◆ (Nie)Przyjemne spotkania ◇

50 3 0
                                    

- Okej, okej - zgodziłam się na wcześniejsze pytanie - Może i nie wiesz co to Listerine ale nie było tak źle - Dostałam za to kuksańca w bok. Droga minęła nam dobrze. Nawet bardzo, lecz z jednym minusem - nie chciał mi mówić o sobie,  więc ja też mu nie opowiedziałam zbyt dużo.  Weszliśmy do szkoły,  Nath mnie odstawił, i znowu poczułam się przytłoczona, niestety nie z powodu piękności tej szkoły,  ale przez tłum, w ktorym zapewne nie było mnie widać,  albo zamiast uczennicy byłam postrzegana jako młodsza siostra Nathana... Ehh... No nic, zaczęliśmy się przepychać. Słyszałam różne rozmowy, oraz komentarze " ejj patrz kto idzie..." , nie zwracałam zbytniej uwagi na nie, bo w końcu nie wiedziałam czy to do nas. Nagle podbiegł do nas, bardziej do mnie,  wysoki, muskularny blondyn.
- Cześć kochana, masz dzisiaj plany na wieczór?  - zapytał, równocześnie opierając się "czarująco" o szafkę - Bo jeśli masz, to napewno związane ze mną.
- Z tobą? Już lecę! - Powiedziałam sarkastycznie. Miałam zamiar go wyminąć ale ten bezczelnie zagrodził mi drogę.
- Uwierz mi, będzie super, spodoba ci się,  zobaczysz.
-  Weź spadaj Alex, leć do swoich zabawek na jedną noc - wtrącił się zirytowany Nath.
- Przynajmniej ktoś mnie chce, nie to co ty, synku mamusi!
- Skończ już koleś, bo zatwardzenia dostanę na twój widok. A tak na marginesie, masz botoks na twarzy, prawda? Chyba wygładza czy coś. ..
- Owszem, mam. O tu, i tu..- zaczął chwalić się tym, a mnie wcięło jak zamurowaną.. Ja tu sobie robię jaja z niego, a on tak na poważnie. .. Trzeba coś z tym zrobić. ...
- Zastanawiam się tylko... - specjalnie przyciągnęłam - czy masz jeszcze gdzie indziej ten botoks.. - dokończyłam, zakręcając włosy na palec i przegryzając dolną wargę.
- A chciałaś zobaczyć?  Mogę ci pokazać. ..- rzekł baardzo widocznie podniecony Alex.
- Ok, to otwórz buzię.
- Co? - spytał zdezorientowany.
- A to - dobra, tryb wredna suka aktywowany - że jestem ciekawa czy masz botoks również na dziąsłach, albo zębach... Bo wiesz, takie snoby jak ty często zrobią wszystko aby zabłysnąć,  niestety czasem dla ich dobra lepiej by było posypać się brokatem... - skończyłam dumna z siebie.
- Ups... Chyba, kochanie, cię coś przytłoczyło... - powiedział,  zbliżając swój paskudny ryj na centymetr od mojej mordki.
- Tak. Jestem przytłoczona. Tobą. Wiesz  kochanie -  specjalnie zaakcentowałam - w szczególności przez twoje ego.
Zwróciłam się tyłkiem do niego, aby wziąć przyjaciela i pójść pod klasę,  ale poczułam klepnięcie w mój pośladek. Wykonałam z pół obrotu cios w twarz. Nachyliłam się do tego pieprzonego narcyza, który aktualnie kucał trzymając się za nos, i szepnęłam mu na ucho:
- I nie dotykaj mnie bez pozwolenia. Zrozumiano? - uśmiechnęłam się jak najpromienniej i odeszłam, ciągnąc kolegę z rozdziawioną gębą.
- Co to było?  - spytał Nath po drodze, gdy już się ogarnąl.
- Ale co?
- Wiesz, że nigdy, od czterech lat, żadna dziewczyna mu nie odmówiła?
- Przynajmniej teraz wie jak to jest - odpowiedziałam,  i po chwili klasnęłam w ręce - Jest! W końcu znalazłam ten zasrany sekretariat!
Zapukałam lekko, weszłam i zobaczyłam starszą kobietę. Patrzyła na mnie, jakby właśnie zabijała mnie w myślach.
- A ciebie nikt nie nauczył, że się puka? - zapytała z pretensją w głosie.
- Jak się jest głuchym.... - mruknęłam do siebie.
-  Coś chciałaś dodać młoda damo?
- Mmm.. tak, szukam planu lekcji... - odpowiedziałam cicho.
- Masz ślepoto! - bardziej krzyknęła niż oznajmiła.
- Jeezu, nie musi pani tak krzyczeć! W przeciwieństwie do niektórych osób w tym pomieszczeniu nie jestem głucha!  - odkrzyknęłam.
- Ale jesteśmy tu dwie gdybyś nie zauważyła.  - no co ty nie powiesz..
- No właśnie - uśmiechnęłam się jak diabełek - Ja , jak już wcześniej mówiłam,  nie jestem głucha,  a pani nie powinna już nic słyszeć, gdyż dedukuję iż jest pani przygłuchawa przez swoje wydzieranie się na uczniów. ..- oznajmiłam z uśmiechem,  ale takim złym. .- A teraz DZIEKUJĘ za miłą obsługę i życzę pani miłego dnia.
Wyszłam od tej chorej kobiety. Spojrzałam na plan lekcji. 2b. Chemia. Sala 122. Teraz tylko przecisnąć się przez tych matołów do klasy.
Szłam sobie korytarzem, wyminęłam jakąś grupkę footballistów, potem zapatrzyłam się na wystawę o Hamlecie i wlazłam w kogoś.  Powtórka z rozrywki.
- Patrz jak łazisz geleizo! - rzuciła do mnie jakaś balonowa blondyna.
- Pff! - parsknęłam i odeszłam,  ale tylko z obawy, że plastik w jej cyckach mógł być rakotwórczy... 
Podeszłam pod klasę.  Zerknęłam na zegarek. Pięć minut do końca.  Usiadłam na podłodze, bo na ławkach nie było miejsca, a przecież wielka Marika nie będzie się płaszczyć przed tymi plebsami. Założyłam słuchawki na uszy i obserwowałam ludzi na przeciwko mnie. Jakiś punk, zjadająca się para, czerwone buty na "przepalonych" pomarańczowych nogach... Zaraz co?!! Skierowałam głowę w górę i zobaczyłam tą samą szmatę, w którą przed chwilą wlazłam.
- No proszę!  - klasnęła w dłonie - następny nieudacznik w klasie!
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Hej! To znowu ja :)  Dawajcie znać w komentarzach jakie wrażenia!
Pozdrawiam mocno!!!
♥♥♥

Never Let Me Go ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz