Rozdział 3

97 10 5
                                    

Przetarłam oczy podnosząc się do siadu, mrużąc je obejrzałam otoczenie pokoju. Plama na białym dywanie, pewnie po coli, pod telewizorem popcorn i kilka chipsów, a naokoło mnie żelki i papierki po cukierkach. Wzdycham i wygrzebuje się spod kocyka, zrzuciłam z siebie wczorajszą bluzę i zabrałam ze stolika telefon.

Mama: Raquell gdzie jesteś?!
Mama: Boże dziecko odezwij się!
Mama: Mam nadzieje ze tylko wyciszyłaś telefon!
Mama: Kochanie martwię się.
Mama: Czy jesteś u Diany?
Mama: Dzwoniłam do jej rodziców, ich nie ma w domu.
Mama: Skarbie
Mama: Diana też nie odbiera.
Rake: Spokojnie mamo, jestem u Diany, wczoraj zasnęłysmy. Nic mi nie jest ❤
Mama: Wystraszyłaś mnie! Ile jeszcze tam będziesz?
Rake: Zjemy coś i wrócę. Kocham :*

Rzuciłam telefonem o kanapę, budząc przy tym Dianę, poszłam do jej pokoju po ubrania na zmianę i jakieś podstawowe kosmetyki. Kiedy ja się ogarniałam ona robiła nam śniadanie.

KittyMike: Wiesz co ma dwa kciuki i własnie [chyba (ale raczej na pewno)] zaliczył ooostrą laskę?!😈
TheRake: Brad Pitt?
KittyMike: Ha ha ha... Nie.
KittyMike: JA.😇
TheRake: Nie jesteś już [chyba (ale raczej na pewno)] prawiczkiem 😉
KittyMike: Cnotę straciłem lata temu  ͡° ͜ʖ ͡°
KittyMike: Mógłbym ci zaprezentować pokaz anakondy ͡° ͜ʖ ͡°
TheRake: Nie stać mnie na bilet wstępu 😭

Cliffoconda uh ah
Wchodzi w dziurki uh ah
Zapładnia dziewuszki uh ah

Visual | M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz