronę schodów.
- Gdzie biegniemy? - zapytałam szeptem.
-Zobaczysz...
-Wagary?
- Z tobą? Owszem....
Wybiegliśmy ze szkoły, ale nie poza jej teren, tylko w stronę boiska. Za boiskiem, opłotowanym oczywiście, były trybuny, a za nimi była górka, z której właśnie zbiegaliśmy. Na dole było.. cudownie! Była tam mała ławeczka, dwa drzewka i mały stawek.
- Skąd znasz takie miejsca??- zapytałam nadal patrząc się na te drzewa.
- Jak się tu mieszka to się zwiedza, a jak się zwiedza to się wie! - powiedział jakby to było oczywiste.
- Ale p...
- Bo tu chciałbym cię zakopać jak już będzie po wszystkim- przerwał mi moje niewypowiedziane pytanie- Chciałem żebyś zobaczyła swoje miejsce przed pochówkiem...
-Aaha...
- Dobra idziemy dalej. - rzekł stanowczo.
- Jak to dalej? Przez drzewa, przez te krzaki czy....? - przerwałam bo już się domyśliłam. - Onie nie nie nie.
- Ooo tak - uśmiechnął się promiennie.
- Nie myśl, że dam się przekonać na ten uśmiech! I w ogóle to ile ty masz lat??? Żeby tak nowe koleżanki demoralizować i na wagary wyciągać? Ładnie to tak, co? - specjalnie zmieniłam ton na bardziej protekcjonalny, coś typu zbesztanie przez matkę za zjedzenie wszystkich ciastek od babci.
- Uhm - przytaknął żywo.
- Dobra, ale na następnej przerwie mam być w szkole!
I właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- O proszę! -klasnęłam w dłonie - Coś mi się zdaje, że czas ci się skończył. - zadziornie pokazałam mu język i odwróciłam się aby wejść pod górkę. Coś mi to uniemożliwiło. Wystraszyłam się i aż krzyknęłam kiedy przerzucał mnie przez swoje ramię.
- Co ty do cholery robisz?!?
- Za niegrzeczne pokazanie mi języka odbieram ci prawa do twoich nóg i zaniosę cię do tego piekła.
- Puść mnie natychmiast!!! - uderzałam pięściami o jego ( swoją drogą umięśnione) plecy, ale poddałam się gdy podrzucił mnie i powiedział, że jak się nie zamknę to będą turbulencje i zwrócę kolację wigilijną sprzed roku na oczach całej szkoły.
W końcu dałam mu się zanieść niczym królewnę...
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Hej!!! W sumie miałam wenę i postanowiłam napisać dziś jeszcze jeden rozdział, tak na zachętę! Proszę o uwagi, jakieś wady lub jakikolwiek znak życia od Was :D
Pozdrawiam i dobranoc!!!
♥ ♥ ♥
CZYTASZ
Never Let Me Go ♥
Teen Fiction- Uważaj jak łazisz! - Nie moja wina, że masz krzywe nogi! - Spadaj! - wyminęłam go, ale nagle coś do mnie dotarło. . - Co ty tu robisz?!! -Teraz? - Kurwa wczoraj!! - Wiesz, aktualnie tu mieszkam! - Mamoo! Co ten pajac tu robi?!?! ●●●●●●●●●●●●●●●●...